Jestem w trakcie przekopywania internetu w poszukiwaniu kolorowych soczewek kontaktowych, czarnych. Czy ktoś ma jakieś doświadczenia z circle lens? Zwykłe noszę bez problemu, jednak jakby ktoś mógł mi doradzić, z jakiej firmy złapać kolorowe oraz jakie kolory są widoczne na brązowych oczach, byłabym bardzo wdzięczna ;)
W domu będę w poniedziałek i wtedy też (lub we wtorek, jeśli się nie wyrobię) nadrobię wszystkie zaległości u was ;)
Teraz do osób, którym nie odpowiedziałam w komentarzu, ponieważ nie pozwolił mi na to net >_<
Soyeon: Też reagujesz chichotem? xD Moja mama wchodzi wtedy do pokoju i patrzy na mnie jak na wariatkę i powoli się wycofuje xD Plan Hidana działać musi, choć chyba nie tak, jak powinien, ale to akurat wina Misy :P Więcej nie powiem ;)
Ahiru: Odstępy są enterowe, ponieważ nie opanowałam klawisza tab na blogspotcie, a rozdziały mają po sześć stron worda i wydaje mi się, że dłuższe robiłyby się cięższe do przeczytania O.o No chyba, że to tylko ja jestem tak leniwa xD W każdym razie cieszę się, że Ci się podobało (^.^)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Leżałam w pokoju Hidana, czekając, aż spakuje się na naszą misję. Cały poprzedni dzień spędziłam zamknięta u Konan, próbując uniknąć odpowiedzi na wszystkie jej pytania dotyczące mojego chwilowego rozchwiania emocjonalnego, co tak zakończyło się fiaskiem.
- Mów! – wrzasnęła w końcu grożąc, że pójdzie przepytywać Paina. Oj, jego reakcji też byłam ciekawa…
- Sasori się na mnie rzucił. – Odpowiedziała mi cisza, a niebieskowłosa najwyraźniej zaniemówiła.
- Kto?
- Sasori.
- Na kogo?
- Konan! – fuknęłam zirytowana, gdy wpatrywała się we mnie z oczami niczym spodki.
- Żartujesz sobie, prawda? – Gdybym była bardziej wyczulona na pierdoły, mogłabym się spokojnie na nią obrazić…
- Chciałabym. Chociaż nie, nie chciałabym. – Uśmiechnęłam się lekko.
- Ten Sasori? Nasz Sasori?! O rany… Ale… Jak?!
Następne dwie godziny zajęło mi dokładne zrelacjonowanie incydentu, z przerwami na jej kolejne okrzyki niedowierzania, zakończone podsumowaniem: Głupi Hidan. Tak, miło wiedzieć, jak bardzo wspierała mnie w kwestii Uchihy. Cóż, w aktualnej sytuacji to właśnie on był moim największym zmartwieniem. Nie chodziło o to, że dowie się o sytuacji z lalkarzem, bo jeśli Hidan się nie wygadał, to nie miał nawet jak o tym usłyszeć. Większym problemem było moje zdezorientowanie. Chciałam Uchihy, od początku to jego sobie upatrzyłam, a tu nagle ktoś ośmielił się ingerować w moje plany, na dodatek w tak bezczelny sposób, który, o zgrozo, wcale mi nie przeszkadzał! I jak niby miałam wszystko rozegrać? Iść po najmniejszej linii oporu i zainteresować, wróć, zaciekawić się Akasuną i dobrze bawić, czy może uprzeć się na Itachi’ego, którego z czystego kaprysu sobie zażyczyłam?
Hidan nie był ani trochę użyteczny i najwyraźniej nie zamierzał pomóc mi w podjęciu decyzji, za co zaczynałam go z całego serca nienawidzić, gdyż wyśmiewał mnie przy każdej, nadarzającej się okazji. Obserwowałam z rosnącą irytacją, jak pakuje ostatni zwój i zakłada plecak.
- Przestań się tak natrętnie gapić, bo i tak ci to nic nie da. Nie mam zamiaru mieszać się w twoje prywatne bagno. – Zmrużyłam oczy jak żmija, z trudem hamując chęć zamordowania go.
