3 stycznia 2014

IX. "Headed towards a fucked up day..."

 Przepraszam za ten poślizg, ale średnio byłam w stanie publikować coś po Sylwestrze x) Mam nadzieję, że bawiliście się tak samo dobrze ;)
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



- Jaki jest plan działania? Bo jak sądzę, masz jakiś? – Lalkarz stał przy oknie i wpatrywał się w zatłoczoną ulicę. Zatrzymaliśmy się w motelu niedaleko siedziby Hokage, ale jak to mówią: najciemniej zawsze pod latarnią. Do tej pory ta metoda mnie nie zawiodła, jednak same szanse na to, że ktoś rozpozna w Konoha zarówno mnie, jak i jego, były marne.

- Daj mi się ogarnąć – mruknęłam, rzucając plecak na łóżko i wyjmując z niego kilka zwojów. Przyjrzałam im się krytycznie, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Powinnam zaopatrzyć się w końcu w jakieś porządne techniki, które nie wymagałyby umiejętności klanowych. Inna sprawa, że byłam na nie zbyt leniwa…

- Za chwilę ma się pojawić mój Chowaniec, przyniesie nam notatki od Karin. Do tego czasu pozostaje nam się jedynie odprężyć. – Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy odwrócił się i spojrzał na mnie wymownie. Wzruszyłam ramionami, udając niewiniątko, na co pokręcił tylko głową.

- Widzę, że już ci się humor poprawił – rzucił złośliwie, a ja momentalnie się nachmurzyłam.

- Nie mam w zwyczaju rozwodzić się nad pierdołami – fuknęłam rozjuszona. W tamtej chwili nie miałam najmniejszych chęci rozmyślać na temat Uchihy, nie, kiedy sprawa była według mnie najzwyczajniej w świecie chwilowo zawieszona.

Rozległo się ciche pufnięcie i czarny kot rozłożył się na moim łóżku. Do jego pleców czerwoną wstążką przywiązana była wiadomość od Hebi. Ignorując natarczywy wzrok Sasori’ego odwiązałam ją i rozłożyłam.

- Laboratorium leży na północ od wejścia do wioski, jakiś kilometr od muru. To niedaleko Lasu Śmierci. Strzeżone jest przez jeden oddział ANBU w środku i trzy drużyny na zewnątrz. Razem Jest to jakieś trzynaście osób, ale ta liczba nie jest pewna. Drużyny na zewnątrz zmieniają się co wieczór o siódmej. Wtedy będziemy mieli szansę wykorzystać zamieszanie. – Zgniotłam kartkę i jęknęłam zrezygnowana. – Co do przedostania się do głównej biblioteki, to szanse na przejście niezauważonym jest niemal nierealne. Tak czy siak będziemy musieli walczyć – dokończyłam. Miałam taką cichą nadzieję, że jednak obejdzie się bez robienia rozpierduchy, ale najwyraźniej mój limit szczęścia już dawno się wyczerpał  i teraz miałam tylko dostawać od życia w dupę.

- O które dokumenty chodzi młodszemu Uchiha? – spytał czerwonowłosy, a do mnie dopiero wtedy dotarło, że był kiedyś partnerem gadowatego, musiał więc mieć chociaż ogólne pojęcie o jego badaniach.

- O jakąś teczkę zapieczętowaną przez trzeciego Hokage. Badania w niej zawarte pochodzą z Wojny Shinobi. Podobno Orochimaru miał problem z otworzeniem jej, ponieważ nie rozgryzł, jak nałożona pieczęć działa – wyjaśniłam, na co kiwnął głową.

- Po wejściu do środka ja zajmę się szukaniem teczki, a ty przytrzymasz ANBU – zakomenderował lalkarz, na co uniosłam brwi. – Dasz sobie radę, prawda? – Jego pytanie było czysto retoryczne, co nie do końca mi się spodobało, aczkolwiek jego wiara w moje umiejętności nieco mi schlebiała.

- Skąd ta pewność? – zainteresowałam się i nagle przyszło mi na myśl, że on może wiedzieć o Akatsuki więcej niż ktokolwiek inny, nie licząc oczywiście Lidera.

- Czytałem raport Uchihy – odparł bez cienia skruchy, że wpycha się tam, gdzie go nie trzeba.

