14 maja 2014

XII. "I push you to the limits 'cause I just don't care..."

No to tak: 
Przepraszam za zwłokę, matury mnie wykańczają i średnio mam czas na cokolwiek, łącznie z blogiem. Została mi chemia w piątek i ustny polski w przyszłym tygodniu, jednak znalazłam chwilę, aby naskrobać rozdział :) 
Proszę o wyrozumiałość - egzaminy się same nie napiszą, niestety. 
Za wszelkie błędy przepraszam, lecę na twarz x)

Dedykacja dla Emmy, zboczucha jednego ;)

Enjoy:
(świetnie mi się do tego pisało ;))

Wychyliłam głowę z łazienki, nagle czując dziwne skrępowanie. Teraz mi się na wstydliwość zebrało… Lalkarz siedział przy biurku i patrzył na mnie ze zniecierpliwieniem.

- Dłużej się nie dało? – spytał zrzędliwie, na co pokazałam mu język, po czym przemknęłam przez pokój i rzuciłam się pod kołdrę. Szczęka mu lekko opadła i spojrzał na mnie jak na wariatkę. – Co ty wyprawiasz? Bo chyba nie zaczęłaś się nagle wstydzić?

To było dziwne i doskonale o tym wiedziałam, nie mogłam niestety nic na to poradzić. Kpina w jego głosie również niewiele pomagała. Czemu do diabła musiałam być aż tak świadoma jego obecności?!

- Nie bądź śmieszny! Masz wolne, więc idź już sobie i odchrzań się! – powiedziałam zirytowana, wskazując na drzwi łazienki, a na jego ustach pojawił się drwiący uśmiech, który sprawił, że wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz. Było oczywistym, że świetnie się bawi moim kosztem. Czy on musiał tak rozpraszać mnie tą swoją śliczną buźką? I z jakiej cholernej racji role nagle się odwróciły? To on powinien za mną latać, nie ja za nim. I właśnie to doprowadzało mnie do szału.

Rozejrzałam się i mój wzrok spoczął na wyjściu z pokoju. W sumie, mogłam spokojnie się z niego wydostać pod nieobecność lalkarza. Z drugiej jednak… 

Jęknęłam, rozczarowana samą sobą. Pieprzyć to. Zwlokłam się z łóżka i zaczęłam oglądać marionetki ustawione pod największą ścianą. Były jak żywe i z pewnością niektóre z nich wcale ni powstały z drewna, jednak to ich twarze wywarły na mnie największe wrażenie. Zimne, bez wyrazu, niemal przerażające. Zupełnie jak ich właściciel. Jak on był w stanie przy nich spać? I jak mógł sądzić, że ja będę? Zastanawiało mnie, ile tak naprawdę marionetek posiadał. Odebranie życia tylu ludziom, nieważne, że shinobi, musiało jakoś się na nim odcisnąć. Chyba, że całkiem wyzbywał się swego człowieczeństwa, tego bym jednak nie chciała.

Skrzypnęły drzwi łazienki i wyszedł Sasori w krótkich, luźnych spodenkach, ręcznikiem na głowie i szerokiej koszulce, którą zapragnęłam natychmiast z niego zerwać. Włosy miał mokre i ich kosmyki opadały mu na czoło. Aż ścisnęło mnie w żołądku i z trudem stłumiłam przekleństwo cisnące mi się na usta. Grzesznik jeden, jakim prawem tak wyglądał?!

Na mój widok uniósł brwi, zaraz jednak zdziwienie zastąpiła satysfakcja. 

- No proszę, nie przypuszczałem, że zostaniesz.
Przełknęłam ślinę, gdy odłożył ręcznik na krzesło i zbliżył się do mnie z wyjątkowo z wyjątkowo jednoznaczną miną. Cholera, było wiać, jak miałam okazję…

- No przecież nie będę paradować po organizacji w twojej koszuli, jeszcze mnie kto zgwałci po drodze – rzuciłam pozornie beznamiętnym tonem próbując rozluźnić nieco atmosferę, z marnym jednak skutkiem. Prychnął, dając mi jasno do zrozumienia, że nie do niego takie brednie. 

