No i czas na kolejny rozdział :) Dzisiaj trochę poważniej, aby przybliżyć przeszłość, przyszłość etc. etc. głównej bohaterki :)
Kushina-chan - ja Cię podziwiam, że potrafisz wytrwać tu u mnie i jeszcze się o rozdział dopominać x) Bardzo Ci dziękuję! ^^
Księżniczko Mroku - Yay! Podoba się :D Nic nie sprawia mi większej przyjemności, niż umilanie Wam czasu czytaniem :) Jakkolwiek nielogicznie to zabrzmiało xD
Emmo - Ach, specjalnie dla Ciebie coś z Itaśkiem ;) W końcu nie można pozwolić, by stracił czujność x)
...
Czy ja jestem uzależniona od emotikonek? O.o' No nic! Enjoy :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Shinobi stojący przed gabinetem Kazekage zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, po czym sprawdziwszy przepustkę, którą Uchiha zdobył nie wiadomo skąd, wpuścił mnie do środka. Zaraz też stanęłam twarzą w twarz z przywódcą Suny, który, delikatnie rzecz ujmując, wzbudził moje zainteresowanie.
Przede wszystkim, dlatego, że był dzieckiem. No, może przesadzałam, ale do dorosłości było mu dalej, niż bliżej. W dodatku jego oczy wpatrywały się we mnie niezwykle czujnie, a jednocześnie cała jego postawa zdradzała, jak rozluźniony był. Zabawne. Do jego gabinetu wchodzi obcy ninja, posłaniec, teoretycznie, a on nie wygląda w ogóle na uważnego. Aż naszła mnie ochota, by poprosić Lidera o pozwolenie pójścia z Sasorim i Deidarą, aby go pojmać. Zaraz jednak przypomniałam sobie o tym wstrętnym zarazku, jakim był Uchiha, więc momentalnie mi się odechciało. Nic tylko bym się jego zrzędzenia nasłuchała.
- Ohayo gozaimasu. – Ton jego głosu był łagodny i przyjemny dla ucha, choć dało się wysłyszeć lekką chrypkę.
- Ohayo, Kazekage-sama. Nazywam się Misaki Tahanashi i zostałam przysłana przez radę Ame-gakure z tymi dokumentami. – Skłoniłam nieznacznie głowę, podając mu teczkę. Oby nie było w niej pustych kartek, bo Liderowi nawet jego pozycja Guru Błaznów nie pomoże…
- Dziękuję. – Wywołując u mnie bezbrzeżne zdziwienie nagle wyciągnął rękę w moją stronę, odgarniając moje włosy i odsłaniając tym samym szyję. – Jesteś z klanu Akari – powiedział, a ja natychmiast odskoczyłam, sięgając po kunai. Jakim cudem on to dojrzał?
- A nawet jeśli? – Starałam się, aby mój głos zabrzmiał normalnie, ale zdenerwował mnie wystarczająco, aby mi to uniemożliwić. Stał spokojnie, ciągle w tym samym miejscu i obserwował moje reakcje.
- O ile mi wiadomo, a przynajmniej takie informacje udostępniła wasza wioska, nie macie prawa poruszać się nigdzie poza jej granicami, chyba, że ze specjalnym pozwoleniem. Jeśli takowe nie zostanie wystosowane z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, każda inna osada ma obowiązek oddać was w ręce starszyzny, czy tak? – Zmrużyłam oczy, ale czerwonowłosy nie wyglądał, jakby miał zamiar zrobić cokolwiek. Nie drgnął ani o milimetr, a w jego oczach, tym razem z przerażeniem, ujrzałam rozbawienie.
- Zamierzasz zatem spełnić ten obowiązek? – Pokręcił przecząco głową, ja natomiast opuściłam kunai lekko w dół. – Dlaczego nie?
- Kiedy zostałem Kazekage i usłyszałam o tej zasadzie wasz klan bardzo mnie zaciekawił. Im głębiej szukałem informacji, tym mniej mi się one podobały, podejrzewam więc, że nie jesteś tu bez powodu. Możesz już wyjść.
Nagle zrobiło mi się go szkoda. Wyglądał, jakby naprawdę przejął się moim losem, na jego niekorzyść opacznie wszystko zrozumiał. W końcu to nie tak, że byłam jakąś skrzywdzoną sierotką, która ukrywała się przed swoją rodziną, nie chcąc do niej wrócić za żadne skarby. Nie drżałam tez z przerażenia na samą myśl o spotkaniu z nimi, choć nie wzbudzało to mojego entuzjazmu. W jego oczach byłam prawdopodobnie biedną dziewczynką. Niedobrze mi się zrobiło od jego współczucia… Mimo to wyciąganie z niego ogoniastego i tym samym zamordowanie go, wydało mi się przesadą. W końcu niczym nie zawinił. No, ale to było Akatsuki.
