Tak wiem, zawaliłam. Ale niech mi ktoś powie, czy dwa testy z rozszerzonej chemii w pierwszym tygodniu szkoły to nie przegięcie?! Pominę, że pierwszy oczywiście musiałam zawalić =.= No mniejsza.
Dostałam w swoje łapki soczewki - czarne, z których jestem bardzo zadowolona, zaraz potem ścięłam włosy na krótko, może kiedyś wrzucę zdjęcie, żeby się pochwalić ;)
Dostałam w swoje łapki soczewki - czarne, z których jestem bardzo zadowolona, zaraz potem ścięłam włosy na krótko, może kiedyś wrzucę zdjęcie, żeby się pochwalić ;)
A teraz rozdzialik, za następny właśnie się biorę, bo obawiam się, że w tygodniu czasu nie znajdę x(
Zaraz też mykam na wasze blogi ;)
~~~~~~~~~~
Cisza, która zapadła między mną a Uchihą, po raz pierwszy mi nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie, byłam za nią wdzięczna. Po pierwsze, dlatego, że i tak nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć, a po drugie, nie miałam nawet ochoty się odzywać. Nie, kiedy w mojej głowie panował kompletny chaos. Mogłam ciągnąć tę szopkę i wmówić zarówno sobie, jak i Itachi’emu, że wszystko jest w porządku, co z pewnością przysporzyłoby mi o połowę mniej problemów do rozwiązania i przemyślenia. Tylko, co by z tego wyszło po powrocie do siedziby? Zdradziłabym się przy pierwszym spotkaniu z tym skretyniałym zboczeńcem, a wtedy byłoby jeszcze gorzej. Usprawiedliwiałam się więc tym, że wybrałam mniejsze zło, starając się uparcie ignorować fakt, że istniała pewna, mała, maleńka możliwość, iż to jednak odezwały się we mnie jakieś irracjonalne uczucia. Na nie jednak nie mogłam, czy raczej nie chciałam sobie pozwolić, bo bynajmniej nie były mi na rękę.
Jakby rozumiejąc, że i tak nic ze mnie nie wyciągnie, Uchiha szedł kilka kroków przede mną, ani razu się nie oglądając, co naprawdę doceniałam, jakkolwiek mogłoby go to ranić, bądź dręczyć w jakiś inny sposób. Inna sprawa, że po prostu miałam to gdzieś, bo moja samolubność nie pozwalała mi na współczucie wobec kogoś, kto jeszcze kilka dni wcześniej doprowadził mnie na krawędź wytrzymałości i doprowadził do szewskiej pasji.
Miałam natomiast ochotę odwrócić się na pięcie i wymienić się miejscem z kimkolwiek, byle tylko wrócić do siedziby. Dlaczego zawsze najpierw coś robiłam, a dopiero potem myślałam? Co prawda do tej pory wychodziło mi to na dobre, ale jak widać przeliczyłam się w poleganiu na moich zapasach szczęścia.
- Mamy tylko sprawdzić postępy Uzumaki’ego, tak? – Odpowiedziało mi kiwnięcie głową i nagle przeszło mi przez myśl, że mogę skorzystać z tego, że już jesteśmy w Konoha i załatwić swoje sprawy. – Mógłbyś sam się tym zająć? Jest ktoś, z kim muszę się spotkać. – Dopiero teraz odwrócił się i spojrzał na mnie beznamiętnie.
- Z kim? – Jak zawsze wylewny. Zero emocji, całkowite znudzenie i jakby… niechęć? Cóż, nie mogłam go za nią potępiać, w końcu to ja przechodziłam jakieś dziwne rozchwianie.