- Ale nooo! Cholera jasna, Hidan, przydałbyś się na coś! – stwierdziłam wkurzona. – Albo okazał choć cień współczucia i doradził, jak mam się zachowywać! Bo z reakcji Konan jasno wynika, że takie odchyły u Sasori’ego normalne nie są! – syknęłam. Jashinista zastanowił się chwilę, po czym otworzył drzwi i wyszliśmy na korytarz.
- Owszem, ten dziwak jest ostatnią osobą, którą bym o to podejrzewał. Z drugiej jednak strony nie ma chyba w Akatsuki nikogo, kto go rozumie i lepiej zna, więc… Może wcześniej po prostu nie miał okazji pokazać nam się od tej strony – powiedział z namysłem.
- No dobrze, ale to wcale niczego nie ułatwia… - Szczerze powiedziawszy wręcz przeciwnie. Fakt, że Akasuna zwykle unikał tego typu zagrań jeszcze bardziej wyprowadzał mnie z równowagi i zapędzał w kozi róg. A to nie było fajne.
- Chcesz mojej rady? – Kiwnęłam głową. – Po prostu się dobrze baw i nie zwracaj uwagi na takie pierdoły. Jeśli Uchiha miał cię polubić, to już to zrobił, a jeśli nie, to nic poradzisz, a tylko daremnie się zmęczysz. – Westchnęłam, kiedy przekroczyliśmy próg siedziby i zobaczyliśmy czekający już na nas obiekt rozmowy. Czy raczej jeden z nich…
Hidan miał w pewnym stopniu rację. Zaczynałam zdecydowanie za dużo myśleć nad tym, jak się zachować, zamiast korzystać z nadarzających się okazji, co nie było w ogóle w moim stylu. Uchiha natomiast zmierzył nas znudzonym spojrzeniem i ruszył naprzód, całkowicie olewając.
- Opowiedz mi o tej twojej kuzyneczce – zagadnął siwowłosy nagle, zupełnie zbijając mnie z pantałyku.
- Skąd ty…?
- Lider. – No oczywiście, ciotka-klotka musiała się ze wszystkimi podzielić tą jakże radosną nowiną.
Westchnęłam zrezygnowana. Tak właściwie, to nawet nie wiedziałam, jaka ta dziewczyna jest, poza tragicznym, pierwszym wrażeniem, które wcale nie pomagało mi wypowiedzieć się obiektywnie. Nie wspominając, że doprowadziła mnie do szału.
- Zarozumiała, niezbyt silna, ale podejrzewam, że niezły z niej mózg, skoro zajmuje się eksperymentami. Pusta, irytująca, a z wyglądu… podobna do mnie. W pewnym stopniu. – Czy mi się to podobało czy nie. Hidan patrzył na mnie przez chwilę z nieodgadniony wyrazem twarzy, po czy wybuchnął głośnym śmiechem. – Co? – Nie miałam pojęcia, o co mu chodziło, dopóki się nie uspokoił na tyle, by mi odpowiedzieć.
- Wiesz, że, poza umiejętnościami, był to dokładny opis twojej osoby? – spytał, a mnie zamurowało.
- Ty chyba kpisz! – O nie, nie. Ja zdecydowanie nie byłam tak wkurwiająca, nadęta i wpatrzona w siebie! – Ja mam jedynie zdrową i odpowiednią samoocenę, a ona szła z nosem wycelowanym w sufit!
- No patrz, czyli tak, jak ty! Wiesz, co ci powiem, kochanie? – Hidan pochylił się i spojrzał mi w oczy, uśmiechając się szelmowsko. – Myślę, że to właśnie przez wasze podobieństwo tak cię zdenerwowała. – Zmrużyłam oczy i prychnęłam, odpychając go od siebie i ruszając za znikającym już w oddali Uchihą. – Brednie – rzuciłam jeszcze, a odpowiedział mi cichy śmiech. Wstrętny drań. Nawet, jeśli faktycznie istniało między nami jakiekolwiek podobieństwo, to z pewnością nie z charakteru. Ja nie chichotałam jak wariatka, podlizując się wszystkim na około i wciskając brunetowi kit, jakim to on nie jest ósmym cudem świata. Do którego zresztą było mu dalej, niż bliżej.
