No i lecimy z następnym rozdziałem :D
Emma! Dedyk specjalnie dla Ciebie ;)
Kushina-chan - owszem, tutaj w 3/4 pozytywy :D A bohaterka przeciwieństwo Rin, bo jakoś muszę odreagować ;) Oj, znam tę fazę na smutasy, przechodziłam x) Teraz mam zupełnie odwrotnie x)
Kushina-chan - owszem, tutaj w 3/4 pozytywy :D A bohaterka przeciwieństwo Rin, bo jakoś muszę odreagować ;) Oj, znam tę fazę na smutasy, przechodziłam x) Teraz mam zupełnie odwrotnie x)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przetarłam oczy i z trudem powstrzymałam ziewnięcie. Wiedziałam, że podróż nie będzie należeć do najprzyjemniejszych, ale to już była naprawdę przesada. Uchiha odmawiał jakiegokolwiek postoju, twierdząc, że im szybciej dotrzemy do Suny, tym mniejsze prawdopodobieństwo wykrycia nas przez oddziały specjalne. Tylko niech mi ktoś wyjaśni, jakie to miało znaczenie? Byłam zmęczona, brudna, przepocona, śpiąca, ale przede wszystkim wściekła. Miałam już wszystkiego powyżej uszu, ledwo powłóczyłam nogami i każde spojrzenie bruneta, a raczył obdarzać mnie nimi aż za często, doprowadzało mnie do szału.
- Zróbmy przerwę albo nie żartuję, naprawdę będziesz mnie tachał na plecach – warknęłam.
- Wytrzymaj. – Aż się we mnie zagotowało. Zatrzymałam się i splotłam ręce na piersi.
- W dupie mam oddziały specjalne, jak się zjawią, to po prostu się ich pozbędziemy, żaden problem! A ja jestem zmęczona! Minęły dwa dni, a ja nie zmrużyłam oka, więc jeśli nie chcesz, abym zrobiła się upierdliwa, to natychmiast się zatrzymaj, Uchiha! – Drgnął, po czy westchnął cicho, wyraźnie dając mi do zrozumienia, że jestem dla niego już wystarczająco uciążliwa.
- Zaraz za tym wzniesieniem jest małe miasto. Zrobimy przerwę, ale tylko na kilka godzin, później od razu ruszamy. Nie możemy marnować czasu.
Czy on był jakimś pieprzonym mutantem? Ja ledwo utrzymywałam równowagę, a on wyglądał, jakbyśmy dopiero, co opuścili siedzibę. Jedyne, o czym marzyłam, to zimny prysznic, który zmyłby ze mnie brud i piach, który już pojawił się na naszej drodze. Tak, Suna coraz mniej mi się podobała… A nie byliśmy jeszcze nawet w samej wiosce, jedynie na obrzeżach.
Jaka była moja radość, gdy w polu widzenia pojawiły się pierwsze budynki! Nie oglądając się na bruneta przyspieszyłam kroku, by po kilku minutach stanąć na głównej, zatłoczonej drodze. Mijający mnie mieszkańcy rzucali zaciekawione spojrzenia, co kazało mi sądzić, że rzadko miewali w tym miejscu turystów. Rozejrzałam się szybko i dostrzegłam mały domek z napisem „Wolne pokoje”, w stronę którego natychmiast się skierowałam. Niech dane mi chociaż będzie wybrać, gdzie się zatrzymamy…
Gdy przekroczyłam próg mieszkania, natychmiast przywitała mnie wyjątkowo urocza staruszka, po czym zajęła miejsce za stołem.
- Ile pokoi, kochana?
- Jeden. – Otworzyłam szeroko oczy i obróciłam głowę napotykając znudzony wzrok Uchihy.