Kiwnęłam głową i w trybie natychmiastowym opuściłam pomieszczenie. Korytarz ponad dwadzieścia metrów. Przy samych drzwiach jeden strażnik, prawdopodobnie z ANBU, reszta ustawiona co trzy metry. Razem około piętnastu ninja. Łatwizna. Na zewnątrz czwórka, tylko przy samym wejściu. Innymi słowy ochrona, jakby jej wcale nie było, a w każdym razie żaden problem dla kogoś z tej organizacji. Wychodziło więc na to, że całą nadzieję wioska pokładała w samym Piątym i nie zamierzała przyczyniać się do jego ochrony. Co za lekkomyślność…
Musiałam jak najszybciej dostać się z powrotem do pokoju i jak najszybciej się stąd wynosić. Było kwestią czasu, aż mój klan dowie się, gdzie jestem, a spotkanie z kimkolwiek byłoby tylko zbędnym kłopotem.
Jakby czytający w moich myślach Uchiha, wyszedł mi naprzeciw i rzucił we mnie moim plecakiem.
- Co się stało? – spytał, jak zwykle całkowicie opanowany.
- Kazekage rozpoznał znak mojego klanu. Wynosimy się, zanim ktoś im doniesie, gdzie jestem – odparłam. Odpowiedział mi uniesieniem brwi w pytającym geście.
- Nie masz znaku.
- Zdziwiłbyś się – mruknęłam zniesmaczona na samą myśl o tym cholerstwie, które tkwiło na moich plecach od momentu zawarcia układu z Chisetsuna-sama. Oczywiście nie starszyźnie nie wystarczało samo wystawianie kobiet z klanu by stawały się dziwadłami, trzeba było je jeszcze oznakować… - Pospieszmy się. Gdzie mamy spotkać się z tym informatorem?
- W połowie drogi do Kiri-gakure. Wyjaśnij. – Tym razem to ja uniosłam brwi, a po chwili moje usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Teraz się interesował.
- A od kiedy to ja cię w ogóle obchodzę, hm? – Niestety nie raczył tego skomentować i jedynie przyspieszył kroku. Zgred.
- Zero szacunku do starszych. – Westchnęłam z udawanym westchnieniem, a on zgromił mnie wzrokiem. W końcu! Nareszcie wyglądał, jakby miały mu puścić nerwy! Bo ile można czekać?
- Kiedy przestaniesz się zachowywać jak rozkapryszona smarkula, ja zacznę cię szanować. Na chwilę obecną, szanse na to są nikłe. – Zazgrzytałam zębami. Co za wstrętny, obrzydliwy...
Moje bluzgi na niego przerwał niestety korzeń, o który się potknęłam i w pięknym stylu zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią. Zamrugałam kilkakrotnie czując ból na wnętrzach dłoni i obdartych kolanach, po czym zerknęłam na Uchihę, gdy tylko usłyszałam parsknięcie. No nie wierzę…
Natychmiast odchrząknął i z oporem wyciągnął rękę w moją stronę.
- Wstawaj, sieroto. – Chwyciłam jego dłoń, wciąż w zbyt wielkim szoku, by móc wydusić z siebie cokolwiek sensownego. I może zabrzmi to głupio, ale warto było wyglebić.
- Zaśmiałeś się! – powiedziałam tonem, jakby święta przyszły pół roku wcześniej. Nieważne, że śmiał się ze mnie, ważne, że w ogóle wiedział, jak to się robi!
- Zdawało ci się. – Pociągnął mnie do góry i uderzyła nosem w jego ramię. Przeurocze. Ja to wiedziałam, jak się zachować z gracją, nie ma co. Ten sam zapach, który czułam zeszłej nocy ponownie pomógł mi się odprężyć, za co skarciłam się w myślach. No naprawdę, to zaczynało zahaczać o definicję słowa idiotka. Jak mogłam tak reagować?
- Wielki Pan i Władca Uchiha potrafi się śmiać – wymamrotałam w jego ramię uśmiechając się lekko.
Szybko puścił moją rękę i odsunął mnie od siebie, wyraźnie unikając mojego wzroku.
- Mieliśmy się pospieszyć. – Nadęłam policzki obrażona, po czym odetchnęłam zrezygnowana. Zaczynało mi brakować cierpliwości do niego.
- Hai, hai… - szepnęłam pod nosem.
