3 lutego 2014

Bonus I - "Nigdy nie karz mi wybierać..." [część 1 - KnB]

Trzy miesiące do matury, a ja mam ochotę powiedzieć: pierdol się świecie! 
No naprawdę, jak można siać taką panikę z powodu kilku głupich testów? Nie rozumiem ludzi, ich dziwne sposoby na utrudnianie sobie życia są dla mnie czymś niepojętym. Dlatego z góry chcę uprzedzić, że ponieważ byłam ostatnio w wyjątkowo zrytym humorze - rozdział 10 jeszcze się nie pojawi. Jestem w trakcie jego produkcji, ale zaczęło wychodzić masakrycznie nie w tym klimacie, co chciałam, dlatego musiałam przerwać. I tak oto pojawia się mała niespodzianka, której z pewnością nikt się nie spodziewał ^^ Fick z Kuroko no Basket! Tak, dokładnie :D Mam fazę, muszę się wyżyć, przepraszam za wszelkie uszczerbki na psychice, starałam się hamować i tym razem jest kulturalnie, ładnie i bez wymiocin xD Shit, wygadałam się co do następnego rozdziału... :P

Dedyk dla Emmy! :D 
- homofobów i osoby nieprzepadające za yaoi upraszam o zignorowanie posta xD 



Spoglądał na chłopaka z rosnącym zainteresowaniem, jak i irytacją. Coś mu w nim nie pasowało bardziej niż zwykle. Jego ruchy na boisku były niezgrabne, zupełnie, jakby coś ciągle odwracało jego uwagę od gry. A to było w jego obecności niedopuszczalne.

- Ryouta, do mnie natychmiast! - Chłodny ton głosu czerwonowłosego odbił się echem po sali i skutecznie uciszył wszystkich graczy. Wystraszony blondyn wypuścił piłkę z rąk i na drżących nogach podszedł do świeżo upieczonego kapitana Teiko.

- O c-co chodzi Akashicchi? - spytał Kise z pozoru całkiem spokojnie, jednak jedno zająknięcie wystarczyło, aby na twarzy Seijuurou wykwitł szyderczy uśmiech. 

- Zostajesz, reszta kończy trening - odparł i w niecałe dwie minuty pomieszczenie całkowicie opustoszało. Czerwonowłosy przeniósł wzrok z powrotem na chłopaka stojącego przed nim i zmrużył oczy. - Nie jestem zadowolony z twojej dzisiejszej gry, Ryouta. Szczerze mówiąc, na sam twój widok świerzbi mnie ręka. 

- A-akashicchi! No weź! 

- Jestem na ciebie zły, Ryouta. Twoje rozkojarzenie odbieram jako sprzeciw wobec wydanych przeze mnie poleceń - wysyczał kapitan i tym razem Kise głośno przełknął ślinę. Od samego początku wiedział, że wcześniej czy później przyjdzie mu się zmierzyć z tym nowym Akashim, miał jednak złudną nadzieję, że nie dojdzie do tego akurat w jednym z jego najgorszych dni, w którym to Momoi postanowiła zaciągnąć go rano na Goukon, gdzie musiał walczyć o ocalenie swego cennego dziewictwa z napalonymi studentkami. Czy to nie była swego rodzaju pedofilia? Do teraz przechodziły go dreszcze na samą myśl, jednak rozwścieczony Seijuurou wcale nie był lepszą opcją. Wręcz przeciwnie, wyglądał, jakby miał zaraz zacząć pluć jadem. 

Kise doskonale zdawał sobie sprawę, jak to się skończy, gdy tylko chłopak dowie się o jego wypadzie. Tak, jak kończyło się zawsze, gdy przejawiał jakiekolwiek oznaki nieposłuszeństwa. Zamierzone mniej lub bardziej, a zdarzały się i takie, z których nawet nie zdawał sobie sprawy, dopóki czerwone nożyczki nie śmignęły mu przed nosem. 

- Brak odpowiedzi z twojej strony uznaję za potwierdzenie. - Cichy głos Akashi'ego wyrwał go z chwilowego letargu. - Żądam wyjaśnień... - Złowróżbny ton dochodzący do jego uszu powinien już dawno sprawić, żeby padł trupem na wypolerowaną posadzkę, jednak zebrał się w sobie i spojrzał na czerwonowłosego przepraszająco. 

- Akashicchi, gomene! Momoicchi poprosiła mnie dziś rano o przysługę i...eee... - Jak do diabła miał wytłumaczyć tej czerwonej gnidzie, jak to zwykł go nazywać Aomine, że polazł na panienki? Zwłaszcza, że owa gnida od pewnego czasu odczuwała silną potrzebę dominacji nad nim, w każdym aspekcie jego życia, nawet prywatnego.

- A więc to ty poszedłeś z nią do tych godnych pożałowania dziewcząt. - Obrzydzenie, z jakim kapitan na niego zerknął było jak cios w brzuch. Odruchowo wyciągnął rękę w jego stronę, jednak Akashi momentalnie odsunął się do tyłu. - Nie waż się dotykać mnie tymi samymi, brudnymi rękoma, które obłapiały te żałosne stworzenia - warknął, cedząc każde słowa, a na ciele Kise wyskoczyła gęsia skórka. Musiał szybko coś wymyślić albo pożegna się zarówno z koszykówką, jak i niejedną częścią ciała. 

- Wyszorowałem się? - Spytał, szczerząc się głupkowato, czego niemal natychmiast pożałował, bo czerwonowłosy przełamując wstręt, chwycił go mocno za nadgarstek i pociągnął w stronę szatni, po czy popchnął mocno na jedną z szafek. 