- Ze starą znajomą. Obiecałam jej, że skontaktuje się z nią, jak tylko znajdę sobie stałe miejsce. Ale nie martw się, nie będę wnikać w szczegóły. – Sekundę później zniknął, a ja uznałam to za przyzwolenie. Przynajmniej o jedną rzecz nie musiałam się wykłócać…
Osobą, z którą musiałam się zobaczyć, była Karin. Niedawno dostarczono mi wiadomość, że przestała pracować dla Orochimaru, który został pokonany przez Sasuke. Nie powiem, żeby było to dla mnie specjalnie zaskakujące, ponieważ ostatnimi czasy jaszczur nie był w najlepszej formie i byle ponad przeciętny shinobi by sobie z nim poradził, tak więc dla kogoś z Uchiha nie był to prawdopodobnie żaden problem, co najwyżej lekki sparring. Karin znałam jeszcze jako dziecko, kiedy to spotkałam ją na jednym z treningów przed egzaminem na Chunina. Była ode mnie młodsza o siedem lat i to właśnie mnie przypadło wyszkolenie jej. Z przykrością powiedziałam jej kiedyś, że nie ma predyspozycji w walce, za to sensorem i medykiem była świetnym, dzięki jej zdolnościom. To na ich szlifowaniu się wtedy skupiłyśmy, co zaowocowało jej przygarnięciem przez wężowatego, co niekoniecznie mi się podobało, jednak nie mnie było ją oceniać. Teraz, gdy wpadła w ręce Sasuke również nie sądziłam, aby była całkiem zadowolona. Jakby nie patrzeć, Uchiha był kolejnym zimnym draniem, bardziej nieczułym niż jego drogi, starszy braciszek, a to już wyczyn.
Złożyłam pieczęci i wykonałam jutsu przywołania, a przede mną pojawił się czarny kot. Spojrzał na mnie zdegustowany, kiedy wcisnęłam w jego pyszczek kawałek kartki z wiadomością zawierającą miejsce i godzinę spotkania. Miałam nadzieję, że dziewczyna da radę wyrwać się chociaż na chwilę. Nie mogłam nazwać jej przyjaciółką, bo ona sama traktowała mnie bardziej jak sensei, a nie koleżankę. Nie odpowiadało mi to, ale nie narzekałam, w końcu lepszy taki kontakt, niż żaden.
Gdy kilka godzin później pojawiła się tuż obok mnie westchnęłam zrezygnowana, bo w oddali między drzewami czekało na nią całe Hebi.
- Wybacz za nich, ale nie miałam jak ich zostawić – powiedziała na wstępie, podchodząc do mnie i ściskając moją dłoń.
- Nie ma sprawy, chciałam tylko prosić o przysługę. – Usiadła naprzeciw mnie na ziemi i przyjrzała mi się z zainteresowaniem.
- Nie wyglądasz, jak ostatnio. Po pierwsze, jesteś trzeźwa, a po drugie, twoje ciuchy wyglądają na zakonne. – Na jej twarzy pojawił się drwiący uśmiech, a ja prychnęłam. Jeśli rybaczki i t-shirt uważała za strój zakonny, to ja dziękuję. Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że był to pierwsze raz, kiedy spotykałyśmy się nie na kacu. – Wygląda na to, że jednak cię zwerbowali. – Zamrugałam zaskoczona.
- Już wiadomo?
- Plotki rozeszły się całkiem szybko, w końcu przestaliście z tym siwym facetem odwiedzać bar, w którym ty praktycznie mieszkałaś. I tak, od słowa do słowa, okazało się, że prawdopodobnie dołączyłaś do Akatsuki. Wiesz, że gdyby nie fakt, iż jesteś moją znajomą, Sasuke już dawno by tu był? I nie skończyłoby się na rozmowie. – Roześmiałam się głośno, powstrzymując się od spojrzenia na nią z politowaniem.
- Dobrze wiesz, że w aktualnym stanie nie miałby ze mną żadnych szans – rzuciłam od niechcenia.
- Pokonał Orochimaru.
- Byle uczniak by go pokonał. Gad był słaby od walki z Hokage. Ale mniejsza o to. Wracając do początku: potrzebuję informacji. Na temat tego, co aktualnie dzieje się w moim klanie. Podczas ostatniej misji spotkałam Hirato i odesłałam go do nich… z wiadomością. – Na moich ustach pojawił się leniwy uśmiech. – Chcę wiedzieć, jakie kroku podjęli i co planują. Jesteś w stanie kogoś tam wysłać?
Czerwonowłosa zamyśliła się na moment, po czym kiwnęła głowa.