Zabawne, że za każdym razem, gdy już udawało mi się z niego wydusić jakieś oznaki człowieczeństwa, on z łatwością niweczył moje wysiłki jednym zdaniem, wracając do bycia obojętnym dupkiem.
* * *
Przeciągnęłam się i ziewnęłam przeciągle, gdy w końcu, po ponad pięciu godzinach marszu, w polu naszego widzenia pojawił się jakiś człowiek. Uchiha nic nie powiedział, wywnioskowałam zatem, że był to nasz informator. Dopiero, gdy się zbliżył mogłam go rozpoznać i nie spodobało mi się to, co ujrzałam.
- Hirato. – Ton mojego głosu był lodowaty i dało się w nim wyraźnie usłyszeć nienawiść, na którą niestety nic nie poradziłam. Starszy mężczyzna spojrzał na mnie, a jego źrenice lekko się powiększyły. Cofnął się o krok i odwrócił z wyraźnym zamiarem ucieczki, na którą jednak nie zamierzałam mu pozwolić. Pojawiłam się tuż przed nim, przystawiając kunai do gardła. – Załatw z nim, co masz załatwić. – Kiwnęłam w stronę bruneta. – A potem my sobie porozmawiamy. – Nie mogłam powstrzymać zadowolenia, które wypłynęło na moją twarz. Nie, żebym chciała go wystraszyć.
- Znacie się? – Itachi przyglądał mi się, nic nie rozumiejąc.
- Aż za dobrze. Ten skur…czysyn donosi na tych, którzy uciekli z mojego klanu. Jak się już zapewne domyśliłeś, nie jesteśmy zbyt wesołą rodzinką. Jeśli tylko nadarza się okazja, ktoś natychmiast znika i odcina się od klanu. Dzieje się to rzadko, ale zawsze ktoś taki się znajdzie, choćby ja. Ostatnia osoba, którą on wydał Głównej Kapłance została spalona żywcem na głównym placu. Że nie wspomnę o tym, jak wcześniej wydarto z niej chakrę Chisetsuna-sama.
Przybliżyłam moją twarz do jego i uśmiechnęłam się.
- Co ty na to, aby potraktować cię tak, jak jedną z moich słodkich kuzynek? – spytałam zimno.
- Ty nie rozumiesz! – Wyrwał się z mojego uścisku i upadł na plecy, po czym zaczął energicznie machać rękami. – Shinai-sama nie oszczędza nikogo, kto się jej sprzeciwi, a nawet najsilniejsi shinobi nie mieli z nią szans! Nie mogłem nic zrobić! – Słysząc imię tej kobiety moje oczy błysnęły szkarłatem.
- Na chwilę obecną, ona jest ostatnią osobą, której powinieneś się bać. Jeśli myślisz, że od tak ci odpuszczę, to masz niezłe poczucie humoru. Nawet bycie szpiegiem Lidera ci nie pomoże – syknęłam zirytowana. Był tuż przede mną i nadal miał czelność próbować się tłumaczyć? W wydawania na śmierć, nieczęsto niczego nieświadomych, dzieci? Ponad połowa ukaranych za nieposłuszeństwo nie miała skończonych piętnastu lat, a on robił to wszystko po to, by ratować swoje nic niewarte, żałosne życie?
Spojrzałam na Uchihę.
- Załatw z nim wszystko szybko, bo i ja chcę dodać coś od siebie – oznajmiłam, w środku nadal gotując się ze złości. Jak można było być tak nieczułym, tak nieludzkim? Jak można poświęcić tyle niewinnych istnień, by ratować samego siebie? Nieważne, ile osób sama do tej pory zabiłam, nigdy nie robiłam tego, aby samej uciec od niebezpieczeństwa. Przez myśl by mi nie przeszło, aby zniżyć się do tego poziomu, a ten śmieć jeszcze się usprawiedliwiał?
Dziesięć minut później brunet stanął przede mną, a Hirato cofnął się do tyłu.
- Nie… nie możesz mi nic zrobić… - Wyciągnęłam katanę i ruszyłam w jego stronę.
- Ależ nie martw się! Nie zamierzam cię zabić. Wyryję w tobie wiadomość, którą przekażesz starszyźnie klanu. Jestem pewna, że ciepło cię przywitają.
* * *
- Zamierzasz tak go zostawić? – Itachi spojrzał na mężczyznę leżącego u moich stóp. Po jego plecach spływała krew, spod której z trudem widać było znak smoka, który dopiero, co skończyłam wycinać.
- Oczywiście. Za kilka godzin znajdzie go ktoś z klanu, co do tego nie mam wątpliwości. – Wytarłam ostrze, po czym szybko je schowałam.
- Co z nim zrobią?