- Po co? – Nie byłam pewna, czy chcę to wiedzieć, ale spokoju też nie zamierzałam mu dać.

- Mówiłem ci już. Zaciekawiłem się. – Na jego ustach pojawił się leniwy uśmiech, a ja na moment zapomniałam, jak się oddycha. Jego wygląd był bardzo nie fair… Usadowił się na moim łóżku tuż obok kota i pogłaskał go po głowie, na co ten wstrętny, mały szmatławiec, którego ja oswajałam latami, zamruczał zadowolony. Szczęka lekko mi opadła i zmrużyłam oczy zirytowana.

- Zdrajca – warknęłam do zwierzęcia, na co miauknęło głośno i spojrzało na mnie przeciągle. – Jesteście siebie warci – dodałam, a Sasori zaśmiał się pod nosem.

- Do siódmej jeszcze trochę czasu, a ty wspominałaś coś o relaksie – stwierdził nagle i tym razem to ja się zaśmiałam.

- Chyba kpisz – rzuciłam, natychmiast odwracając się w stronę wyjścia z zamiarem ucieczki. O nie, nie, żadnych więcej takich dziwnych sytuacji, jak za pierwszym razem.

Nim się zorientowałam, siedziałam u lalkarza na kolanach, a kot zerknął na nas spod półprzymkniętych powiek, by po chwili zniknąć w kłębach dymu. Nawet ta cholera mnie zostawiała!

Poczułam głowę Akasuny opartą o moje ramię i po chwili do moich uszu dotarło ciche westchnięcie.

- Nie jesteś tym zmęczona? – Zamrugałam zdezorientowana.

- Czym? – Wyprostował się, a jego ręce oplotły moją talię. Przełknęłam, mam nadzieję niezauważalnie, ślinę i wpatrzyłam się w niego wyczekująco. Grzywka po raz kolejny zasłoniła mu oczy, więc odruchowo ją odgarnęłam, na co lekko drgnął.

- Podchodzeniem do wszystkiego tak emocjonalnie. Do tej pory widziałem cię spokojną tylko w momentach, w których nad czymś rozmyślałaś lub coś sobie przypominałaś. Ale gdy tylko wchodzisz w kontakt z innymi, cały twój pseudo stoicyzm szlag trafia. Nie panujesz nad własnymi uczuciami, choć początkowo byłem przekonany, że jesteś taka jak my.

- Że niby taki Deidara nie podchodzi do wszystkiego z nastawieniem totalnego narwańca? – zakpiłam, choć jego słowa kazały mi się na moment zastanowić.

- Wiesz, co mam na myśli – syknął jakby zirytowany.

- Wiem. Ale ja nie jestem jak wy – odparowałam zdenerwowana. – Sasori, pamiętam każdego shinobi, jak i nie-shinobi, któremu odebrałam życie. Pamiętam imię, dzień, sposób, technikę, słowa, które wtedy padły. Pamiętam też, jak się w tamtym momencie czułam. I chociaż nie mam wyjścia i czasem też innej możliwości, jak usunąć tego, kto stanął mi na drodze, to nie traktuję jego życia, jakby było nic niewarte. Ci ludzie mieli rodziny, przyjaciół, a ja im ich brutalnie odbierałam. Uwierz, że nie znajduję w czymś takim przyjemności. Dlatego mam wrażenie, że jeśli będę próbowała tłumić uczucia, stracę samą siebie. Moje przeżycia mnie ukształtowały, nie chcę wyrzucać ich jak zbędny balast, bo to dzięki nim mogę nadal dążyć do celu, bez zatracenia się.

- Nie nadajesz się na shinobi. – Uśmiechnęłam się lekko, gdy poczochrał moje włosy i spojrzał na mnie jakby ze zrozumieniem, chociaż może mi się tylko wydawało. – Co zrobisz, gdy osiągniesz cel? – Nie spodobało mi się to pytanie, bo sama zadawałam je sobie zbyt często. Problemem było to, że nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić sytuacji, w której dostałabym to, czego chciałam.

Milczałam, a lalkarz przyglądał mi się uważnie. Sekundę później szarpnął mój nadgarstek i rzucił na łóżko, po czym pochylił się nade mną.