- Dam radę, ale potrzebuję na to około tygodnia – powiedziała.
- Jednak informacje kosztują. – Odwróciłam się i zmierzyłam mężczyznę, który pojawił się obok nas, znudzonym spojrzeniem. Podobieństwo do Itachi’ego było ledwo widoczne. Włosy Sasuke były krótsze i rozczochrane, a w oczach nie widniał co chwilę Sharingan. Do tego wyraz jego twarzy chyba nigdy się nie zmieniał. Biała koszula była rozpięta do połowy i mój wzrok mimowolnie zatrzymał się na jego klatce piersiowej.
- Zabawne… - mruknęłam pod nosem. On chodził z pełną swobodą i miał gdzieś to, jak wygląda, a jego brat zapinał się pod szyję, jakby chciał za wszelką cenę bronić swej cnoty. – Nie ciebie prosiłam, więc nie masz się co wtykać – warknęłam, na co nawet nie drgnął.
- Karin jest ważnym członkiem mojej drużyny, nie sądzisz więc, że od tak ci ją użyczę. – Następny, który traktował ludzi na równi z zabawkami. Mimo to byłam gotowa się targować, bo sprawa mojego klanu była najzwyczajniej zbyt ważna.
- Czego chcesz? Jeśli myślisz, że będę szpiegować twojego brata, to zapomnij. Żadne informacje dotyczące Akatsuki nie wypłyną z moich ust, przykro mi – uprzedziłam od razu, ale brunet pokręcił głową.
- Tego mi nie trzeba. Słyszałem od Karin, że masz bardzo… ciekawe zdolności. Byłyby bardzo przydatne w jednej z misji, na którą się wybieramy. Chcę, żebyś poszła z nami.
- Rozwiń temat. – Już widziałam, jak Pain pozwalał mi się włóczyć z innymi shinobi i wypełniać dla nich zadania…
- Konoha robi się coraz bardziej irytująca. Jednak jak wiesz, jest to moja rodzinna wioska i nie mogę jeszcze do końca się jej narazić, bo zaczęliby się jeszcze bardziej wtrącać i zawadzać. A ja potrzebuję zapisków z laboratorium Orochimaru, które znajduje się na jej terenie. Jest chronione przez cały czas, nie ma więc szans na wejście niezauważonym. Ty jednak nie jesteś tam jeszcze znana, nie powinno ci to zatem zrobić różnicy. – Nie był głupi, to mu musiałam przyznać, ale wyraźnie się przeceniał.
- Podsumujmy to. Chcesz, abym siłą zdobyła te dokumenty i naraziła się kolejnej wiosce, pieczętując swój los w księdze BINGO, jeśli skojarzą mnie z Akatsuki. Wtedy nawet nazwisko mi nie pomoże, bo Tsunade już dawno przestała się cackać. Tylko dlatego, że ty nie chcesz wyjść na złego chłopczyka? Wybacz, ale to gra niewarta świeczki i z pewnością nie jest równa cenie za zwykłe informacje, nawet te z mojego klanu. Nie jestem tak szalona, aby porwać się na coś takiego. – Musiałabym być kompletną wariatką, żeby zgodzić się na taki idiotyczny układ.
- Nikt poza tobą nie poradzi sobie z przejściem przez ANBU Konohy. A przynajmniej nikt, z kim współpracujemy, bo ich tam znają. Rozpracowali już większość technik naszych sojuszników, zrobiłaby się z tego zwykła sieczka, której żadna ze stron nie potrafiłabym wygrać – wyjaśniła po chwili Karin, zerkając co chwilę na Uchihę, który już nie wyglądał na zadowolonego.
- Hm… innymi słowy to nie ja potrzebuję was, a wy mnie. Uroczo. Zgodzę się na to, jeśli będę miała u was przysługę do wykorzystania. – Zawsze mogła mi się przydać, zwłaszcza u takich shinobi jak oni. – I bez względu na to, o co poproszę, nie wolno wam mi będzie odmówić. – Uśmiechnęłam się wesoło. – Co powiecie na taki układ? – Brunet zmrużył oczy.