- Po odczytaniu wiadomości? Zabiją. – Brunet zbliżył się do mnie i wytarł mój policzek. Na jego palcach dostrzegłam ślady krwi i byłam mu wdzięczna, że choć trochę się jej ze mnie pozbył.
- Co oznacza ta wiadomość? Smok?
Zawahałam się. Mogłam przemilczeć jego pytanie, ale w pewien sposób czułam, że jeśli ktokolwiek spoza klanu będzie miał szanse mnie zrozumieć, to tylko on. Nie oceniał mnie, pomimo tego, co robiłam na jego oczach.
Tylko dlatego odwróciłam się do niego tyłem i uniosłam koszulkę do góry, odsłaniając plecy. Duży, misternie wykonany tatuaż świątynnego smoka zajmował całą ich powierzchnię. Gdy ponownie spojrzałam na Itachi’ego, milczał.
- Każda, która jest zmuszana do nawiązania kontraktu, jest również znaczona. Nie ma dwóch identycznych wzorów, każda z nas nosi inny. Pamiętasz, co mówiłam o zmuszeniu kogoś do zerwania umowy? Proces ten, jak to ładnie ujmuje starszyzna, polega na usunięciu tatuażu – wyjaśniłam, chcąc jak najszybciej przerwać ciszę.
- Usunięciu? – Udawał, że nie rozumie, czy chciał mnie po prostu zmusić, do powiedzenia tego na głos?
- Zdarciu skóry, na której jest. Nie wolno zostawić żadnego śladu, inaczej chakra będzie nadal w ciele kontrahentki. Nie ma to jednak znaczenia, ponieważ za ucieczkę, karą jest śmierć. Robią to tylko po to, aby przestrzec innych przed zdradzeniem klanu.
- Ciebie też zmusili do zawarcia kontraktu? – Uśmiechnęłam się lekko.
- Jaki ty się ciekawski zrobiłeś. Nie, mnie nie musieli zmuszać, poszłam, jako ochotniczka – powiedziałam. – Wyprzedzając twoje następne pytanie: Nie powiem ci, z jakiego powodu, wybacz.
Nie chciałam, by wiedział cokolwiek więcej. Może dlatego, że stał się moim kaprysem wolałam, aby widział mnie w lepszym świetle i został nieświadomy wszystkich brudów, w które byłam, lub zamierzałam, się wplątać? Byłam mu wdzięczna, że nie pytał o więcej. Po prostu szedł obok, jak zwykle w ogóle się nie odzywając, a mimo to czułam, że po raz pierwszy od bardzo dawna mam w kimś oparcie. A może wszystkiego już się domyślił i nie musiał o nic pytać?
Łohoho nieźle, nieźle ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się fakt, iż Itachi nareszcie zaczął nawiązywać jakieś względnie normalnie kontakty międzyludzkie. Jakby na to nie patrzeć, to w sumie jest odpowiednią osobą na jakiekolwiek zwierzenia. Nie powtórzy nic nikomu (raczej), nie wyśmieje, być może przemilczy, a w najlepszym przypadku coś odpowie (mało prawdopodobne...)
No i oczywiście muszę wspomnieć o moim ukochanym Gaarze, którego zawsze będę uwielbiać <3 (Moja słąbość do czerwonowłosych.) Nie ważne jakiego zrobi się z niego skurwiela, czy kompletnego luzera ;D
I ja również uważam, że nie zasłużył sobie na taki los jak szykuje dla niego Akatsuki, ale cóż takie życie.
Na koniec, tak jak zwykle, życzę Ci weny, weny i uwaga.. Weny! xD Czekam na następną notkę!
Emma
Bardzo fajny rozdział, fajnie, że powyjaśniałaś co nieco o przeszłości bohaterki... No i jest Itachi i Gaara, czyli moje dwa ukochańce, więc rozdział już na samym początku był u mnie segregowany na 100 punktów i powyżej!
OdpowiedzUsuńNo ale nie ważne, teraz najważniejsze jest to, że wcale nie żałuje tego Hirato, dobrze napisałam?
Debil jeden, chociaż według mnie mogła się z znim jeszcze bardziej zabawić.
Ano i kiedy walka? O... albo trening z Uchihą!
Wyobrażasz sobie jego klatę? Hmm... marzenie!
Ano i dzięki za miłe słowa na początku notki ja chętnie będę czytać te twoje wypociny!
Co tam jeszcze?
A tak! Nie jestem przyzwyczajona do tego by Itachi w ogóle był ludzki co w tym rozdziale jest przedstawione, ale nie przeszkadzało mi to w czytaniu, więc jest spoko.