- Nie wierzysz, że ci się uda – powiedział powoli. Usłyszałam irytację w jego głosie, nie wiedziałam tylko, czego ona dotyczyła. A przede wszystkim nie rozumiałam, dlaczego tak mnie wypytywał, jaki miał w tym interes. – Masz umiejętności, którymi mało kto może się pochwalić, jesteś beznadziejnie próżna i pewna siebie, a jednak z jakiegoś powodu nie wierzysz, że zdołasz osiągnąć cel. Dlaczego? – Zacisnęłam usta, próbując wstać, ale momentalnie mnie unieruchomił, chwytając za przedramiona.

- Bo ja jestem sama – syknęłam zrezygnowana i wkurzona jednocześnie. Nienawidziłam, gdy ktoś wtykał się w moje życie w tak bezczelny sposób, a jeszcze bardziej nienawidziłam samej siebie za to, że nie potrafiłam kazać mu się odwalić, tylko nagle zebrało mi się na zwierzenia, do których do tej pory nikt nie zdołał mnie namówić.

Odgarnął włosy z mojej twarzy i uśmiechnął się szyderczo.

- Jednak jesteś tylko kobietą - szepnął z takim zadowoleniem, że o mało go nie zamordowałam.

- Ty skur… - Pochylił się niżej i głos uwiązł mi w gardle. Jego oczy miały barwę ciemnej czekolady, a dłoń błądziła po moim policzku.

- Nie mówię, że to źle. – Tym razem byłam pewna, że się przesłyszałam, nie miałam jednak szansy dłużej się na tym zastanawiać, bo jego usta zamknęły się na moich, wprawiając mnie w stan całkowitego osłupienia. Nie trwał on jednak długo, bo po chwili frustracja, gniew, a może coś jeszcze wzięły górę i zacisnęłam dłonie na jego koszuli, przyciągając go bliżej siebie. Rozchyliłam lekko wargi, z czego natychmiast skorzystał, wsuwając między nie język, który gładził moje podniebienie, by po chwili musnąć usta i pogłębić pocałunek. Zrobiło mi się gorąco i z trudem łapałam oddech. Na wpół świadomie zanurzyłam palce w jego włosach, gładząc delikatne pasma i pociągając je lekko, aby pokierować jego głową. Wydał z siebie cichy pomruk, a jego dłonie spoczęły na moim udzie i brzuchu, udało mi się też zarejestrować kolano wsuwające się między moje nogi. Poczułam silny dreszcz, który przebiegł przez moje ciało i mimowolnie jęknęłam prosto w jego usta. Chwycił mnie za biodra i podniósł do siadu, a następnie przesunął, abym zajęła u niego miejsce na kolanach. Nie sądziłam, że będzie w stanie doprowadzić mnie do stanu, do którego jeszcze nikt nie dał rady, a jednak mu się to udało. Moje dłonie drżały i czułam przyjemny uścisk w podbrzuszu, który nasilał się wraz ze wzrostem temperatury mojego ciała.

Splotłam ręce na jego karku i uśmiechnęłam się lekko, odsuwając się nieco.

- A oni mówią, że jesteś sztywny – rzuciłam, na co zaśmiał się cicho.

- Jak mało kiedy – odparł ze złośliwym, aczkolwiek niemożliwie podniecającym uśmieszkiem i chwilę zajęło mi zrozumienie jego słów.

- Zboczeniec – stwierdziłam, na co wzruszył ramionami.

- Cóż mogę rzec? – Udał niewiniątko, a ja pokręciłam tylko głową.

- Już lepiej nic – odparłam, sadowiąc się wygodniej, gdy objął mnie mocniej w pasie. Pochylił się i musnął ustami zagłębienie nad obojczykiem.

- Obawiam się, że dziś nie mamy na to czasu – wyszeptał, a ja mimo wszystko, co powinnam sobie myśleć i co podpowiadał mi zdrowy rozsądek, poczułam zawód. Starałam się jednak nie dać tego po sobie poznać, ujęłam dłońmi jego policzki i uniosłam twarz, po czym złożyłam na jego wargach krótki pocałunek.

- Bywa. Biedaczku – powiedziałam sztucznie przesłodzonym głosem. W odpowiedzi usłyszałam jego śmiech.