Gdy około dwóch godzin później ponownie stanęła przede mną fioletowowłosa, z trudem powstrzymałam przekleństwo, obserwując, jak doczepia się do bruneta niczym rzep i zaczyna trajkotać bez sensu, ładu, składu czy czegokolwiek, co świadczyłoby o tym, że posiada choćby zalążek mózgu. Z czystą satysfakcją rzuciłam Hidanowi znaczące spojrzenie, a on wywrócił jedynie oczami i z niedowierzaniem obserwował jej umizgi. Po około dziesięciu minutach ja byłam jak tykająca bomba zegarowa, a on to dusił się ze śmiechu, to intensywnie nad czymś myślał, co sprawiło, że zaczęłam się o niego poważnie martwić. Nie, żebym wątpiła w jego umiejętność używania szarych komórek, ale to jednak nie było normalne. Każdy, kto go choć trochę znał, wiedział, że Jashinista kierował się tym, co podpowiadała mu jego dolna część ciała.
- Czy gdyby na miejscu Uchihy był Sasori, to też byś się tak wkurzała? – spytał nagle, a ja przystanęłam na moment. Skąd miałam wiedzieć? Mój jedyny kontakt z lalkarzem miał miejsce w jego pokoju, co jeszcze nie do końca do mnie docierało. Nie znałam go, nie miałam pojęcia, kim jest i jaki jest. Itachi’ego obserwowałam dłużej, więcej więc o nim wiedziałam. Nie, żebym go przez to bardziej lubiła, bo jego po prostu ciężko było w ogóle tolerować, o sympatii nie wspominając. W końcowym rozrachunku wychodziło zatem na to, że nie ma różnicy między jednym a drugim, a mimo to coś było inaczej… Coś, czego jeszcze nie potrafiłam określić, choć podejrzewałam, że była to po prostu moja zachcianka.
- Nie wiem, raczej nie. To nie jego mi się zachciało. – Siwowłosy pokręcił głową zrezygnowany i westchnął ciężko.
- Chwilami jesteś straszna. Traktujesz go jak zabawkę. Może dlatego nie chce cię do siebie dopuścić i unika jakiegokolwiek bliższego kontaktu? – Zamrugałam.
- Hidan. To najmądrzejsza wypowiedź jaka kiedykolwiek wydostała się z twoich ust – stwierdziłam, na co kopnął mnie w tyłek i poczochrał włosy.
Nie dość, że była najmądrzejsza, to jeszcze prawdopodobnie do bólu trafna. Jednak to nie tak, że myślałam o nim jak o rzeczy, którą chcę. Nie, to było coś więcej, ponieważ na samą myśl o nim, przechodziły mnie ciarki. Ton jego głosu, drażniący oddech na policzku, ręka na mojej talii. To wszystko sprawiało, że pragnęłam mieć go bliżej siebie, bez względu na to, ile miało mnie to kosztować. Wywoływał u mnie reakcje, których do tej pory nie doświadczyłam, będąc przelotnie z innymi mężczyznami. Było w nim coś, co mnie do niego ciągnęło, czy tego chciałam, czy nie. Z drugiej strony… Nie. Musiałam jak najszybciej wyrzucić Akasunę z mojej głowy i przestać wszystko komplikować, choćby dla świętego spokoju.
Wpatrywałam się w plecy Uchihy czując nieprzyjemny uścisk w podbrzuszu i nasilające się mdłości, gdy on nagle odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy. Jak zwykle miał ten sam, beznamiętny wyraz twarzy, a jednak dostrzegłam coś, co jeszcze bardziej mnie sfrustrowało: irytację. Tylko niby z jakiej racji to on wyglądał na pokrzywdzonego, skoro to ja byłam na straconej pozycji? Dopiero po chwili dotarło do mnie, że wpatrywał się w dłoń Hidana, spoczywającą od pewnego czasu na moim ramieniu. Jego oczy były zmrużone, a mnie ogarnęła przemożna chęć wytłumaczenia mu, że między mną a Jashinistą niczego nie ma, którą jednak natychmiast w sobie zdusiłam, przypominając sobie, jak traktował mnie od momentu, kiedy pojawiła się Harami. Jakbym była jakimś cholernym wirusem, nie wspominając już o tym, że zaczął mnie kompletnie ignorować tylko po to, by ją powychwalać i sobie z nią porozmawiać, podczas gdy we mnie narastało to przerażające poczucie niższości, które nie miało prawa bytu w przypadku mojej osoby.