- Zgoda. – Heh… ciekawe, co takiego było w tych zapiskach, że tak desperacko je chcieli. – Ale uwiń się w dwa tygodnie, nie dłużej, albo umowa zostanie anulowana. – Kiwnęłam głową, po czym wyciągnęłam skrawek materiału ze znakiem na przywołanie. – Wyślijcie go, jeśli będziecie mnie potrzebować, a jeśli nic nie wypadnie, to ja wyślę go do was po wykonaniu misji. Mam też nadzieję, że nie wycieknie to do Paina, bo wtedy nie dam rady nigdzie się ruszyć.
Wstałam i zaśmiałam się pod nosem.
- Widzimy się za dwa tygodnie. – Pomachałam im i oddaliłam się w stronę lasu, mijając po drodze pozostałą dwójkę Hebi. Dziwadła. Teraz jedynym problemem było to, jak miałam uciec spod czujnego oka Paina na czas wykonania zadania. Nie było dla mnie jednak innego wyjścia, musiałam się w końcu dowiedzieć, co zadecydowała Kapłanka w mojej sprawie i odpowiednio się przygotować.
Brat Itachi’ego natomiast nie był taki, jak go sobie wyobrażałam. Przede wszystkim więcej gadał i nie wydawał mi się aż tak aspołeczny… Z drugiej strony chyba nie dbał o to, z kim zadają się jego podwładni, a to było po prostu naiwne i głupie. Choć w tym momencie tyczyło się to też poniekąd Paina. Nawet, jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy.
* * *
Uchiha poszedł zdać raport do Lidera, a ja miałam nadzieję, że nie napomknie mu o mojej chwilowej nieobecności i oszczędzi tym niepotrzebnych, a przede wszystkim czasochłonnych, wyjaśnień. Skierowałam za to swoje kroki do pokoju Konan i bez pukania wparowałam do środka. Niebieskowłosa siedziała na łóżku, czytając jakieś grubaśne tomisko. Na mój widok momentalnie je odłożyła, z lekkim uśmiechem na ustach.
- Słyszałam od Hidana – rzuciła złośliwym tonem, a ja pokręciłam głową.
- Może, ale tylko pierwszą część, bo w drugiej przestało być tak uroczo. Konan, odepchnęłam go. Odepchnęłam Uchihę, kiedy po raz pierwszy to on wykonał ruch! A dlaczego? Bo na moment zaczęłam używać mózgu i przypomniał mi się ten… parszywiec! – wydusiłam, z trudem hamując chęć tupnięcia nogą. Konan wpatrywała się we mnie przez chwilę, po czym zaczęła się głośno śmiać.
- Sasori? Mówisz poważnie? Ale przecież… daj spokój, raz z nim gadałaś! Nie, wróć, tego nawet rozmową nazwać nie można. Co jest nie tak z Itachim? – Nie powiem, że nie spodziewałam się z jej strony właśnie takiej reakcji, ale bynajmniej nie było to pomocne. Sama wiedziałam, jak irracjonalne było moje zachowanie, jednak nic nie mogłam na to poradzić.
- Harami. To jest nie tak z Itachim – warknęłam pod nosem. Dokładnie o nią chodziło, a raczej o to dziwne przeczucie, że nie jest mu obojętna. Nie miałam pojęcia, dlaczego, ale tak właśnie sądziłam. A to tylko potęgowało uczucie… niechęci i ciągnęło mnie bardziej do Akasuny, który okazywał się opcją nadzwyczaj bezpieczną, która w dodatku prawdopodobnie nie miałaby nic przeciwko zainteresowaniu z mojej strony. Możliwe, że dokonując tej, a nie innej decyzji unikałam problemu, ale ostatnim, czego chciałam, było komplikowanie sobie życia. Nie, nie taki był plan, a niewiedząca, co zrobić dziewczynka nie była mną. A przynajmniej nie zamierzałam dobrowolnie się taką stać.
- Czyli rezygnujesz? – Słowa Konan lekko ukłuły moją dumę, ale szybko schowałam ją głęboko w kieszeni i kiwnęłam głową.