Stanął tuż przede mną, po czym uniósł dłoń i przejechał nią po moim policzku. Poczułam, że robię się czerwona, co potwierdził jego kpiący uśmiech. 

- Tak to sobie tłumacz – mruknął, pochylając się bliżej, aż jego oddech połaskotał moją twarz. Gęsia skórka pokryła moje ciało, a kolana niebezpiecznie zmiękły. 

- Kanalia – wyszeptałam w jego usta, które po chwili spoczęły na moich. Natychmiast przyciągnęłam go bliżej, splatając ręce na jego karku. Tak, do czegoś takiego też się mogłam przyzwyczaić. Drażniące, ale przyjemnie ciepło rozchodziło się powoli po moim ciele, oddech przyspieszył i zapragnęłam mieć go tylko dla siebie. Wszystkie dręczące mnie dotychczas wyrzuty sumienia zniknęły, zupełnie, jakby nigdy nie istniały. Byłam samolubna, to był fakt. I w tym momencie miałam to gdzieś. 

Odsunął się lekko i spojrzał mi w oczy. W jego nie dostrzegłam prawie nic. Żadnych głębszych uczuć, jedynie swego rodzaju zaciekawienie. Jednak jedną rzecz rozpoznałam natychmiast. Były pociemniałe z pożądania. I ono było dokładnie tym, czego w tym momencie potrzebowałam. Żadnych niemych obietnic i wielkich oczekiwań. Tylko to, co miało miejsce teraz. 

Nie wiem, co wyczytał z mojej twarzy, ale uśmiechnął się lekko, złośliwie. Jego dłonie znalazły się na mojej talii i przyciągnęły mnie bliżej. Jęknęłam w jego usta, gdy ponownie docisnął je do moich, po czym uniosłam ręce i wplotłam palce w jego włosy. Były w nieładzie, tak samo delikatne, jak zapamiętałam. Poczułam jego język wsuwający się między moje wargi i gładzący wnętrze ust, w taki sposób, jakby się ze mną drażnił, co z pewnością świadomie, albo i podświadomie, robił. Mój oddech jeszcze bardziej przyspieszył, gdy przeniósł dłoń na mój kark i popchnął mnie w tył. 

Opadłam na łóżko, a on nie odrywając się ode mnie chwycił mnie za ramię, po czym docisnął je do chłodnej pościeli, zajmując miejsce między moimi nogami. 

- To zły pomysł – mruknęłam pomiędzy kolejnymi pocałunkami lecz ku mojemu zdziwieniu, nie roześmiał się. Jego oddech był urywany i przez moment wydawało mi się, że się zawahał. 

- Nawet nie wiesz, jak bardzo – odparł cicho, mrużąc oczy jakby ze złością. Coś we mnie drgnęło i momentalnie wyszarpnęłam ramię z jego uścisku, następnie szybko ściągając z niego koszulę, na co zamrugał zdziwiony, a po chwili parsknął śmiechem, co rozładowało chwilowe napięcie. Uśmiechnęłam się pod nosem i odgarnęłam kosmyki opadające mu na czoło, po czym gładząc opuszkami jego twarz zatrzymałam się na ustach, które lekko rozchylił. 

Cholera, za taki widok niejedna by zabiła. Przełknęłam ślinę, mimowolnie zjeżdżając wzrokiem na jego umięśniony tors i przeklęłam cicho. Chciałam go mieć. Czy mi się to podobało, czy nie. A w tamtym momencie podobało i to bardzo. 

Idealnie odgadując moje myśli pochylił się i musnął ustami moją szyję, powoli schodząc niżej aż do zagłębienia nad obojczykiem, zostawiając mokre ślady. Westchnęłam cicho, gdy jego dłonie wsunęły się pod materiał mojej koszuli i uniosły ją wyżej. Były zimne i przyprawiły mnie o dreszcze, ale daleko im było do nieprzyjemnych. Nawet nie zauważyłam, kiedy rozpiął mi guziki rozchylił poły koszuli. Sekundę później jego palce zacisnęły się wokół moich nadgarstków i uniosły nad moją głowę, dociskając do łóżka. Chwycił je jedną ręką, a drugą sunął wzdłuż odkrytego brzucha. Wciągnęłam ze świstem powietrze, w efekcie czego na jego twarzy pojawił się wyraz satysfakcji. 