Prychnęłam pod nosem i usłyszałam cichy śmiech Hidana.
- No popatrz, czyli jednak nie ma cię gdzieś. – Jeśli to było coś, co właśnie wywnioskował z zachowania bruneta, to powinnam się chyba mocno zastanowić nad zmianą mojego Guru Dobrych Pomysłów. – Dobra ludzie, rozdzielamy się! – zawołał po chwili, a ja spojrzałam na niego przerażona. – Ja i Makari idziemy do siedziby, a wy zmywajcie się do Konoha.
Obserwowałam z rosnącą irytacją, o dziwo mieszającą się z bezradnością, jak brunet z trudem odkleja od siebie dziewczynę, która właśnie patrzyła na mnie wzrokiem bazyliszka.
- Dlaczego to właśnie ty z nim idziesz? Zamieńmy się! – Aż się we mnie zagotowało, ale jej najwyraźniej bycie bezczelną nie przeszkadzało. Podeszłam do nich i odetchnęłam cicho, starając się choć trochę opanować.
- Dlaczego? Naprawdę musisz zadawać tak głupie pytania? Przecież to oczywiste: Bo jestem lepszym shinobi – wycedziłam, na co ona tylko prychnęła.
- Pewnie idziecie jedynie na zwiady, więc nie ma różnicy, kto z nim pójdzie! – odparła, a ja do końca straciłam cierpliwość.
- Dobrze, a więc dlatego, że ja tak chcę. – To co zamierzałam zrobić, było najgłupszą rzeczą, na jaką mogłam wpaść, ale wydawała mi się ona najbardziej efektywna.
Dlatego też sekundę później moja dłoń była zaciśnięta na płaszczu Uchihy i został on mocno pociągnięty w dół, aż nasze usta się zetknęły. Spod półprzymkniętych powiek widziałam szok malujący się na jego twarzy, a mimo to nie wyglądało na to, że zamierza się odsunąć. Czując rozlewające się po mnie ciepło i mięknące kolana, przejechałam językiem po jego wargach aż lekko je rozchylił, a następnym, co zanotowałam, była jego dłoń na moich plecach. Uśmiechnęłam się kącikiem ust i z trudem zmusiłam do odsunięcia od niego. Spojrzałam złośliwie na Makari, która po raz pierwszy została bez słowa.
- On jest mój, więc wybij go sobie z głowy – oświadczyłam tonem nieznoszącym sprzeciwu, całkowicie ignorując zaciesz na twarz Jashinisty, a następnie pociągnęłam Uchihę w stronę ścieżki prowadzącej do Konoha. – Idziemy – rzuciłam, ani na moment nie puszczając jego ubrania.
- Odbiło ci. – Doszedł do mnie jego lekko zduszony ton głosu, gdy już Harami i Hidan znaleźli się poza zasięgiem naszego wzroku i słuchu. Zabrałam rękę, a następnym, co poczułam, był ostry ból w nadgarstku i moje plecy uderzyły o pień drzewa. Zobaczyłam nad sobą twarz wściekłego Uchihy, po czym przez myśl mi przemknęło, że właśnie powinnam żegnać się z życiem. – Jesteś całkowicie walniętą, histeryczną wariatką!
- O przepraszam bardzo, ale akurat do histeryczki mi daleko! I nie podnoś na mnie głosu, bo to wszystko twoja wina! – odwrzasnęłam do niego, starając się nie zwracać uwagi na fakt, że przyszpilał mnie do drzewa własnym ciałem i prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z każdego z dreszczy, które przebiegały przez moje.
- Moja wina?! Do reszty zdurniałaś… - Spróbowałam się wyrwać, ale w odpowiedzi posłał mi pełne politowania spojrzenie.