- Kto tu jest biedaczkiem, hm? – Przejechał palcami po moim policzku i nachylił mi się do ucha. – Jesteś czerwona – wyszeptał, a ja znienawidziłam się za tę gęsią skórkę, która momentalnie pokryła moje ciało. Naszła mnie ochota, by to jego rzucić pod siebie na łóżko, zachowałam na szczęście resztki godności i zamiast tego szybko z niego zeszłam, wyplątując się z jego uścisku.

- Jak się będziemy opieprzać, to w życiu nie uda nam się dotrzeć na siódmą na miejsce – odezwałam się po chwili, poprawiając włosy i ubranie. – Naciągnąłeś mi koszulkę – dodałam naburmuszonym tonem.

- Zawsze możemy ją ściągnąć – skomentował drwiąco, a mnie do końca zamurowało. Czy to na pewno był ten sam Sasori, straszny lalkarz z Suny, o który opowiadał mi niegdyś Hidan? Nijak się miał do opisu Jashinisty. Nie był ani zimny, ani nieczuły, ani obojętny na wszystko dookoła. To znaczy jasne, był strasznym dupkiem, ale do tego zdążyłam się już przyzwyczaić i w jego przypadku nie było to aż tak negatywną cechą. Natomiast zboczenia się po nim nie spodziewałam na pewno.

- Jesteś niewyżytym kretynem – ogłosiłam, na co uniósł brwi i już otwierał usta, aby coś powiedzieć. – Cichaj! – rzuciłam i usłyszałam, jak parsknął śmiechem. – Zbieramy się, najwyżej będziemy trochę wcześniej. Nie mam zamiaru zostać z Tobą sama w pokoju ani chwili dłużej, bo jeszcze znowu się na mnie rzucisz – wyjaśniłam, zakładając plecak i odwracając się w stronę drzwi. – No ruchy!

Zwlekł się z ociąganiem z łóżka i włożył kilka zwoi do kieszeni. Musiałam przyznać, że bez tego wieśniackiego płaszcza Akatsuki, mając na sobie tylko koszulę i rybaczki ze straszliwą wręcz ilością kieszonek w kolorze jasnego brązu wyglądał, co najmniej, nieprzyzwoicie. Potargane włosy i chłopięce rysy twarzy dopełniały miażdżący całokształt, uświadamiając mnie, że moje postanowienie o niekomplikowaniu sobie życia może iść się spuścić w ubikacji. To ja miałam ochotę go rozebrać, jego chęć zrobienia tego ze mną nie była ani trochę na tym samym poziomie.

Potrząsnęłam głową, chcąc przywrócić sobie trzeźwość umysłu, co chwilowo wydawało mi się wręcz niemożliwe.

- Że to niby ja jestem niewyżyty? – Minął mnie w progu, zostawiając w osłupieniu. Przeklęłam w myślach, ale i tak mimowolnie się uśmiechnęłam. Zamknęłam drzwi i wybiegłam za nim na ulicę. Tak, przebywanie z nim nie mogło wyjść mi na złe, wydawał mi się na chwilę obecną jedyną normalną osobą, która była w stanie zrozumieć, co siedzi w mojej głowie. Nie krytykował też wszystkiego, co robiłam i mówiłam, co było ciekawą, jak i dobrą, odmianą od tego, jak zazwyczaj zwracał się do mnie Hidan. Inna rzecz, że on po prostu zrzędził na wszystko, co odwodziło mnie od siedzenia z nim w barze.

Dogoniłam czerwonowłosego, który szedł szybkim krokiem, a na jego twarzy widniało beznadziejne zadowolenie z samego siebie. Urocze, doprawdy urocze.

- Mam do ciebie prośbę, zanim dotrzemy na miejsce – zaczęłam, na co zerknął na mnie zdziwiony. – Chcę, abyś wszystko, co zobaczysz, zachował dla siebie. I pamiętał, że walka nie sprawia mi zbyt wielkiej przyjemności – wyjaśniłam. Mimo wszystko zależało mi na jego opinii i nie chciałam, by pomyślał, że jestem wariatką albo inną maniaczką.