- Ale… - Już chciałam zaoponować, gdy przez głowę przemknęła mi wspaniała myśl. Skoro i tak miałam zamiar wymusić na nim jakąkolwiek reakcję na moją, jakże wspaniałą, osobę, to właśnie nadarzała się ku temu świetna sposobność. – Albo już nic. – Uśmiechnęłam się słodko i odebrałam od babci klucz. Weszłam na piętro po starych, drewnianych i wyjątkowo skrzypiących schodach, po czym otworzyłam pokój na końcu korytarza. Dwa łóżka. Cholera, to mi trochę psuło mój niecny plan, ale trudno…
Zerknęłam na Uchihę, który już dawno pozbył się płaszcza i właśnie bezczelnie sadowił się na łóżku pod oknem.
- Zajmuję łazienkę. – Trzasnęłam za sobą drzwiami i w trybie natychmiastowym znalazłam się pod prysznicem, puszczając na siebie strumień lodowatej wody. No naprawdę, w co ja się wpakowałam? Akatsuki? Heh… Nawet, jeśli Hidan był moim przyjacielem, to nie powinnam była go słuchać. Nie w sytuacji, kiedy doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak to się skończy. Uchiha Itachi był kimś, do kogo ciągnęło mnie od momentu, w którym o nim usłyszałam. A potem misja w Konoha-gakure, podczas której widziałam go po raz pierwszy, gdy walczył z tamtymi Joninami. Całkowicie opanowany, nawet na moment nie zmienił wyrazu twarzy. Jak bardzo mnie to wtedy zirytowało? Fakt, że istniał ktoś taki, jak on, kto zachowywał się podobnie do wszystkich z mojego klanu. Już wtedy zdawałam sobie sprawę, że prędzej, czy później, będę chciała go poznać. Hidan dał mi jedynie świetną do tego wymówkę.
Pragnęłam zmazać tę maskę obojętności z jego twarzy za wszelką cenę, a jednocześnie nie mogłam pozwolić, bym w pewnym momencie zaczęła tańczyć, jak mi zagra. To była moja słabość. Pragnienie czegoś, nawet z pozoru, nieosiągalnego towarzyszyło mi przez całe życie i właśnie zaczęło ponownie dawać mi mocno w kość. Musiałam nad sobą panować, nie dać się ponieść uczuciom, nawet, jeśli miało to być cholernie trudne, nie mogłam sobie pozwolić na porażkę.
Odetchnęłam głęboko zaciskając dłonie w pięści i opierając czoło o lodowate już kafelki na ścianie. Na moim ciele pojawiła się już gęsia skórka, a palce zdrętwiały, mimo to wcale nie czułam się lepiej. Już dawno niczego tak bardzo nie chciałam na własność…
Odgarnęłam mokre włosy z twarzy i zakręciłam wodę, opatulając się cienkim ręcznikiem. Nie zastanawiając się zbyt długo wyszłam z łazienki i ku własnemu zdziwieniu stanęłam twarzą w twarz z brunetem. Uniosłam brwi, a on zmrużył oczy mierząc mnie taksującym spojrzeniem.
- Słucham? – spytałam, czując, że nie odezwie się sam z siebie.
- Długo nie wychodziłaś. – Niemal nie ruszał ustami, gdy mówił. Mój wzrok mimowolnie się na nich zatrzymał, a dłoń zacisnęła na krawędzi ręcznika.
- I co? Martwiłeś się? – Prychnęłam z udawanym rozbawieniem, po czym minęłam go i odpieczętowałam plecak ze zwoju. Wyjęłam świeże ubranie i obejrzałam się na niego. – Chcę się ubrać. Przestaniesz się gapić? – Z satysfakcją obserwowałam złość w jego oczach. I o to chodziło. Jeszcze tylko trochę… Tylko trochę i nie będzie w stanie traktować mnie tak, jak wszystkich innych.
Do moich uszu dobiegł trzask drzwi, na co uśmiechnęłam się lekko.
* * *
- Jedyne, co musimy zrobić w Sunie, to sprawdzić Kazekage. Lider przynajmniej tutaj oszczędził nam wysiłku. Pójdziesz do centrum wioski jutro z samego rana z tym. – Rzucił mi plik papierów, które ledwo złapałam, zanim zdążyły się rozsypać. Spojrzałam na przelotnie zakładając nogę na nogę.