- Taka najbardziej mi się podobasz – oświadczył, patrząc na mnie z góry. Świetnie, nie dość, że psychopata i morderca, to jeszcze zboczeniec i sadysta. W innej sytuacji pewnie bym mu przyłożyła, ale w tamtym momencie nie miałam na to najmniejszej ochoty. 

- Jesteś chory – skwitowałam na wydechu, średnio mogąc wydusić z siebie coś ambitniejszego. To nie tak, że taka pozycja mi się nie podobała, bo spójrzmy prawdzie w oczy! Podobała jak cholera.
Położył drugą dłoń na moim kolanie i zmusił, bym je zgięła, przez co dotkliwiej poczułam go na sobie. Jęknęłam, gdy uścisk w podbrzuszu nasilił się. 

Kto by pomyślał, że kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji. Oto leżałam przed jakimś żałosnym osobnikiem niczym lalka, całkowicie zdana na jego łaskę, jak i niełaskę. A tej drugiej miał w sobie zdecydowaną przewagę. I co gorsza, było mi z tym niesamowicie dobrze. 

Przesunął dłoń na moje biodro, pochylił się i ponownie wpił w moje usta. Wygięłam się, czując jego tors przylegający do mojego ciała i tak bardzo chciałam go jeszcze bliżej. Dlatego, gdy tylko rozluźnił uścisk na moich nadgarstkach, zepchnęłam go z siebie u obróciłam tak, że to on znalazł się pode mną. Z trudem ukrył zaskoczenie, kiedy usiadłam na jego biodrach i uśmiechnęłam się złośliwie. Czułam, jak jest podniecony i sprawiło mi to ogromną przyjemność. Opanował się szybciej niż sądziłam, że był w stanie, po czym chwycił mnie w pasie i docisnął mocno do siebie, a z moich ust wydobył się głośny jęk. 

- Tak też może być – powiedział, patrząc na mnie pożądliwie i uniemożliwiając mi odsunięcie się choćby na milimetr. 

- No, kurwa! – wycedziłam wkurzona, na co podniósł się do siadu i jego oczy znalazły się na tym samym poziomie co moje. Było w nich coś, przez co nadal sprawiał wrażenie zirytowanego. A może to była tylko moja wyobraźnia? Zsunął koszulę z moich ramion i jego spojrzenie zatrzymało się na moim biuście, przykrytym błękitnym stanikiem. Puścił moje biodra, jednak nim zdążył cokolwiek zrobić chwyciłam w dłonie jego twarz i zmusiłam do ponownego spojrzenia na mnie, po czym delikatnie go pocałowałam. Tym razem nie było w tym pośpiechu, żądzy i chęci dominacji, tylko czułość i niepewność. Nienawidziłam się w tej chwili, tak bardzo się za to nienawidziłam. 

Rozległ się trzask, który sprawił, że momentalnie spojrzeliśmy w stronę, otwartych już na oścież, drzwi, tylko po to, by zobaczyć w nich trójkę zdębiałych shinobi. Konan wyglądała, jakby ktoś ją chlasnął w twarz, Deidara był przerażony, a dla Hidana najwyraźniej Gwiazdka przyszła wcześniej. Dopiero po chwili dotarło do mnie, jak to wszystko wyglądało z ich perspektywy i zrobiło mi się słabo. Z jękiem przepełnionym frustracją oparłam czoło o ramię Sasori’ego. Już chciałam z niego zejść, gdy syknął, przytrzymując mnie i patrząc ostrzegawczo. Uniosłam brwi, po czym z trudem opanowałam chęć ryknięcia śmiechem. Najwyraźniej jego dolna partia ciała miała sporo do powiedzenia, a on nie zamierzał ich o tym uświadamiać. Objęłam go za szyję, chichocząc jak kretynka i ignorując nieproszonych gości, którzy nadal nie wydusili z siebie niczego sensownego. 