- Muszę się teraz zająć inną sprawą i szybko zorientować w planach mojego klanu. To ważniejsze niż moje zachcianki, czy użeranie się z Uchihą albo tą ćwierć idiotką – mruknęłam z niechęcią. – Nie mów Painowi, dobra? Chcę mieć to szybko za sobą, a tłumaczenie mu czegokolwiek zbyt wiele by zajęło. – Niebieskowłosa uśmiechnęła się lekko, ale obiecała o niczym nie wspominać. Gdy już wychodziłam z jej pokoju zatrzymała mnie.
- Jeśli to ma być misja, może weźmiesz kogoś ze sobą? – Zamrugałam kilkakrotnie, zanim sens jej słów w końcu do mnie dotarł.
- Słucham? A niby kto by ze mną poszedł? – spytałam bardziej drwiąco, niżbym sobie tego życzyła. Nie chciałam być dla niej nieprzyjemna, ale czasem jej naiwność mnie przerażała. – Hidan nie jest moją niańką, a już na pewno nie będzie mu się chciało mieszać w moje sprawy. Ale nie martw się, nic mi nie będzie. – Pomachałam jej na pożegnanie, nie planując już pojawiać się na kolacji, tylko szybko się spakować i ruszyć do Konohy.
Pół godziny później rzuciłam przygotowane rzeczy na łóżko i skierowałam się do łazienki, chcąc przed wyjściem doprowadzić się do stanu używalności. Plułam sobie w brodę za własną głupotę. Wszystko zaczynało zahaczać o słowo poważne, a to mi się w ogóle nie podobało.
- Misa. – Zakręciłam wodę, zastanawiając się, kogo przywiało pod moją łazienkę i dlaczego nie dane mi było nawet w spokoju się umyć. Otworzyłam drzwi z rozmachem i natychmiast chciałam je zamknąć, ale intruz zdążył już wcisnąć się do środka.
- Po pierwsze: Co ty tu robisz? I po drugie: Jak mnie nazwałeś? – wywarczałam, bo był on ostatnią osobą, którą chciałam widzieć.
- Konan przed chwilą do mnie przyszła i poprosiła, żebym towarzyszył ci na jakiejś misji. Niezwiązanej z Akatsuki. – Lalkarz uśmiechnął się przewrotnie, a poczułam, że zaschło mi w ustach i przełknęłam głośno ślinę. Za głośno, bo jego uśmiech tylko się powiększył. Oparł się jedną dłonią o framugę, a drugą włożył do kieszeni, wyglądając przy tym… na pewno nie tak, jakbym sobie tego życzyła… Czy może raczej aż za bardzo? Czemu nawet włosy miał rozczochrane tak, że nagle zachciało mi się… Nie, koniec!
- Nie potrzebuję twojej pomocy, poradzę sobie sama. – Nie była to do końca prawda, ale nieważne. Jeszcze tego brakowało, żeby on też miał mnie za wybryk natury. Poza tym, towarzystwo ludzi z organizacji mi szkodziło, bo wyraźnie traciłam na pewności siebie. Do tego nie mogłam dopuścić.
Sasori zmrużył oczy z zaciekawieniem.
- Za późno, już się zgodziłem – stwierdził, jak gdyby nigdy nic, a we mnie aż się zagotowało.
- Czy obraliście sobie za cel doprowadzanie mnie do szału? – spytałam zirytowanym tonem i cofnęłam się o krok, gdy jego ręka zbliżyła się do mojej twarzy. Nim zdążyłam się zorientować, zacisnął palce na mojej koszulce i przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Myśl sobie, co tylko chcesz. Ale jak już wspomniałem, jesteś ciekawa, dlatego będziesz stanowić miłą odskocznię od tej bandy ponurych ignorantów. – Puścił mnie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a ja stałam jak kołek, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
To się nie działo naprawdę… Po jaką cholerę chciał ze mną leźć? I jakim prawem, jak on śmiał traktować mnie jak jakąś tanią rozrywkę?! Nawet mnie nie znał! Zachowywał się niczym rozpuszczony dzieciak, któremu nagle zachciało się cukierków i koniecznie musi od razu wpierniczyć całą paczkę…
Ja nie zamierzałam dać się skonsumować!