- Oczywiście, że twoja, a niby czyja?! Od samego początku traktowałeś mnie jak skaranie boskie, ale jej umizgi to ci nie przeszkadzały! Lepiła się do ciebie przez cały czas, ale gdy ja tylko spróbowałam się do ciebie zbliżyć, zachowywałeś się jak przerażony pięciolatek! – Może lekko przesadzałam, ale jego ignorancja wyłaziła mi już uszami. – Niczym się nie wyróżnia, nie jest ode mnie lepsza, zachowuje się jak kompletnie opóźniona, tępa lala, a ty nic, tylko się jej dajesz! Z jakiej niby, cholernej racji?! I jeszcze próbujesz wszystko zwalić na mnie! Jestem ostatnią osobą, która zawiniła i nie zrobiłam nic, by zasłużyć sobie na takie traktowanie z twojej strony, ty skretyniały, nieczuły bucu! – Czy ja naprawdę wydzierałam się na pół lasu tylko dlatego, że puściły mi nerwy?
- Jesteś zazdrosna? – Patrzył na mnie wyraźnie zaciekawiony, a w kąciku jego ust błąkał się niemal niewidoczny uśmiech. Ja natomiast otwierałam i zamykałam usta niczym złota rybka, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Bo to przecież nie mogła być prawda. Owszem, byłam zła, wkurzona, zirytowana, ale to dlatego, że nie znałam przyczyny, dla której traktował mnie na równi z bakterią, a nie… Nie, nie, nie. Nie było mowy o żadnej irracjonalnej zazdrości, aż tak obłąkana nie byłam.
- Bredzisz. Masz urojenia. – Odwróciłam wzrok, udając, że nie dostrzegłam satysfakcji na jego twarzy.
- No proszę. Dotychczas sądziłem, że jedynym powodem, dla którego za mną łaziłaś…
- Nie łaziłam za tobą, napatoczyłeś się po prostu!
- …były twoje chore zachcianki. Do głowy mi nie przyszło, że możesz tak na poważnie. – Pochylił się bardziej, a jego chłodny oddech połaskotał moją szyję i odniosłam wrażenie, że jeszcze trochę i będzie mnie zbierał z ziemi. Zacisnęłam dłonie na jego ramionach, gdy pozostawił językiem mokry ślad na moim obojczyku, a palce wsunął w kieszonki moich spodenek, drażniąc mnie przez ich cienki materiał. – W życiu nie spotkałem tak niezrównoważonej osoby jak ty. – To chyba nie był komplement, a ja nie byłam w stanie dłużej się nad tym zastanowić, gdy naparł wargami na moje usta, a jego język wśliznął się w ich wnętrze. Mój oddech przyspieszył, kiedy przejechał nim po moim podniebieniu i z trudem powstrzymałam jęk, który chciał się ze mnie wydobyć na zewnątrz.
Dlaczego to robił, skoro uważał mnie za utrapienie i nie chciał mieć ze mną nic wspólnego? Nie byłam w stanie nawet się nad tym zastanowić, gdy przyciągnęłam go bliżej siebie i oddałam pocałunek. Tym razem nie był on łagodny i spontaniczny, a natarczywy, niemal dominujący. Tym razem westchnęłam prosto w jego usta, czując, jak wsuwa kolano pomiędzy moje nogi. Ogarnęło mnie to samo, nieznośne ciepło co z…
Odepchnęłam go mocno od siebie.
- Dość. – Unikałam jego wzroku. Co ja wyprawiałam? Właśnie odsunęłam Uchihę, wychodziło więc na to, że postradałam zmysły.
- Czyli jednak jesteś z Hidanem. – Zaniemówiłam na taką konkluzję, najbardziej mylną, do jakiej mógł dojść, z drugiej strony na inną nie miał jak wpaść.
- Nie jestem. Wybacz, ale chodźmy już. – Minęłam go, starając się nie patrzeć w jego stronę, aby nie widzieć wyrazu jego twarzy. Nie, nie, nie, to nie tak miało być… - Kurwa. – Czy naprawdę tylko na tyle było mnie stać? Byłam o krok od osiągnięcia celu i co? Nagle mi się odwidziało, a wszystko przez tego zboczonego idiotę i jego zaciekawienie. Byłam walnięta, czy może właśnie odkrywałam w sobie jakieś dziwne, masochistyczne zapędy? Bo normalne to z pewnością nie było.