- Nie będę tolerował niesubordynacji. Dobrze wiesz, że każdy sprzeciw z twojej strony doprowadza mnie do szału, a teraz jeszcze znajdujesz sobie tego typu rozrywki? Nie kpij sobie ze mnie, Ryouta. Nie lubię, gdy ktoś dotyka moich zabawek...

Szarpnięcie za włosy wyrwało blondyna z chwilowego szoku, a uderzenie w twarz podziałało jak kubeł zimnej wody. Niższy od niego o głowę chłopak obrzucał go lodowatym spojrzeniem, jednak coś w tych jego cholernych, kolorowych gałach mówiło mu, że całkiem nieźle się bawi obserwując jego reakcje. 

A czerwonowłosemu dokładnie o to chodziło. O błysk buntu i sprzeciwu w oczach Kise. O ten zadziorny wzrok, rzucający mu nieme wyzwanie, które z całym sercem i ciepłem, którego przecież miał w sobie całe pokłady, gotów był przyjąć. Jego ręka zacisnęła się na blond kosmykach, tak miękkich w dotyku, że niemal go to zirytowało. Pociągnął chłopaka mocno w dół, drugą dłonią unieruchamiając jego rękę, którą tamten już zamierzał go odepchnąć. Przez moment wpatrywał się w bursztynowe oczy i zadowolenie powoli wypłynęło na jego twarz. Miał przed sobą lalkę. Idealną, pełną możliwości i niemal uległą lalkę. Niemal... To słowo mu się bardzo nie podobało. Chciał go jako marionetki, a nie kogoś, kto co chwilę zawraca mu dupę bezsensownym sprzeciwem. W dodatku blondyn doskonale zdawał sobie sprawę, że z nim nie wygra, co tylko bardziej go bawiło. Jak żałosnym człowiek mógł się stać w walce o niezależność? 

Ktoś musiał mu pokazać, że świat, w którym żyje, nie jest wcale tak kolorowy i nie składa się z tych jego pismaków, drukujących na potęgę jego portrety w kolejnych, nowych kolekcjach jakiś ciuszków. Nie. Ten świat miał być przepełniony jego zwycięstwem. W każdej dziedzinie, a już zwłaszcza jeśli chodziło o Kise. Nie pozwoli mu się oddalić ani uciec. Zrobi wszystko, by zatrzymać go przy sobie, nieważne, ile będzie go to kosztować.

Blondyn zesztywniał, czując wargi chłopaka na swoich i język, który natarczywie utorował sobie drogę do jego ust. Bez żadnego wahania czy czułości, od tak, po prostu, ze zwykłej zachcianki. Gwałtownie wyrwał się do tyłu, w efekcie uderzając głową w drzwiczki szafki i na moment tracąc wyraźne widzenie, co poskutkowało bolesnym upadkiem na tyłek. 

- Akashicchi, co do kur... - Seijuurou stał nad nim z miną, której z pewnością nie chciał u niego widzieć. Szerzej otwarte oczy i okrutny uśmiech nie zdołały go oszpecić, a jednak Ryouta w jednej sekundzie stracił cały rezon i miał ochotę zapaść się pod ziemię, byle dalej od czerwonowłosego. Ten tymczasem obserwował go chwilę, po czym kucnął tu przed nim i zacisnął dłonie na jego szyi, odcinając na moment dopływ powietrza. 

Pierdolony psychopata... Zabawne, że to było jedyne, co przyszło Kise na myśl. Chwycił nadgarstek kapitana, po czym starając się uwolnić, odzyskiwał po trochu oddech. I znowu zamarł, gdy kolano Akashi'ego wbiło się boleśnie między jego nogi. Rozkaszlał się, a ślina pociekła mu po podbródku, niemal natychmiast zlizana przez Seijuurou, który po chwili odsunął się lekko do tyłu, nadal wbijając palce w jego szyję, na której zaczęły już pojawiać się zaczerwienienia. 

- Daruj sobie, Ryouta. Zdecydowałem się na ciebie. - Po czym uśmiechnął się beztrosko, jak dziecko, które właśnie dostało długo upragnionego misia, a blondyn po raz kolejny został bez tchu, tym razem dodatkowo czując, jak zimny pot spływa wzdłuż jego kręgosłupa.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Króciutko, ale to dlatego, że zaraz czeka mnie dalsza nauka chemii, poza tym, dawka yaoi w zbyt dużych ilościach szkodzi na moją koncentrację xD Rozdział 10 w niedzielę :) Pozdrawiam!

1 komentarz:

  1. Hohohoho! Wystarczyło tylko jedno spojrzenie, by wiedzieć, że to będzie zajebista notka! :D
    I jeszcze jak zobaczyłam, że dedyk jest dla mnie, to aż wyskoczyłam z łóżka, rzuciłam komórką w bok i odtańczyłam dziki taniec xD Haha, a tak na poważnie, to sama wiesz, jak bardzo kocham Kuroko, więc nie było najmniejszej opcji, by mi się nie spodobało ^.^ Dodatkowo, znając moje zapędy... xD
    Co do samego paringu to jest on tak bardzo nieprawdopodobny, że aż idealny <3 Chociaż i tak przerwać w takim momencie, kiedy mogłoby się tyle dobrego wydarzyć! Aghrrr!
    Jeśli sama tego nie dokończysz, to uwierz, zrobię to za Ciebie! ;D
    A więc wszystko pięknie i cudnie, teraz czekamy na ciąg dalszy :D
    Emma

    OdpowiedzUsuń