- I co to niby jest?
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to, ale pozwoli ci wejść do samego gabinetu. Będziesz tylko posłańcem, więc nie musisz znać zawartości dokumentów. Zapamiętaj liczbę strażników i ich pozycje.
- Nudy… - mruknęłam pod nosem. – Wychodzę. – Podniosłam się zirytowana i wyszłam, zanim zdążył zareagować. Musiałam odetchnąć, chociaż na chwilę, znaleźć się gdzieś poza jego zasięgiem.
Będąc na zewnątrz momentalnie odpaliłam papierosa i skierowałam się w stronę ulicy z pubami. Tego mi brakowało, odkąd tylko znalazłam się w Akatsuki, choć minęło zaledwie kilka dni. Zawsze spędzałam w tego typu spelunach każdy wieczór, zbierając informacje na temat zbiegłych i poszukiwanych shinobi, aby potem przekazywać je mojemu klanowi. Tak było do momentu, w którym się od niego odsunęłam i przestałam podlegać. Potem wieczory z innymi szumowinami stały się moim nawykiem, bo mogłam w końcu poczuć, że są ninja, którzy stoczyli się o wiele niżej niż ja. Inna sprawa, że po prostu lubiłam pić.
Właśnie w jednym z takich miejsc poznałam Hidana. Początkowo wydawał mi się kolejnym wyrzutkiem, ale coś mnie do niego przyciągnęło. Ciekawość, bo miałam nieodparte wrażenie, że coś go z tej zgrai wyróżnia. Nie myliłam się. Gdy widziałam, jak poświęca jednego z ANBU Jashinowi przechodziły mnie ciarki, a jednocześnie nie mogłam oderwać wzroku. I chyba tylko dlatego nadal utrzymywałam z nim kontakt przez tak długi czas. Jego sposób myślenia i styl bycia fascynowały mnie.
Wchodząc do podziemi jednego z barów odżyły we mnie te wszystkie wspomnienia i natychmiast się rozluźniłam. Podeszłam do lady, a barman spojrzał na mnie spode łba.
- Piwo. – Nie byłam miłośniczką mocnych trunków, w przeciwieństwie do Jashinisty, bo łatwo na mnie działały. Nie chciałam wrócić spita, żeby Uchiha miał kolejny pretekst do trzymania się ode mnie z daleka.
Podałam mężczyźnie pieniądze i bez słowa odeszłam do stolika w kącie. Muzyka skutecznie zagłuszała rozmowy i śmiechy otaczających mnie ludzi, za co byłam dozgonnie wdzięczna, bo średnio chciało mi się z kimkolwiek użerać. I jakby na złość, ktoś dosiadł się do mnie z butelką sake.
- Sama? – Obrzuciłam kobietę znudzonym spojrzeniem, gdy ustawiła przede mną dwa kieliszki i polała alkohol, rozlewając część na blat. Wyglądała na kilka lat starszą ode mnie, ale wiedziałam, że to tylko pozory. Patrząc na jej lekko podarte i pogniecione ubranie mogłam spokojnie stwierdzić, że nie miała jeszcze dwudziestu lat, a mocny makijaż tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził. Wychodziło na to, że gdzieś w okolicy był burdel, a ona skończyła pracę.
- Tutaj tak. – Rozsiadłam się wygodniej i łyknęłam szybko sake, zapijając piwem. Oj, wymiesza się… Z drugiej strony chyba właśnie tego potrzebowałam, żeby, choć na chwilę, się zrelaksować i zapomnieć o tym, co czeka mnie po powrocie.
- Co cię męczy? – Uniosłam pytająco brwi. Nawet obcy ludzie mogli mnie tak łatwo rozszyfrować? – Widziałam już takie jak ty. Udajecie, że nic was nie obchodzi, ale gdybyście mogły pozbyć się całej tej frustracji, to wszystko by fruwało. I uwierz mi, że jak tak dalej pójdzie, to naprawdę źle się to skończy.