Potrzebna mi była Konan, zaraz, natychmiast. Musieliśmy jak najszybciej zrobić zwiad w Konoha, żebym mogła wrócić i iść do niej po radę albo miało mi do końca odbić, byłam o tym przekonana. Poza tym ona jako jedyna orientowała się w całej sytuacji, nie licząc Hidana i Paina, ale żaden z nich nie nadawał się do babskich rozmów.
JESTEŚ GENIALNA, KOCHANIE!!! W życiu nie podejrzewałam, że ona go wtedy pocałuje! Jejku! Ale mnie zaskoczyłaś. Ah ten Uchiha... <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że poprzedniego rozdziału nie skomentowałam, ale tak jakoś wyszło. Wiem wiem, żadna wymówka, wybacz. <3
Dziś króciutko. Rozdział świetny, bez błędów, więc brawo. :)
Buziaki!
Haha, cieszę się, że był element zaskoczenia, postaram się utrzymać atmosferę w następnych rozdziałach i nie zrobić z tego jakiegoś pornucha xD
UsuńNic się nie stało, spoksik ;)
Pozdrawiam! ^^
Ok muszę przyznać, że to było niezłe. Ten pocałunek.. Genialny moment zaskoczenia!
OdpowiedzUsuńI Hidan powiedział coś mądrego. Świat się kończy!
Jestem bardzo zadowolona z tego, co miało miejsce na samym końcu. Świetnie, że przypomniała sobie o pewnej osobie czekającej w organizacji ;)I bardzo dobrze, że u niej też zaczyna się powoli to 'zaciekawienie'. :D
Cały rozdzialik boski *.*
Ale jestem zawiedziona, że mnie o nim nie poinformowałaś ;_;
Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Emma
TO BYŁO GENIALNE!
OdpowiedzUsuńZnalazłam tego bloga stosunkowo niedawno (czyt. przedwczoraj) i od samego początku stał się on moim ulubionym ;)
Ahhh, Uchiha <3
Wszystko świetnie opisane i płynnie się czyta.
Z niecierpliwością czekam na siódmy rozdział.
Pozdrawiam.
Yay, cieszę się niezmiernie z nowej (zadowolonej przede wszystkim) czytelniczki i witam Cię serdecznie!! (^.^) To teraz postaram się utrzymać Twoje zainteresowanie ;)
UsuńOczy powiększyły mi się do wielkości pięciozłotówek kiedy czytałam jak Misa i Uchiha się pocałowali! I nadal nie mogę uwierzyć! Szalona dziewczyna, nie ma co. Dobrze że nie zapomniała o Sasorim, te jego oczy i w ogóle wszystko, jest taki podniecający, że aż go kocham. Ale nie wiem już który z nich lepszy! Moim ulubionym akasiem jest Saso, ale Itachiego w takiej odsłonie też uwielbiam. Ogólnie rozdział bardzo przyjemny :D A Makari? Brr, nie żeby coś ale to dziewczę działa mi na nerwy jak mało kto. Najbardziej ze względu że zachowuje się tak słodziuchnie w stosunku do Uchihy. Czekam na rozwinięcie tego miłosnego trójkącika i co byś nie napisała to chyba będę zadowolona :D To chyba najdłuższy komentarz jaki u Ciebie zostawiam ;) Życzę weny i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńCóż mogę rzec? - Nyahahahaha! xD
UsuńPrzyznam szczerze, że na początku w tym opowiadaniu Sasori'ego nie planowałam, ponieważ był główną postacią na poprzednim blogu, ale jako, że jest on moim bezkonkurencyjnym ulubieńcem - musiałam xD Teraz sama będę walczyć, z kim ma być, a może jeszcze... a, już nic xP
Co do Makari, to z nią nie mam większego problemu, ponieważ mam z nią wszystko zaplanowane x)
Dzięki wielkie i pozdrawiam :)
*___________*
OdpowiedzUsuńŁooooo! *W*
Boże, jak słitaśnie! *V*
Normalnie żygam tęczą, sram gwiazdkami! *Q* Again *^*
Ale i tak wolę Sasora! *3* Wybacz Itachi, takie jest życie ;/
Kurde za dużo zajebistości w jednym rozdziale. Wszystko było takie KAWAII!!! I wgl <33333
Koffam! <3333333333
Pozdrawiam i życzę więcej SWEEEET rozdziałów!