- Czego? I jakim prawem wyłamujecie mi zamek w drzwiach? – warknął na nich lalkarz, wciąż trzymając dłonie na moich udach. 

- Ekhem… wybaczcie nam to… zajście, chciałam powiedzieć najście. – Konan odkaszlnęła najwyraźniej czując się bardzo niekomfortowo. Zabawne, to chyba ja powinnam była narzekać? Nie, żebym nie miała tego w planach. Zerknęłam na nią i zobaczyłam wypisane na jej czole: Będziesz mi się tłumaczyć! – Pain chce, abyś jutro znowu nadzorowała trening Harami. Zaczyna z samego rana z Itachim. Nigdzie nie mogłam cię znaleźć więc… - Świetnie, po prostu cudownie, jeszcze mi takiego zrujnowania humoru brakowało. Widok tej wstrętnej krowy bladym świtem z dodatkiem do pakietu w postaci Uchihy. Lepiej być nie mogło. Z drugiej strony, co mnie oni obchodzili? Na chwilę obecną tyle, co zeszłoroczny śnieg, co jednak nie zmieniało faktu, iż preferowałabym trzymać się od nich z daleka. 

- A oni? – spytała, wskazując na Jashinistę i blondyna, choć już znałam odpowiedź.

- Napatoczyli się. – Przeuroczo jak zawsze. 

- Koniec. Wynoście się natychmiast! – Bez słowa sprzeciwu wykonali rozkaz Akasuny, bo prośbą tego raczej nie można było nazwać, jednak musieliby mieć nierówno pod sufitem, aby próbować oponować w takiej sytuacji. 

Roześmiałam się cicho, gdy drzwi trzasnęły po raz drugi i z oporem opuściłam kolana lalkarza, starając się nie patrzeć na jego spodnie. 

- Chyba dość wrażeń na dzisiaj. Jeśli mam się z nimi użerać od samego rana, to potrzebny mi będzie sen – powiedziałam podnosząc koszulę z ziemi i nakładając ją z powrotem. – Mam sobie iść? – spytałam po chwili, niepewna, co robić dalej. Sasori pokręcił głową i westchnął ciężko. 

- Nie, po prostu dziś śpij u mnie. Jeśli teraz wyjdziesz, to zaraz cię dopadną i żyć nie dadzą. – Och, no myślałby kto, że on taki troskliwy! Powstrzymałam jednak dla siebie ten komentarz i zamiast niepotrzebnie mu się narażać, obeszłam łóżko i wsunęłam się pod kołdrę, a on po chwili wstał. 

- Potrzebny mi zimny prysznic – rzucił, chyba nie do końca świadomie, na co głośno się zaśmiałam. 

- Ktoś tu się dzisiaj bliżej zapozna ze swoją ręką – wydusiłam z trudem, co spotkało się z jego morderczym wzrokiem. 

- W twoich snach, głupia – żachnął się i zniknął w łazience. 

Pokręciłam głową i odetchnęłam. Bynajmniej nie z ulgą, co to, to nie. Byłam… wkurwiona. Na siebie, na niego, na tych idiotów, którzy nam przerwali. 

Na siebie za to, że musiałam okazać się tak słaba i dać mu się owinąć wokół palca. To nie była sytuacja, w której czułabym się dobrze, nigdy dotąd do czegoś takiego nie dopuściłam. Nie trzymałam ludzi na dystans, a już tym bardziej nie facetów, miałam z nich zbyt duży pożytek, ale jeszcze żaden nie miał nade mną kontroli choćby przez minutę.