- Dobrze wiem, że nie wyjdziemy stamtąd bez pokonania ANBU i nie sądzę, aby którykolwiek z nich miał szczęście wyjść z tego w jednym kawałku. To, w jaki sposób się ich pozbędziesz zależy tylko od ciebie i nie mnie to oceniać. Nie zajmuj się bzdurami, tylko skup się na przedarciu przez drużyny na zewnątrz. Co prawda wolę walkę na dystans, ale jeśli przeniesiemy się z walką na zewnątrz, któryś z nich może chcieć ostrzec Hokage, a więcej problemów nam nie trzeba. – Nie, żebym oczekiwała z jego strony chociaż troszeczkę pocieszenia, ale dobrze wiedzieć, że guzik go obchodziły takie mało ważne szczegóły.

- Och, nie martw się, już się nie będę zajmować bzdurami – warknęłam rozjuszona, po czym minęłam go z obrażoną miną. Może dla niego i innych to nie miało znaczenia, ale dla mnie owszem. Nie znosiłam chwil, w których Chisetsuna-sama domagała się więcej, a ja musiałam dawać z siebie wszystko, aby tylko jej nie ulec. Konsekwencje takiej ewentualności bardziej niż mi się nie podobały.

Poczułam jego palce splatające się z moimi, a następnie lekkie szarpnięcie, które odwróciło mnie przodem do niego. Zamrugałam zdezorientowana, bo jego pocieszenie było czymś, czego się najmniej w tamtej chwili spodziewałam.

- Jesteś jaka jesteś i tylko ty możesz to zmienić lub zostawić tak, jak jest. Przestań martwić się tym, co ktoś może o tobie pomyśleć, bo to nie ma żadnego znaczenia. Zawsze jesteś tak wkurwiająco pewna siebie, ale gdy przychodzi do twoich umiejętności, nagle widzę przed sobą kogoś, kogo nie chcę. Zamartwiającą się, głupią laskę. A taką przecież nie jesteś. Dlatego natychmiast daj sobie spokój z tym tematem. – Zacisnęłam usta zirytowana. Jego ton głosu był ostry, chłodny i nieprzyjemny, i do bólu kontrastował z ciepłem, jakie czułam od jego dłoni połączonej z moją. Zupełnie, jakby przeczył samemu sobie. Nie byłam tylko pewna, czy chciał powiedzieć coś, co polepszy mi humor, a nie mógł, musiał więc ubrać to w tę chamską otoczkę, czy też faktycznie miał mnie za idiotkę, ale wolał zrobić coś, aby mieć mnie z głowy. Od tego zastanawiania się nad wszystkim, co się działo, zaczynała boleć mnie głowa i wcale mi to nie odpowiadało.

Poczułam jego dłoń na mojej talii i na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Przestań tyle myśleć – powiedział cicho, a ja niestety musiałam przyznać mu rację i postarać się zastosować do tej, jakże błyskotliwej, rady.

- Człowieku… jak ty irytujesz – odparłam z niedowierzaniem. Roześmiał się i odsunął o krok.

- To pomyśl, co ja czuję, jak tylko ty się odezwiesz – rzucił złośliwie, chwilę później łapiąc mój plecak, którym w niego rzuciłam.

- Przydaj się chociaż na tyle – mruknęłam. Nie, dla niego nie było już ratunku, miał zostać idiotą na zawsze. Złośliwym głupkiem z zerowym wyczuciem i subtelnością szarżującego nosorożca.

Uśmiechnęłam się pod nosem. I w o wiele lepszym humorze chciałam skończyć tę misję.

9 komentarzy:

  1. Dobra, dziewczyno, ja już nie wiem co się dzieje. Bo jak mogę w jednej chwili kibicować Itachiemu, a chwilę później Akasunie?! No ja nie wiem po czyjej jestem stronie, tak mieszasz, że to aż... genialne :3
    A Misa powinna się cieszyć - ma dwóch niewyobrażalnie seksownych adoratorów. Ciekawe jak potoczy się misja. Zwierzenia dziewczyny o tym, że nie lubi zabijać mnie poruszyły. W końcu nie straciła swojego człowieczeństwa i dobrze!
    Ogólnie podoba mi się twój styl, łatwo i przyjemnie się czyta i wszystko wyobraża. Czekam na następny rozdział, pozdrawiam i życzę weny! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nyahaha, zamieszać muszę, w końcu ostatnio dostałam ochrzan za zbyt szybkie zakończenie historii, więc teraz nie mam wyboru, jak tylko się postarać, aby dłużej było ciekawie x)
      Cieszę się, że Ci się podoba, w ferie może uda mi się coś naskrobać ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Oj ziom muszę przyznać, że ten rozdział był MEGA. Naprawdę xD
    Nareszcie coś się więcej wydarzyło między Misą a Sasorim, poza rozmową <(^.^)> Szkoda tylko, że to nadal jest niewiele. Znasz mnie aż za dobrze w tego typu kwestiach i wiesz na co najbardziej czekam ;) Także tego. Liczę na coś w najbliższych rozdziałach.