- A co? Znasz z autopsji? – Nalałam kolejny kieliszek i uśmiechnęłam się krzywo.
- Skąd wiedziałaś? – Heh… Jakaś aluzja, że skończę tak, jak ona? Miłe, nie ma co.
- Chcę coś i dostanę to. Bez znaczenia, ile czasu zajmie mi zdobycie tego. – mruknęłam pod nosem i tym razem to na jej twarzy pojawił się uśmiech.
* * *
Z trudem wymacałam klamkę i ledwo udało mi się przekroczyć próg pokoju, a uderzyłam w coś twardego, co wyrosło na mojej drodze. Co za niepożądany obiekt ośmiela się stawać między mną a łóżkiem, do cholery?
Obraz mi się rozmazywał, ale nie było szans, abym nie rozpoznała czerwieni tęczówek Uchihy, który patrzył na mnie jak na niższą formę życia.
- Tak wyglądają twoje wieczorne eskapady? Śmierdzisz alkoholem. – Geniusz w czystej postaci.
- Bystrzak z ciebie – wymamrotałam, czując, jak moje nogi powoli się pode mną uginają. – Chcę spać – szepnęłam, a moja głowa bezwładnie oparła się o jego klatkę piersiową. Przyjemnie zapach męskiego dezodorantu tylko zwiększył moje zmęczenie, a chęć odsunięcia się od niego gdzieś wyparowała. – Zanieś mnie – dodałam po chwili, z trudem powstrzymując odruch wymiotny.
Usłyszałam ciche przekleństwo, a następnie poczułam ręce oplatające moją talię, by po chwili podnieść mnie i delikatnie ułożyć na łóżku. Odetchnęłam z trudem i w ostatniej chwili chwyciłam skrawek jego koszuli.
- Natychmiast puść. – Zacisnęłam powieki.
- Nie chcę.
Czułam jego palce na swoich, gdy wyciągał spomiędzy nich materiał. Powoli ogarniała mnie senność, a mimo to mój umysł bez problemu zarejestrował, że przykrył mnie kołdrą i odgarnął włosy z twarzy.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że niecałe piętnaście minut później biegłam zygzakiem do ubikacji, opróżniając swój organizm ze wszystkich płynów, jakie zażyłam tego wieczoru. Tak. Zdecydowanie musiałam popracować nad wywieraniem pozytywnego wrażenia…
* * *
Przetarłam twarz, ziewnęłam, a czując kwaśny posmak w ustach niemal wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam umyć zęby i całą resztę. Gdy piętnaście minut później, wyglądając względnie przyzwoicie, opuściłam łazienkę przeklinałam swoją głupotę. Powinnam była się powstrzymać i poczekać, aż wrócimy do siedziby, po czym wyjść gdzieś z Hidanem, a nie spijać się w trakcie misji. Z drugiej strony, jakby nie patrzeć, wszystko było winą Uchihy.
- Już zdatna do użytku? – Czy ja usłyszałam drwinę w jego głosie? Czy też jeszcze porządnie nie wytrzeźwiałam?
- Całkiem, całkiem, ale miło, że się troszczysz – zironizowałam, czego nie zaszczycił odpowiedzią. – Kiedy mam iść?
- Za godzinę. Do tego czasu ubierz się bardziej… przyzwoicie.
Zamrugałam kilkakrotnie, po czym zmrużyłam oczy jak żmija.
- A co ci się, przepraszam bardzo, znowu nie podoba? – wywarczałam. Czy on musiał mnie denerwować od samego rana?
- Twoja bluzka jest zbyt obcisła, a dekolt za duży. Spodenki ledwo zakrywają twój tyłek, a włosów nawet nie raczyłaś zapiąć. Wyglądasz jak pierwsza lepsza i nie ma szans, aby wpuścili cię tak do Kazekage. – Szczęka mi opadła i niewiele brakowało, żebym rzuciła się w jego stronę z zamiarem brutalnego morderstwa.