I oto pojawiła się ta gnida. Samolubna, złośliwa, wredna do upadłego, cholernie seksowna gnida. W jak wielkiej dupie się znalazłam? W przeogromnej. Bawił się moim kosztem ile tylko mógł, nie zważając na nic, co mówiłam, robiłam czy myślałam. Kompletnie mi przez niego odbiło, do tego stopnia, że niemal przestałam dbać o Uchidę, zupełnie, jakby nigdy nie został jedną z moich zachcianek. Perfidność lalkarza rzuciła w niepamięć wszystkie myśli o brunecie, skupiając je na sobie, a to doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Nie mogłam pogodzić się z faktem, że coś wymykało mi się z rąk i nagle traciłam kontrolę nad własnym życiem. Ja nigdy nie traciłam kontroli. Nawet Chisetsuna-sama nie zdołała mnie do tego zmusić podczas żadnej z walk, choć tyle razy tak mało brakowało. A jemu to się bez problemu udało. Mogłam sobie udawać opanowaną, obojętną i rozkapryszoną, podczas gdy każdy, nawet najmniejszy jego gest sprawiał, że robiło mi się słabo. Nie, coś takie nie powinno mieć miejsca, nie w moim przypadku. 

Musiałam to albo zakończyć, albo doprowadzić do samego końca, bez względu na wszystko. A jeśli coś miałoby się ponownie wymknąć z pod mojej kontroli należało natychmiast się od tego odciąć. 

Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze. 

Szelest pościli wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na Sasori’ego, który przyglądał mi się uważnie, jakby doskonale wiedział, co siedzi w mojej głowie. Nie pierwszy raz zresztą. Westchnął cicho, obrócił mnie tyłem do siebie, objął  pasie i przyciągnął bliżej, zanurzając twarz w moich włosach. 

- Zrobisz jak zechcesz – powiedział, a ja zesztywniałam. Jak? Jak do ciężkiej cholery mógł wiedzieć, o czym myślałam? W dodatku co z tą reakcją? Odpowiadało mu to? Nie miał nic przeciwko temu? 

Parsknęłam śmiechem na własną głupotę czując łzy pod powiekami. Zacisnęłam mocno oczy i zagryzłam wargę. Czego ja się niby spodziewałam? Wyznań dozgonnej miłości? Bzdura. Gdyby z takimi wyskoczył, prawdopodobnie nie zbliżyłabym się już do niego nawet na kilometr. A jednak czułam się z tym po prostu źle. Jak bardzo popieprzona musiałam być, aby nie móc podjąć jednej, głupiej decyzji? I to z powodu jakiś sentymentów, które, co było bardziej niż oczywiste, nachodziły tylko mnie, a nie tego nieczułego drania. Nie, on miał to wszystko gdzieś, znalazł sobie rozrywkę na wolny czas i pewnie było mu z tym dobrze. Wszystko inne było dla niego zbędne. 

Poczułam, że wzmocnił uścisk i bardziej do mnie przylgnął. 

- Przestań natychmiast albo cię stąd wywalę – warknął wściekły, a ja powstrzymałam chęć pokazania mu środkowego palca. Zgoda. Tak chciał się bawić, nie ma sprawy. Choćby miało mnie to zabić od środka, dostosuję się do tej żałosnej gry. 

- A ty przestań się tak lepić, to obrzydliwe – fuknęłam, próbując się odsunąć, co całkowicie zignorował, bynajmniej mi na to nie pozwalając. 

18 komentarzy:

  1. Z powodu matury wybaczam ta zwłokę i cieszę się że w końcu pojawił się nowy rozdział :) Oczywiście teraz jak skończą się matury już nie możesz się wykręcać i powinnaś dodawać coś częściej ! Przynajmniej mam taką nadzieje :D I jak tam Ci poszło na tej maturze ? :) Słyszałam że matematyka była trudna dość no i oczywiście wesele :D Czytałaś tak a propos ? :D Czekam na kolejny rozdział i na serio zlituj się i dawaj hentaia ! <3 Myślę że opiszesz dobrze ich boski seksior ! *.*
    Pozdrawiam ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma zamiar dodawać częściej :D
      Podstawa z matmy była prosta, gorzej z rozszerzeniem. Polski był masakryczny, wesele czytałam a mimo to lałam wodę równo i nie wiem, czy wstrzeliłam się w klucz x) Mam nadzieję, że zdam xD Angielski prosty, zarówno podstawa jak i rozszerzenie, a rozszerzenie z biologii dziwne. Miałam wrażenie, że każą mi wszystko przepisywać z wstępnych informacji xD
      Hahaha, już prawie go napisałam, ale potem wpadł mi do głowy pomysł i stwierdziłam, że jeszcze nie xD
      Dziękuję za cierpliwość i pozdrawiam! :D