Papatki ;**
Hahaha, muszę się przyznać, że Twój komentarz całkowicie rozłożył mnie na łopatki xD Dziękuję! Cieszę się, że Ci się podobało do tego stopnia xD
UsuńPozdrawiam!
Ohayo!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy w ogóle potrzeba mówić, że ten rozdział był świetny? To chyba oczywiste. ;D
Nie spodziewałam się, że Misa pocałuje Itachi'ego. Odważna babka, chodź ja nie należę do cichych, szarych myszek na coś takiego bym się nie odważyła. Chyba, że już w jakimś stanie obłąkania. xD Niby ta dziewczyna lepiąca się do niego mogła Misę w coś takiego wprowadzić. ;D
Za to opis ich drugiego pocałunku, z inicjatywy Uchihy.. Kawaii! *.* Pięknie opisałaś tą scenę, zakochałam się w niej. Aghh Misa, dleczego go odepchnęłaś? :c A mogło być tak fajnie. ;c
Teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, tym bardziej, że na przeszkodzie ich miłości stoi Sasori. ;D Oboje są cudowni, obu ich wielbię, dlatego też chyba nie potrafiłabym wybrać.
Przy okazji zapraszam cię na nową notkę na sasuke-i-erin.blog.pl
Pozdrawiam gorąco, buziaki. ;*
Hah, jeśli nie miałabym pewności, że nie zostanę po fakcie wykopana w kosmos, to tez bym się nie poważyła xD
UsuńAch, Sasori musi być! Myślałam, że tym razem się bez niego obejdzie, ale to po prostu silniejsze ode mnie x) Rezerwuję dla niego co gorętsze sceny xD - Nie, pomińmy to :P
Pozdrawiam! ^^
Booooosze ! Znalazłam twojego bloga wczoraj i przeczytałam jednym "tchem" :D Bardzo fajnie się zaczyna i mam nadzieje że się tak utrzyma , chociaż Mikari ma ostry charakter i nie pozwala sobą pomiatać co mi się podoba bardzo to jest jednak zbyt pewna siebie ale mimo to i tak uwielbiam twoje opowiadanie <3 Trzymam kciuki że zostawisz Uchihe i weźmiesz Sasoriego <3 uwielbiam go i mam nadzieje że to On będzie z Mikari :** POZDRAWIAM !!! I czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuń~Tamara
Yay, nowa czytelniczka!! Witam Cię serdecznie!! (^.^) Jest pewna siebie, ponieważ, gdy ją tworzyłam, byłam po starym blogu, a także maratonie mang shoujo, w których bezradność, bezdenna głupota i ciapowatość bohaterek całkowicie mnie sponiewierały, przez co postanowiłam nie kreować już nikogo w tym stylu biednej księżniczki x) Co oczywiście nie znaczy, że nie będzie miała swoich chwil słabości ;)
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało! ^^
Pozdrawiam!
Tak, też reaguję chichotem xD I moja mama również dziwnie się na mnie patrzy, aż mnie to przeraża, na szczęście teraz prawie zawsze puszczam głośno muzykę jak czytam, to nic nie słyszy ^^ Dobrze, że tym razem też to zrobiłam, bo gdy przeczytałam o pocałunku Misy i Itachiego, to znowu mnie napoadło :P
OdpowiedzUsuńOczywiście, nie obyło się bez dobrych rad HIdana. Nie ma co, Misa cudownego doradcę sobie znalazła ;p Chcociaż, o dziwo, teraz tak z sensem gadał i nawet przyznaję, że chyba ma trochę racji. Powiem Ci jeszcze, że bardzo mi się podoba to, że w twoim opowiadaniu nie jest skończonym, zboczonym idiotą i czasem też powie coś mądrego :) Uwielbiam go u Ciebie :D
Zatkało mnie, gdy Itachi przygwoździł Misę. Ja już kompletnie go nie rozumiem. Jedyne wytłumaczenie, jakie mi się nasuwa, to albo chciał ją zdenerwować, albo to on naprawdę był zazdrosny o Hidana.