Czekam na nexta!
I życzę ci weny, weny i jeszcze raz weny! Żeby dużo jej było!
Pozdrawiam!
Hm... rozneglizowany Itachi to bardzo kusząca perspektywa, nie powiem... xD Również dziwnie się czuję wydobywając z Uchihy, ale za to z jaką przyjemnością mi się to potem czyta! A jakby nie patrzeć do tego ciągle zmierzam, aby się on nieco rozkrecil xD Cieszę się, że się podobało, zabieram sie za następne części ^^
UsuńA Ty wiesz, że Gaara swego czasu też był moim ulubieńcem? Nadal bardzo go lubię, dlatego rozdział z Itachim i nim to bardzo dobry rozdział. ^^ Szkoda tylko, że taki krótki. Albo za dobrze mi się czytało, dlatego tak szybko dobiegł końca... ;c
OdpowiedzUsuńJak zwykle błędów nie wyłapałam, albo ich po prostu nie ma. Przypuszczam, że to drugie. ;)
Nie ma co, Misa ma ciekawą "rodzinkę", bardzo czule obchodzą się z bliskimi... Troszkę mi szkoda tego Hirato, ale tylko troszkę. Prawie w ogóle. Bo w sumie to on wydawał innych na śmierć, więc teraz Misa wydała jego na śmierć... Zemsta to zemsta. Tak, dobrze, że umrze.
Natomiast Itacz się zaaaaaaaśmiał ^^ Itaś Itaś <3 On to jednak jest... Niby taki głaz, a tu jednak potrafi się śmiać. Zazdroszczę Misie że może z nim podróżować. ;(
No, to teraz odliczam do 10 lipca... Do zobaczyskaaa!
PS. Nie masz za co mnie podziwiać, to tylko i wyłącznie Twoja sprawka. Piszesz w ciekawy i poprawny sposób, dlatego tu jestem. A jak przestaniesz się starać, to pewnie zniknę. ^^ Albo będę krytykować. ^^
Pozdrawiam.
Haha, czemu wszyscy lubią Gaarę? x) Też go lubiłam, dopóki był dziadem, potem jakoś mi się znudził, taka klucha się z niego zrobiła xD Jak Naruto x)
UsuńNo, muszę rozkręcać akcję z Itachim, wszystko mam już względnie rozplanowane do 14 rozdziału, więc powinnam dać radę Cię tu przytrzymać, żebyś nie uciekła xD Oj, ja też bym chętnie z nim na taką misję poszła, oj taaak x) Nowy rozdział już się piszę, możliwe, że wyrobię się na wtorek ;)
Czekam czekam! I się niecierpliwię, kochana. :P
OdpowiedzUsuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńWitam!
Blogosfera jest jak ocean. To piękne, że jest tak rozległa, bo stwarza to wiele możliwości. Daje poczucie wolności, swobody...czyż nie
to właśnie w niej kochamy? Ale łatwo w niej utopić się, zagubić, pośród milionów blogów i pozostać zapomnianym. Ale nie martw się!
Jest miejsce, gdzie możesz zakotwiczyć swojego bloga i sprawić, że zostanie on poznany przez inne osoby! A może i Ty odnajdziesz tego,
którego szukasz?
Serdecznie zapraszam do nowo powstałego spisu opowiadań o Naruto - Lapidarium Narutowskie!
http://lapidarium-narutowskie.blogspot.com/
Bardzo przepraszam za spam.
Ohayo! Baardzo spodobał mi się twój blog, szczególnie cała ta sprawa z tatuażem, takie w moim stylu, dlatego od razu polubiłam tego bloga. Również twój styl pisania jest wysoki. :3 Klan bohaterki bardzo mnie intryguje, aż zazdroszczę ci takiego pomysłu. ;P Bardzo chetnie przeczytam kolejne rozdziały, dlatego mam nadzieję, że mogłabyś mnie na bieżąco informować o nowościach na moim blogu. Korzystają z okazji chciałabym cię zaprosić do siebie:
OdpowiedzUsuńsasuke-i-erin.blog.pl
naruto-school-stories.blog.pl
Jeszcze wspomnę, że masz przepiękny szablon. Zakochałam się. *.*
Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowy rozdział. ;*
Mam nadzieję, że nic się nie stało, co? I że brak rozdziału wynika z Twojego lenistwa, a nie z czegoś poważniejszego. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli z lenistwa, to się obrażam.
mam nadzieję że doczekam się nowego rozdziału bo to co piszesz przeczytałam w jeden dzień jednym tchem i nie zamierzam przestać. Czekam na kolejny, i życzę weny weny weny!
OdpowiedzUsuń