- Wybacz, że nie wyglądam jak zakonnica, ale niestety nie mam innych ubrań – wycedziłam. Głos zadrżał mi z gniewu, więc szybko odetchnęłam, starając się uspokoić.
- Wiem. – Podał mi papierową torbę i tym razem ogarnęło mnie zainteresowanie jej zawartością, którą natychmiast wysypałam na jego łóżko. Spodnie. Długie… I bluza. Z długim rękawem…
- Czy ty sobie żartujesz? – spytałam jak najbardziej poważnie, by po chwili prychnąć. – Chcesz, żebym umarła? Na zewnątrz jest prawie czterdzieści stopni, a ty chcesz mnie opatulić tym… czymś?!
Zbliżył się do mnie, co natychmiast odebrało mi chęć na dalsze wrzaski.
- Rób, co mówię i udowodnij, że jesteś, choć trochę użyteczna. – Czemu, gdy on najzwyczajniej w świecie mi ubliżał, jedyne, na co byłam w stanie zwrócić uwagę to jego oczy, w których ponownie pojawił się Sharingan? – Jesteś dziwnie intrygująca. Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko, ale to, co widziałem podczas twojej walki z ANBU bardziej przypominało mi tego walniętego Jashinisty, a nie ciebie. Zupełnie, jakbyś udawała kogoś, kim nie jesteś. Z drugiej jednak strony wiem, dlaczego robisz, to, co robisz i pozwól, że od razu cię poinformuję: odpuść.
Przełknęłam ślinę, czując coraz większą suchość w ustach. Zanim zdążył się odwrócić, chwyciłam przód jego płaszcza i pociągnęłam w dół tak, że nasze oczy znalazły się na tym samym poziomie.
- Pozwól, że ja też cię o czymś uprzedzę. Zawsze dostaję to, czego chcę. Nie ma mowy, abym tym razem odpuściła. – Rozluźniłam uścisk, chwyciłam teczkę z dokumentami i opuściłam pomieszczenie, nawet się na niego nie oglądając.
To, co powiedziałam było wierutnym kłamstwem. Było tyle rzeczy, które chciałam mieć, a nie mogłam. Mimo to, tym razem nie zamierzałam zrezygnować. Hidan mógł sobie wątpić w moje możliwości, a ten głupek mógł sobie mówić, co chciał. Nie miałam najmniejszego zamiaru odpuszczać.
Genious! Zakochałam się w tym opowiadaniu! <3 Mimo, iż to dopiero drugi rozdział z czystym sumieniem mogę to stwierdzić. I dziękuję Ci bardzo za dedykację. Jestem wzruszona, naprawdę się tego nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńAkcja powoli, powoli zaczyna się rozkręcać. Nie sądziłam, że główna bohaterka będzie taka zdemoralizowana! Pić i palić? Ale i tak jest świetna ^^ No i jej ambitny plan odnośnie pokoju nie wypalił... A tak bardzo jej kibicowałam. Mam nadzieję, że następnym razem, gdy dojdzie do czegoś takiego, już nic nie stanie im na przeszkodzie. A Itaś niech nie będzie taki pewny siebie. Założę się, że wystarczy kilka samotnych misji z Misami i będzie w stanie pokazać głęboko skrywane uczucia.
No i niby on jest taki genialny i oddający się misji, a karze biednej dziewczynie wychodzić na 40-stopniowy upał, ubrana jak do zakonu? Zapewnie te ubrania jeszcze były czarne, żeby było bardziej formalnie ;) On sam pewnie będzie sobie siedział w chłodnym pokoju i opierdalał się równo, podczas gdy ona będzie wykonywać misję. Typowy facet. Jeszcze mu tylko peta i piwa brakuje -,-
Łohoho, ale się zagalopowałam. Zaczynam pisać lekko od rzeczy. Mogę zwalić to na późną porę ^^ Dzięki jeszcze raz za dedyk i miłego pisania nowych notek! No i znajdowania piosenek, które będą kolejnymi inspiracjami! ;D
Emma
Bardzo fajny rozdział! Chociaż dziwnie mi się czyta, gdy wszystko jest tak podane na tacy, ale mimo wszystko jest ok.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie się rozkręca z czego bardzo się cieszę.