      Usuń
  2. Witam. Zaiste dziękuję za dedyk, aż się prawie wzruszyłam xD
    Rozdział zaje, jak zawsze, ale kurdeeee no! Ogarnij się i doprowadź sprawę do końca! Jakby to powiedział nasz szanowny matematyk: "Poddajesz to zadanie. Jesteś taka słaba." Więc nie bądź słaba i pokaż, co potrafisz! :D
    Tylko broń Boże nie zmieniaj Sasoriego na kogoś innego!
    Po oblaniu matur (Hehehe xD) czekam na nowy rozdział! :D
    Pozdro, Emma

    OdpowiedzUsuń
  3. Sasoooooori! Matko kochana, jaki z niego jest... No nie mogę! Jest niesamowity! Nie dziwię się, że Misa tak łatwo daje mu się zdominować, też bym się dała. ;) Jest cudowny. :3
    A akcja z Konan, Deidarą i Hidanem genialna. :> Wprawdzie liczyłam na jakiegoś pięknego hentaia, ale to również mi się spodobało. ;D
    Oczywiście nie mam się do czego przyczepić. Jesteś geniuszem. Nic, tylko brać z Ciebie przykład. :)
    Obyś kolejny rozdział napisała szybciej, zarazo. :P
    Jak matury? Już po wszystkim? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstrzymuję się przed hentai'em x) Szczerze mówiąc, nie chcę go spieprzyć, dlatego wolę utrzymać napięcie jeszcze jakiś czas, póki się na niego nie zdobędę i będzie lepiej wpasowany w historię :P
      Żaden ze mnie geniusz, jak maturę z podstawowego polaka zdam, to będzie cud jakiś xD No naprawdę, jak można zrobić tak prostą matmę i tak przerąbany polski? xP Tak lać wody to ja dawno nie lałam :P Jutro ostatnia - ustny polski. Mam diabła w lit. i filmie. Czy ktoś mi powie, dlaczego przystojny szatan w ''Pasji'' okazał się kobietą? xD
      Rozszerzenia - matma, chemia - z kosmosu. Biologia - dziwna. Angielski - spoko :)
      Od jutra będę znów wolnym człowiekiem :D
      Pozdrawiaaam! ^^

      Usuń
  4. No w końcu się doczekałam! Oczywiście rozumiem twoją nieobecność, ale mam nadzieje, że notki bedą teraz częściej ;)
    Co do notki była po prostu świetna, ten nie oczekiwany zwrot akacji po przybyciu Konan i spółki xd Osobiście jednak wolałabym aby w takiej sytuacji znalazła sie z Uchiha, ale jak kto woli ;) Czekam na kolejny rozdział oraz życzę wysokich wyników matur.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, nie mogę się doczekać kolejnego! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba muszę zacząć codziennie upominać się o nowy rozdział. W końcu zmiękniesz i coś dla nas naskrobiesz! :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Uwa, wa, obiecuję, że dzisiaj będzie rozdzał! Q_Q

      Usuń
    2. JEEEEEEEEEEEJ JESTEM PRZESZCZĘŚLIWA!!! <3

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Spokojnie, piszę, do północy się wyrobię xD

      Usuń
  9. Nie mogę się doczekać :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo! Co chwila odświeżam i odświeżam... ^^

      Usuń
    2. O, a ja tak czasem mam w soboty, if you know what i mean ;)

      Usuń
    3. Ojjj, milutko mi bardzo. :) Zapraszam do siebie tuż po północy w takim razie. ;)

      Usuń