Klnąc, na czym świat stoi zrzuciłam ciuchy i weszłam pod prysznic, puszczając na siebie zimną wodę. Panie Jashinie, daj mi świętą cierpliwość i nie pozwól, abym rzuciła się na tego idiotę. W jakimkolwiek tego słowa znaczeniu.
"Zachowywał się niczym rozpuszczony dzieciak, któremu nagle zachciało się cukierków i koniecznie musi od razu wpierniczyć całą paczkę…
OdpowiedzUsuńJa nie zamierzałam dać się skonsumować!" Uwielbiam ten fragment xD You made my day! :D
Ogólnie wszystko idzie w odpowiednim kierunku. Oby na 'misji' dała się jednak skonsumować xD i porwała się w wir emocji. Boże, co ja piszę ^^
Zawsze będzie mnie już dziwił fakt Sasoriego, który okazuje zainteresowanie czymś innym niż swoimi lalkami i Deidarą xD (Chociaż może to nie w tym opowiadaniu. :P)
Weny Synek i szybkiego dodania kolejnego rozdzialiku :**
Emma
Chwała Ci za rozdział tym bardziej w dniu moich urodzin! :D Kocham Sasoriego za ten rozdział jeszcze bardziej i za to że nie ma szczotki i chodzi jak ten potarganiec, mm i like it <3 Nie będzie tym razem tak długiego komentarza jak ostatnim razem ale wiedz że rozdział jest świetny, uciekam i życzę weny i weny ;*
OdpowiedzUsuńO, to w takim razie wszystkiego najlepszego! :D
UsuńHah, brak szczotki to podstawa :D:D
Świetny rozdział, nie mogłam się oderwać ani na chwilę. c: Czy tylko mi się wydaje, czy Misa ma jakieś humorki? Raz Itachi, za chwilę Sasori...
OdpowiedzUsuńPewnie za niedługo wszyscy się w tym pogubią. :o
Itachi jak to Itachi - przezajebisty, tajemniczy facet, no ale Sasori też jest cudowny. *_*
Ogólnie rozdział jest cudowny i czekam na więcej.
Pozdrawiam. :)
Dokładnie tak. Humorki/rozchwianie emocjonalne - czyli to, co uwielbiam pisać, bo z reguły sama się tak zachowuję xD Przykre to nieco, ale cóż poradzić ;) Oj, co do Itacza to ja mam plany, oj mam :D
UsuńRównież pozdrawiam ^^
Awwwwwww Sasori *.* Świetny rozdział ! Jak każdy zresztą :3 Idą razem na misje będzie ciekawie <3 A co do tych dwóch testów z chemii współczuje :/ Na kolejny rozdział postaram się cierpliwie czekać:)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
~Tamara
Tak, tak, a jutro następny test z chemii, załamać się można T_T
UsuńKolejny rozdział już się pisze, bo choć czasu nie mam, to wena jest ;)
Ohayo. :3 Na początku wielkie gomene, za moje spóźnienie, ale mnie również dręczą różne testy, szału można dostać. -,- Cóż, twoja notka była przyjemną odskocznią i umiliła mi czas siedzenia w domu i chorowania. :3
OdpowiedzUsuńZanim jeszcze przejdę do rozdziału pozwolę sobie wypowiedzieć się na temat twoich włosów, które napisałaś, że ścięłaś. :D Mianowicie dlatego, że sama od dłuższego czasu mam ochotę obciąć swoje, ale chyba brak mi odwagi. :D Dlatego bardzo cię podziwiam za taki krok. :D
Okej, teraz przechodząc do notki oczywiście będę wychwalać. Powtórzę też po raz któryś tak, że uwielbiam sposób w jaki piszesz. Rozdział niby długi, jednak czyta się do w mgnieniu oka.
Hmm.. Bardzi ciekawy pomysł z wmieszaniem w to wszystko Hebi.. Jestem też ciekawa czy odegra jakąś większą rolę, czy jest to tylko "przelotny" wątek, by bohaterka zdobyła infrmacje, których potrzebuje. Poczekamy zobaczymy, jak to się mówi.