Tak naprawdę, to Misy też coraz bardziej nie ogarniam, ale lubię ją i to jej niezdecydowanie :P
Hmm...tak się zastanawiam, czy Itachi byłby zazdrosny, gdyby dowiedział się o Sasorim...
Biedna Konan, teraz Misa będzie ją dręczyć swoimi problemami :D
Świtny rozdział, bardzo przyjemnie mi się go czytało...tylko ja chcę więcej! xD Nie mogę się doczekać następnego, dlatego życzę weny i czasu :) Pozdrawiam! :)
Hidan jest na swój sposób słodziachny, nie chciałam więc robić z niego zbola, za bardzo go lubię x)
UsuńCo do motywów Itachi'ego, to wszystko się będzie powoli wyjaśniać, zwłaszcza w kwestii Harami, bo już sobie wszystko wymyśliłam, także teraz proszę jedynie o cierpliwość ;)
Oj tak, normalnie to mi przypada rola Konan, także będzie mi łatwo dopasować jej odpowiedzi xD Ciężki żywot pocieszycielki... x)
Dzisiaj (jak tylko ogarnę ten burdel, który zagościł w moim pokoju xD) biorę się za pisanie rozdziału, a jutro/pojutrze powinnam go skończyć :D
Pozdrawiam! ^^
Po kolejnym wspaniałym rozdziale, który napisałaś, pomyślałam, że nie mam na co dłużej czekać i muszę wreszcie skomentować, skoro czytam, bo inaczej byłoby to nie fair.
OdpowiedzUsuńNa początku muszę przyznać, że jest to jedno z najlepszych opowiadań o Akatsuki, na jakie w ostatnim czasie zdarzyło mi się natknąć. Nie dość, że piszesz naprawdę dobrze, to ma się wrażenie, że całość jest szczegółowo dopracowana, tak, jakby każdy wyraz, którego używasz był dokładnie przemyślany. No i stosujesz ciekawe porównania, co również mi się podoba.
Fabuła od początku potrafi zainteresować i jest w niej nawet coś oryginalnego, co przykuwa uwagę (choćby przyjaźń głównej bohaterki z Hidanem). Postaci mają swoje ciekawe charaktery i nie są płytkie ani bez wyrazu. Sama główna bohaterka posiada naprawdę interesującą przeszłość. Poza tym, ze swoją kapryśną osobowością, trochę denerwuje, trochę bawi, ale nadal ma się co do niej pozytywne odczucia. Ja osobiście bardzo ją polubiłam i za każdym razem kibicuję jej, zwłaszcza, jeśli chodzi o jej plany wobec Itachiego. Choć wątek z Sasorim także przypadł mi do gustu.
Twoje opowiadanie wciągnęło mnie już od Prologu, a teraz z radością i ogromną przyjemnością przeczytałam rozdział VI.
Dobra, zignoruj to co napisałam powyżej. Prawda jest taka, że uwielbiam twojego bloga ^^ Huehuehue ^^
Pozdrawiam gorąco! Życzę weny!
Yaay, nowa czytelniczka! ^^-
UsuńAż mi wstyd jak mnie tak chwalisz, teraz będę musiała się jeszcze bardziej starać ;)
Haha, postać Misami chyba nie da się jednoznacznie polubić lub znienawidzić, ale o to właśnie chodzi, nie chciałam, aby była taka... jednowymiarowa.
Dziękuję Ci bardzo i pozdrawiam! ^^
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńsasuke-i-erin.blog.pl
Pozdrawiam gorąco. :3
Khe khem, czekam, moja droga!
OdpowiedzUsuńHalo halo my tu czekamy na rozdział, nie zaniedbuj nas!:P
OdpowiedzUsuń