Czekam na kolejne rozdziały.
Ano i jak tam pisałaś:"Mijający mnie rzucali zaciekawione spojrzenia, co kazało mi sądzić, że rzadko miewali w tym miejscu turystów." Mijający mnie kto?
Wiem, że chodziło o przechodniów lub mieszkańców, ale lepiej by było gdybyś to napisała. Więcej błędów nie wyłowiłam, ale ja nie jestem zbyt dobra z ortografii i tego wszystkiego...
Hmmm... Co tam jeszcze? A tak!
Itachi! Mój ukochany! Chyba będę musiała się pogodzić z tym, że ktoś mi go odbiera, znowu.
No ale mi się podoba! Rozdział długi, więc jestem szczęśliwa! No i coś co każdy z nas, zna najlepiej! Upicie się na problemy!
No i Kazekage to też jest ciekawe!
Przepraszam za beznadziejny komentarz, ale nie umiem ich ostatnio pisać! A żałuję! Wcześniej pisałam takie fajne!
Pozdrawiam.
Po ostatnim opowiadaniu, które pisałam, mam dość wymyślania tajemnic i trzymania ludzi (i samej siebie) w niepewności, co dalej. To dla mnie taka miła odmiana xP
UsuńDzięki za zwrócenie mi uwagi, całkiem przeoczyłam ten moment x)Rozdział 6str worda, prawdopodobnie wszystkie będą takiej długości ;)
Tak, upicie zawsze skutkuje xD
Dziękuję za komentarz :)
Proszę. Dzięki za odpowiedź. Fajnie, że się nie obraziłaś za zwrócenie ci uwagi.
UsuńWłaściwie to chciałam tylko napisać, że masz przepiękny szablon! Muszę przyznać, że podoba mi się 100 razy bardziej od tamtego.
Piękny!
No i muzyka, też genialna!
Pozdrawiam.
Oczywiście, że się nie obraziłam, sama nie jestem czasem w stanie wychwycić wszystkich błędów, więc pomoc zawsze się przyda, bo zależy mi, aby wszystko dobrze ze sobą współgrało :)
UsuńDziękuję, mnie też szablon podoba się bardziej niż poprzedni, jak tylko znalazłam obrazek, stwierdziłam, że muszę poprosić kogoś o szablon z nim x)
Muzyka - cóż, prawdopodobnie będzie występował tu misz-masz w stylach, ponieważ słucham niemal wszystkiego, ale cieszę się, że Cię nie irytuje x)
Pozdrawiam :)
Jejku jak szybko nowy rozdział. ^^
OdpowiedzUsuńNa samym wstępie muszę powiedzieć, że Itachi mnie tak rozczula. <3333 Na miejscu Misami nie wytrzymałabym z nim na tej misji, tylko bym go tuliła ile wlezie. ^^ Ah, mam do niego słabość... Zawsze miałam. :3
Co tu dużo mówić, kochana. Jak zwykle świetnie, pięknie, bezbłędnie. Poprawiłaś mi humor nowym, tak dobrym rozdziałem. Zdecydowanie. ^^
Zastanawiam się, w jakie kłopoty wpadnie Misa, idąc do Kazekage. Bo nie wierzę, że pozwolisz jej tak po prostu wykonać misję. Coś się musi wydarzyć, żeby Uchiha mógł przybyć z odsieczą. ^^ Mam rację? ^^
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam!
Wena mnie nie opuszcza, więc korzystam, ile fabryka dała xD Obawiam się, że na chwilę obecną próby utulenia Itaśka skończyłyby się okrutną śmiercią Misy x)
UsuńCo do misji, to, czy masz rację nawet ja nie wiem, ponieważ wymyślam wszystko dopiero w trakcie pisania x) Ale gładko nigdy być nie może, więc spokojnie, damy radę i coś namieszamy :D
5 lipiec 5 lipiec! czekam <33333
OdpowiedzUsuń