Misa Itachi, Misa Sasori... Każda z tych "opcji" jak najbardzie mi pasuje. ;D Jakoś tak rozśmieszył mnie fakt, że Misa traktuje ich jako swoją zachciankę, a kiedy to stwierdziła, że Sasori ma do niej podobne podejście już nie było tak fajnie. :D
Nie mogę się doczekać co wyniknie z tej misji, bo czuję, że będzie się działo. :3
Pisz szybciutko, duużo weny, kochana. Buziaki. ;*
Osobiście ścinam włosy do brody jak tylko sięgną łopatek, aczkolwiek po raz pierwszy ścięłam je całkiem na krótko i powiem Ci, że jestem bardziej niż zadowolona, mimo iż moja mama stwierdziła "wyglądasz jak chłopak" x) Jednak całe życie zmuszali mnie, żebym miała długie włosy, więc teraz ich po prostu nienawidzę x)
UsuńUff... dobrze, że nie nastawiłaś się na jedną parę, bo potem by mnie dręczyły wyrzuty, gdybym wybrała tę drugą x)
Dzięki, biorę się za pisanie :)
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńsasuke-i-erin.blog.pl
Mam nadzieję, że się spodoba. Buziaki. :*
Kompletnie nie spodziewałam się, że w całą tę historię wmieszasz Hebi. A to naprawdę ciekawe zagranie. Sam fakt, że Misa z Karin się dogadują również jest interesujący, bo jakby nie patrzeć, Karin jest baaardzo podobna do Harami, a mianowicie też jest zakochana w Uchice i za nim lata. No ale tego Misa akurat nie wie. ;)
OdpowiedzUsuńSasori jest wspaniały, taki pociągający, mniamnuśny. Ale mimo wszystko kibicuję Misie z Itachim, bo to jego uwielbiam. <3
Jak zwykle nie mam się do czego przyczepić. Wszystko pięknie, poprawnie. :)
Czekam na kolejny rozdział. <3
Wmieszałam Karin, ponieważ osobiście bardzo ją lubię :) Owszem, miała swoje wkurzające momenty, ale i tak nie pobiła Sakury (co chyba po prostu nie jest możliwe x)) A na koniec była już biedna i mocno jej współczułam :(
UsuńCo do parringu nic nie mówię, bo sama nie wiem, co to będzie ;)
Pozdrawiam :)
Hejcia, kiedy można się spodziewać nowego rozdziału? (:
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie pisania, ale przyznaję, że nie wiem :) Muszę do końca września/początku października złożyć papiery do Anglii i napisać w związku z tym esej na 2tys słów, co widzę w czarnych barwach, gdyż nie mam tematu x) Dlatego też postaram się znaleźć czas, ale nie obiecuję, że dam radę we wrześniu :(
UsuńZaczynam coraz bardziej lubić Sasoriego :D Jego zachowanie i jego teksty... no aż trudno go nie lubić! Taki jakiś sympatyczny jest. No, może to określenie nie do końca do niego pasuje, ale coś w nim takiego jest xD
OdpowiedzUsuńA Konan to dosyć podstępna bestia. Ona to zrobiła specjalnie. Ale w sumie, cieszę się z tego :D Już nie mogę doczekać się misji na którą pójdzie wraz z lalkarzem.
Karin lubię, także fajnie, że ma swoją rolę także w twoim opowiadaniu. Za to nie przepadam za Sasuke, ale w tym momencie pozostaje mi obojętny. Dopóki nie ma go za dużo to jest w porządku xD
Rozdział podobał mi się. choć wydawał mi się krótszy od poprzednich. Ale może tylko ja mam takie wrażenie.
Pozdrawiam i życzę weny! :)
Ohayo! Serdecznie zapraszam na nowy rozdział po dłuższej przerwie na
OdpowiedzUsuńsasuke-i-erin.blog.pl
Buziaki. :3
Ps. Kochana, nie mogę się doczekać kiedy u ciebie pojawi się coś nowego?
Raany gdzie się podziewasz ? :CCC
OdpowiedzUsuń~Tamara