    I tak w sumie nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że na treść tego rozdziału wpływały ostatnie wydarzenia xD Widzimy się w najbliższym czasie i musimy koniecznie to obgadać!

    A teraz tak jak wszyscy życzę Ci weny, czasu i chęci do pisania! :D

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie jak zawsze! Tylko krótko, takie mam wrażenie. Albo po prostu ten rozdział tak mnie wciągnął, że żałuję, że już się skończył. :D
    Piszesz po prostu mistrzowsko. Tak wspaniale mi się czyta Twoje rozdziały, mogłabym robić to cały czas, naprawdę. A Sasori był tutaj taki... Taki seksowny i wredny, czyli taki, jakich kobiety lubią najbardziej... ;)
    Bardzo ciekawie wplotłaś uczucia Misy odnoście zabijania innych ludzi. Dzięki temu dowiadujemy się coraz więcej o naszej bohaterce. I uwielbiam to, że tak doskonale przekazujesz jej mętlik w głowie, bo przez to ja sama (i czytając pozostałe komentarze, nie tylko ja) mam taki sam mętlik. ;) Ale kocham Itachiego i to chyba jemu będę jednak kibicować. Choć to Sasori zachowuje się fajniej. No ale Uchiha jednak... <3
    Obyś szybciej dodała kolejny rozdział, zarazo! :D
    Pozdrawiam i już tęsknię. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że sama tez jestem strasznie zadowolona z tego rozdziału, proroczy niemal był, zatem tym bardziej się ciecham, gdy go czytam xP
      Taaa, Sasori tu mi wyszedł trochę out of character (nie mam pojęcia, jak to ująć po polsku x)), ale masz rację - takich lubimy :3
      Mętlik mam również ja, z każdym rozdziałem coraz większy, żeby tylko się nie pogubić x)
      Rozdział pojawił się z opóźnieniem, ponieważ nie miałam neta przez półtora miesiąca, a testy w szkole omal mnie nie zabiły x)
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  4. Tyle Sasoriego w tym rozdziale <3333 Uwielbiam tego zboczeńca <33 Szczególnie kiedy no jest taki... Taki pociągający wręcz <3 Znaczy no ten... Zauważyłam, że w porównaniu do innych blogów, tutaj pewne cechy charakteru Hidana i Sasoriego zostały zamienione, co wcale nie jest złe, a takie nowe i interesujące (bądź też intrygujące xd) :D
    Ciekawi mnie jak napiszesz tą całą akcje, walki itp. to ja czekam na następny rozdział ;p
    Pozdrawiam i mam nadzieje, że nie każesz długo czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto nie lubi zboczeńców? x) Racja, pozmieniałam nieco ich charaktery, musiałam jakoś ułożyć wszystko na korzyść historii, co w cale nie było takie łatwe, bo nie chcę, aby wyszło z tego coś dziwnie słodziachnego xP
      Oj, mnie też to ciekawi, uwierz mi xD
      Tym razem będę szybciej ^^
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. SASOOORI <3 Kocham kocham kocham ! :) Czeka na next :) Mam nadzieje ze teraz będzie troszkę szybciej , chociaż wiem że nie masz też czasu pewnie tylko na to :/ Ale będę czekać :) I życzę weny :*
    ~Tamara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój entuzjazm zawsze mnie miażdży i aż chce mi się pisać! xD Żeby jeszcze mi tylko czasu na to starczało, niestety z nadchodzącymi maturami jest coraz gorzej T_T Ale postaram się nie robić aż tak długich przerw ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń