- Mam dość łażenia na
co drugi jej trening! To nie ma najmniejszego sensu, za każdym razem zbieracie
ją z ziemi! To się robi nudne! – Trzasnęłam pięścią w biurko Paina, na co
rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie. Ale czy to naprawdę była moja wina, że
przyprowadził do organizacji kogoś tak słabego?
- Jednak czy dzięki temu nie dowiedziałaś się paru ciekawych rzeczy? Ona nie zagraża naszej organizacji, dlatego zdecydowałem się ja tu ściągnąć. To, że zagraża tobie to oddzielna sprawa i sama musisz się nią zająć. Wiedz natomiast, że nie wolno ci jej zabić, bo to pokrzyżuje moje plany. Poza tym masz wolną rękę – odparł, jak gdyby nigdy nic, a we mnie zawrzało. A więc mówiąc prościej: miał to gdzieś. Po prostu rewelacyjnie.
- Sam widok tej
dziewczyny przyprawia mnie o mdłości, a ty najwyraźniej robisz wszystko, bym
została jej niańką, zupełnie jak Uchiha! Nie zamierzam uczyć jej podstaw, które
powinna opanować w Akademii! Dlatego dopóki nie osiągnie przyzwoitego poziomu
nie licz, że się do niej zbliżę. Mam teraz na głowie sprawy mojego klanu, który
jeśli do mnie dotrze, pokrzyżuje, a przynajmniej opóźni, wszystkie twoje plany, a tego chyba nie chcesz,
prawda? – Odchylił się na krześle i zmierzył mnie wzrokiem.
- Czego się
dowiedziałaś? – spytał po chwili ciszy wpatrując się we mnie z uwagą.
- Ona jest tu tylko po
to, by mnie obserwować. Ma co tydzień składać raporty, jednak Itachi twierdzi,
że w ciągu ostatnich dni nie miała na to szansy. Jednak jak oboje doskonale
wiemy, jego słowa dotyczące jej osoby należy potraktować z odpowiednim
dystansem – powiedziałam z przekąsem, a rudowłosy uśmiechnął się kpiąco pod
nosem. – Martwi mnie natomiast fakt, że po raz pierwszy mój klan zdecydował się
na wynajęcie kogoś spoza rodziny. Ten ktoś ma mnie do nich przyprowadzić żywą
tyle tylko wiem, nie mam pojęcia, kto to może być, bo tak naprawdę może być to
każdy zdolniejszy shinobi – dokończyłam, zarzucając nogę na nogę. Westchnęłam
zrezygnowana, Pain natomiast splótł palce i oparł na nich podbródek.
- To faktycznie może
być problem, nie potrzeba mi zbędnych problemów, a dzięki Harami będą znali
twoje położenie. Zauważyłaś kogoś blisko siebie? – Zabawne to pytanie.
- Poza Sasorim,
Itachim, Konan i Hidanem? Hm… pomyślmy… nie – zakpiłam, na co zmrużył oczy.
- Bądź poważna albo
radź sobie sama. Wybieraj – warknął wyraźnie zirytowany. Przewróciłam oczami.
- Zamieniam się w słuch
– powiedziałam, unosząc ręce w geście obrony.
- Wyślę kogoś do twojej
wioski, może uda się zdobyć jakieś informacje. Ty tymczasem, skoro nie chcesz
pomagać kuzynce zajmiesz się czymś innym. – W końcu. Znudziło mi się robienie
za przyzwoitkę. – Po pierwsze zrobisz sobie przerwę od Sasori’ego. Irytujecie
mnie, gdy jesteście we dwójkę – powiedział i zabrzmiało to jak wyrzut małego
dziecka, przez co z trudem stłumiłam chichot. – Po drugie wybierzesz się z Itachim
do wioski dźwięku, gdzie najpierw spotkacie się z moim informatorem, a
następnie znajdziecie tę osobę – podał mi fotografię, na której znajdował się
starszy mężczyzna – i odbierzecie od niego pewien zwój, a następnie zabijecie.
Od pewnego czasu sprzedaje informacje o naszej organizacji i to mi się nie
podoba. – Kiwnęłam głową, jednak jedna rzecz mi się nie spodobała.
- Dlaczego akurat z
Uchihą? – spytałam, krzywiąc się, jakby ktoś wcisnął mi do ust cytrynę.
- Szczerze mówiąc nie
tylko ty i Sasori mnie ostatnimi czasy wkurzacie. O ile w waszym przypadku
spowodowane jest to szalejącymi hormonami i jednoznacznymi sytuacjami, o
których muszę słuchać podczas śniadania, obiadu i kolacji, tak w przypadku
Itachi’ego i Harami... jakby to ująć… - Zastanowił się chwilę, po czym
kontynuował. – Ona jest zbyt niesamodzielna. Potrzebna mi jest do
przeprowadzania badań, nie mogę pozwolić, by jeden z moich najlepszych ludzi
był wszędzie tam, gdzie ona tego chce.
- To się zdziwisz –
mruknęłam pod nosem. Rozdzielenie ich było jak wyciąganie gumy do żucia z
włosów. Niemal niemożliwe. – Myślisz, że
ona na to pozwoli? Bez zrobienia sceny? – Błagam, on chyba nie był aż tak
naiwny? Ku mojemu zaskoczeniu wzruszył jedynie ramionami.
- Nie wiem i nie
zamierzam tego sprawdzać, bo to ty poinformujesz o tym Itachi’ego. – Otworzyłam
szeroko oczy. Żartował, prawda? – Siedzi ze wszystkimi w sali treningowej,
popisują się jak zwykle, możesz iść już teraz. – Aha, coś jeszcze?
- Czy ty chcesz, żebym
zginęła w boju? Zresztą, nie chcę z nim nigdzie iść! – fuknęłam, on jednak nic
sobie z tego nie robił, wręcz przeciwnie, wydawał się dziwnie zadowolony z
siebie.
- Nie obchodzi mnie to.
Pożegnaj się z Akasuną i do roboty, ruszacie z samego rana – odparł i mogłabym
przysiąc, że uśmiechnął się złośliwie. Parszywiec.
Chcąc nie chcąc wstałam
i skierowałam się do drzwi. W progu odwróciłam się jeszcze i spojrzałam na
niego wkurzona.
- To się źle skończy i
ty dobrze o tym wiesz – fuknęłam wychodząc i trzaskając drzwiami.
Pięć minut później
dotarłam na wewnętrzną salę treningową i to, co zobaczyłam mnie załamało. Lider
miał rację, przyszedł czas na popisy. Na największej ścianie ustawiona była
drewniana płyta, przed którą stali z rozłożonymi rękami Kisame I Hidan,
szczerzący się jak głupki. Na drugim końcu sali znajdowała się reszta Akatsuki
z shurikenami i kunai w dłoniach, którymi rzucali w stronę dwójki shinobi. Jak
małe dzieci, które znalazł sobie zabawę. Wyciągnęłam broń z kabury i gdy
Deidara rzucił shuriken, ja rzuciłam swoim w jego. Rozległ się szczęk metalu i
wszyscy spojrzeli w moją stronę. Uśmiechnęłam się złośliwie i podeszłam bliżej.
- Niosę przewspaniałe wieści od Lidera –
zaczęłam ironicznie. – Itachi i ja idziemy jutro rano na misję. – Z przyjemnością
obserwowałam jak zmienia się wyraz twarzy zarówno Uchihy, jak i Harami. – Też się
cieszę – sarknęłam.
- Nie zgadzam się! –
oświadczyła fioletowo włosa, a ja parsknęłam śmiechem.
- A czy ktoś cię pytał
o zdanie? Nie, więc siedź cicho – odparłam przesłodzonym głosem.
- Mnie też się to nie
podoba – odezwał się nagle Sasori, odniosłam jednak wrażenie, że po prostu
sobie żartuje. Cóż, to by było w jego stylu. Też tak umiałam.
- Oh, nie martw się! –
Podeszłam do niego i uwiesiłam mu się na szyi, ku ogólnemu zdumieniu. Konan
zachichotała, a Hidan pokręcił głową i razem z Kisame podeszli do nas, wyraźnie
zainteresowani. – Postaram się wrócić szybko! – dodałam śpiewnym tonem, od
którego mnie samej zrobiło się gorzej na żołądku. Poczułam jego dłonie w talii,
gdy zbliżył usta do mojego ucha.
- Wiem, co robisz i nie
odpowiada mi to. Mimo to, powodzenia z nim – wyszeptał, a ja uśmiechnęłam
się delikatnie.
Nie rozumiałam układu,
który samoistnie zapanował między nami. Podobał mi się, co do tego nie było
wątpliwości, z trudem trzymałam ręce przy sobie, z większym lub mniejszym skutkiem, i wiem, że było to obustronne.
Jednocześnie czułam w nim oparcie takiego samego rodzaju jak to, które miałam w
Hidanie. Czy mogłam go zatem nazwać przyjacielem? Było to chyba nieodpowiednie
słowo, zważywszy na ostatnie wydarzenia, jednak nie czułam się z tym źle, wręcz
przeciwnie. I chyba właśnie to mnie w tamtym momencie zaniepokoiło.
Odsunęłam się i
odwróciłam przodem do reszty.
- Tak w ogóle to co
robicie? – spytałam, dla rozładowania atmosfery.
- Sprawdzamy kto ma
najlepszy cel, un – wyszczerzył się Deidara. Grupa przestępców rangi S i
najlepszych ninja bawi się w rzucanie do celu. Chyba nie mam pytań.
Spojrzałam z
uniesionymi brwiami na lalkarza, a on pokręcił tylko głową zrezygnowany.
Starałam się ignorować Harami, patrzącą na mnie wzrokiem wygłodniałej bestii,
jednak w pewnym momencie było to niemal niemożliwe.
- Okej, dość! –
Wskazałam na nią niegrzecznie palcem, na co momentalnie się wyprostowała. – Ta,
która trafi kunai bliżej Hidana pójdzie na tę misję z Uchihą – powiedziałam i
zobaczyłam, jak rozbłysły jej oczy. Zabawna dziewczyna. Jashinista spojrzał na
mnie krzywo, z pewnością doskonale wiedząc, co zamierzam zrobić, ale nic nie
powiedział, tylko posłusznie ustawił się pod ścianą.
Kiwnęłam głową.
- Możesz zacząć –
powiedziałam, z trudem hamując śmiech. Fioletowowłosa podrzuciła kunai, po czym
zamachnęła się mocno. Broń wbiła się tuż obok głowy Hidana, który nagle
uśmiechnął się szeroko. No tak, zapomniałam, że to sprawi mu przyjemność…
Strzeliłam na palcach i
wyciągnęłam swój kunai.
- Patrz, będzie
śmiesznie! – rzuciłam wesoło, odwracając się tyłem do siwowłosego i rzucając
broń przez ramię. Wbiło się idealnie w środek jego brzucha i po chwili po sali
rozległ się mój i jego śmiech. – Wygrałam – oświadczyłam, a Hidan odrzucił
kunai w moją stronę. Złapałam go między palce, a Harami drgnęła.
- Chyba żartujesz!
Miało być jak najbliżej! – krzyknęła, a ja udałam zdumienie.
- No i było. Nie powiedziałam,
że nie można wycelować prosto w niego, prawda? – Uśmiechnęłam się złośliwie, a
chwilę później dziewczyna wyszła z trzaskiem zamykając drzwi. Ugh… to
podobieństwo mi się nie podobało.
- Specjalnie ją
wkurzasz – warknął Uchiha przy akompaniamencie chichotu całej reszty Akatsuki. Wzruszyłam
ramionami.
- Ona wkurza mnie samą
swoją egzystencją, jakoś muszę odreagować – odparłam znudzonym tonem. – Życie nie
jest fair, powinna już dawno się tego nauczyć. W pewnym sensie wyświadczam jej
przysługę – dodałam. – Widzimy się o piątej przed wejściem do siedziby. Jakby
mnie nie było, znaczy że zaspałam. Hidan, masz czas? – Zapadła cisza, a mój
przyjaciel spojrzał na mnie zdziwiony, po czym uśmiechnął się szeroko.
- To co zwykle? –
spytał z nadzieją w głosie.
- To co zwykle.
* * *
- Wyobrażasz to sobie!
Z tak błahego powodu on pozwala jej nad sobą ślęczeć! – Z hukiem odstawiłam
kufel z piwem na barowy blat, a siwowłosy ponownie polał sobie czystej. – I jeszcze
na każdym kroku ma do mnie jakieś pretensje, widziałeś zresztą! – wywarczałam,
a barman spojrzał na mnie krytycznie. – Czego się gapisz?! – fuknęłam, na co
odwrócił się i odszedł na drugi koniec lady.
- Cóż, na pewno się
tego po nim nie spodziewałem… Ale z drugiej strony, czy ty nie znalazłaś już
sobie zastępstwa? – spytał Hidan, a ja pokręciłam przecząco głową.
- To nie to samo, nie
traktujemy tego z Sasorim poważnie – odparłam.
- Nie traktujecie, czy raczej on nie traktuje?
– spytał nagle. Zacisnęłam usta w wąską linię i machnęłam na niego ręką.
- Szczegół. Znasz mnie,
zdążyłam się już z tym pogodzić i przyzwyczaić. Przyzwyczaiłabym się też do
sytuacji z Uchihą, gdyby nie odzywał się do mnie na każdym kroku i nie zawracał
mi tak dupy. Żeby jeszcze chodziło o coś innego niż to babsko, ale nie, skąd!
Na sam jej widok mi się odechciewa! – powiedziałam, czując coraz większe
zdenerwowanie i natychmiast sięgnęłam po piwo, jednak mój towarzysz podsunął mi
swoją szklaneczkę. – Wiesz, że nie lubię mocnych trunków – mruknęłam, mimo to
sięgając po nią i wypijając wszystko na raz. – Ohyda… - Skrzywiłam się i wystawiłam
język.
- Poproszę whisky. –
Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach na takie zamówienie.
- Jakbyś zapomniał, mam
jutro misję – odezwałam się, ale on tylko się uśmiechnął.
- Wytrzeźwiejesz w
drodze – stwierdził, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Cóż,
nie byłby to pierwszy raz, więc…
- W sumie fakt.
Zdrowie! – Wymiesza się, oj wymiesza. Jak ostatnio.
Stuknęliśmy się
szklankami.
- Co zamierzasz? Nie, żebym
już kiedyś zadał ci to pytanie. – Upiłam łyk alkoholu, po chwili wahania wlewając
w siebie i resztę. Hidan uniósł brwi.
- Szczerze? Nie mam
zielonego pojęcia, ale jedno wiem na pewno. Dopóki ta fioletowa flądra jest u
niego na pierwszym miejscu, kijem go nie tknę – powiedziałam wyniośle, w duchu
modląc się o taką wytrwałość.
- Co, jeśli on tknie
ciebie? – Zachichotałam jak głupia.
- On mnie? Musiałby się
tu spić razem z nami. – Jashinista zastanowił się chwilę, jednak nic nie
powiedział. Dopiero po kilku sekundach ciszy opróżnił swoją szklankę i odwrócił
się do mnie przodem.
- Wiecznie nie może jej
niańczyć, tak samo, jak nie może ci robić wyrzutów za swoje własne niezdecydowanie.
Uważam jednak, że ty sama też powinnaś przystopować w kwestii lalkarza. Wiem,
że ten układ wam odpowiada, to widać, ale pamiętaj, że chcąc ich obydwu możesz
zostać z pustymi rękoma. – Nienawidziłam, kiedy mówił z sensem. Zdecydowanie
nie poprawiał mi wtedy humoru.
- Obawiam się, że go
nie doceniamy. Sam wiesz, jak to wygląda, jak grochem o ścianę – westchnęłam. –
Polej mi, zanim stracę chęć powrotu do tej dziury.
- Myślę, że całkiem
nieźle się wpasowałaś w tę organizację. Okazujesz uczucia, już się martwiłem,
że jedyne ludzkie cechy, jakie w tobie zostały, to niechęć do samej siebie przez twoje umiejętności. –
Zabolało. Wkroczyliśmy na nieprzyjemny temat.
- Sasori je
zaakceptował bez wahania. Nie patrzy na mnie jak na dziwoląga, wręcz
przeciwnie. Dlatego lubię z nim być – wyjaśniłam, a Hidan przekrzywił lekko
głowę.
- On sam jest tak
zdrowo pokopany, że inni wyglądają przy nim jak uczniaki z Akademii – odparł z
rozbawieniem i musiałam przyznać mu rację. – Faktem jednak jest, że nigdy nie
widziałem, żeby oceniał kogoś po umiejętnościach. Gdyby tak było, nie
dogadywałby się z Deidarą – dodał.
- No widzisz.
- Ale poważnie też cię
nie traktuje. – Znowu się skrzywiłam.
- Tego nie wiem, ale
podejrzewam, że nie. Gdyby jednak coś się działo, to poza tobą, zwróciłabym się
o pomoc również do niego – odparłam, nieco na odczepnego. Nie kłamałam, co to,
to nie. Po prostu odnosiłam wrażenie, że gdyby taka sytuacja miała miejsce,
lalkarz zrobiłby wszystko, bym sama sobie poradziła. Co oczywiście nie było
wcale takie złe.
- Skoro tak twierdzisz,
zrobisz, jak zechcesz.
- Owszem, zrobię. Ale i
tak dzięki. – Uśmiechnęłam się lekko i sięgnęłam po szklankę.
Kilka godzin i x
butelek później próbowałam razem z Hidanem znaleźć drogę powrotną do
organizacji, z trudem utrzymując się w pozycji pionowej. Jashinista miał rękę
przewieszoną przez moje ramię, a ja klęłam, na czym świat stoi, co oczywiście
średnio różniło się od zwykłego bełkotu.
- To… to twoja wina
Misa! – wydusił z siebie siwowłosy, gdy w końcu w oddali dostrzegliśmy wejście
do siedziby, a przed nią czyjąś sylwetkę. Miałam nadzieję, że nie było już tak
wcześnie, by był to Uchiha, miałam co do tego niestety bardzo złe przeczucia. –
Przestaliśmy pić codziennie i wychodzimy z wprawy! Musimy to wszystko nadrobić!
– Roześmiałam się głośno, słysząc wyrzut w jego głosie. Zupełnie jak małe
dziecko. Wróć, zupełnie jak Lider poprzedniego wieczoru.
Potknęłam się o coś,
szybko jednak udało mi się odzyskać równowagę, w trakcie jednak Hidan zaliczył
piękną glebę. Spojrzałam pod swoje nogi, a on obrzucił mnie morderczym
spojrzeniem. Ryknęłam śmiechem, płosząc kilka ptaków, które odleciały z
pobliskich drzew.
- Hahaha! Wyglą... wyglądasz
jak sierota! – Czknęłam i szybko zakryłam usta ręką, na co tym razem to on się
zaśmiał.
- I kto to mówi! – Z trudem
podniósł się na nogi, zataczając się jak ostatni pijaczyna, po czym spojrzał w
stronę siedziby. – O, Itachi! – powiedział, ku mojemu przerażeniu. – Itaaś! –
zawołał po chwili, a ja momentalnie wytrzeźwiałam, gdy brunet niespodziewanie
pojawił się przed nami.
- Cieszę się, że dobrze
się bawicie. – Ton jego głosu był cichy i złowieszczy. – Misami, wiesz, która
godzina? – spytał, a ja przełknęłam głośno ślinę. Czyżby moja ostatnia?
- Um… nie? – Podrapałam
się w tył głowy i wyszczerzyłam niewinnie. A przynajmniej tak miało to
wyglądać.
- Natychmiast się
ogarnij i idziemy! – zagrzmiał i był to chyba pierwszy raz, kiedy podniósł
głos. Co za osiągnięcie z mojej strony! Zachichotałam pod nosem, a on
momentalnie zmrużył oczy, w których błysnął Sharingan. – W.Tej.Sekundzie – wycedził,
na co pokiwałam energicznie głową, dopóki nie dopadły mnie mdłości.
- Nee, Hidan, idziemy –
powiedziałam, ale Jashinista był już w połowie drogi do wejścia. – Ty wstrętny
zdrajco! – wrzasnęłam, ale odpowiedział mi jego śmiech. – Ugh… - Przytknęłam
dłoń do skroni, gdy po raz kolejny zakręciło mi się w głowie.
Spojrzałam ponownie na
Uchihę, który wpatrywał się we mnie tym razem jakby zrezygnowany.
- Daj mi butelkę wody i
zimny prysznic, a będę zdatna do użytku – powiedziałam w obronnym odruchu, na
co kąciki jego ust uniosły się lekko w górę.
- Masz szczęście, że
wszyscy jeszcze śpią – wymamrotał pod nosem, a w następnej sekundzie znalazłam
się u niego na rękach. Zdusiłam pisk i objęłam go za szyję. – To ostatni raz,
kiedy się tobą zajmuję – oświadczył, a ja powoli zaczynałam normalnie myśleć.
- Zabawne, sądziłam, że
masz w tym doświadczenie – docięłam, opierając głowę w zagięciu jego szyi. Czułam,
jak się spiął.
- Nie zaczynaj nawet teraz
– mruknął zirytowany i nic już nie powiedziałam. Przeszedł przez korytarz i ku
mojemu zdumieniu otworzył drzwi do swojego pokoju, a następnie do łazienki i
ustawił mnie pod prysznicem. No, zrobiło się miło, nie będę narzekać.
Jakby czytając w moich
myślach pochylił się, a ja uderzyłam plecami o zimne kafelki na ścianie. Niemal
się uśmiechnął, gdy oparł dłoń tuż obok mojej głowy.
- Nie zrobię tego –
szepnął mi do ucha przyjemnie niskim tonem. I nim zdążyłam zaprotestować,
odsunął się i puścił na mnie strumień lodowatej wody. Po pomieszczeniu rozległ
się mój pisk, a on zamknął za sobą z hukiem drzwi.
- Uchiha, pożałujesz
tego! – wrzasnęłam, puszczając szybko ciepłą wodę.
Ale mi poprawiłaś humor! Nie żeby był zły, ale teraz jest jeszcze lepszy! Tak szybko kolejny rozdział... Mam nadzieję, że przez to nie będziemy musieli czekać na kolejny miesiącami? :P
OdpowiedzUsuńOczywiście jestem zachwycona. Jesteś mistrzem w tworzeniu dialogów, naprawdę. Są takie swobodne i świetnie się je czyta. Przez cały czas miałam banana na twarzy, a już zwłaszcza pod sam koniec. Już myślałam, że Itaś się do czegoś posunie, a tu taka menda. Ale to dobrze. ^^
Swoją drogą Misa i Hidan pięknie zabalowali... Czy Jashinista zrobił to specjalnie, czy po prostu oboje stracili rachubę czasu? ;P Bo z wypowiedzi Misami wynikało, że właśnie tego chciał. :D
Zastanawiam się, jak będzie wyglądać wędrówka Misy i Uchihy. Zimny prysznic może ciut ją otrzeźwi, ale nie sądzę, żeby alkohol całkowicie z niej wyparował. To niemożliwe. :D Byłoby zabawnie, gdyby nasza kochana bohaterka szła obok naburmuszonego Itachiego wciąż pijana. :D Jestem bardzo ciekawa, jak to rozwiążesz.
Rozmowa z liderem była genialna, zwłaszcza, gdy rozmawiali o Sasorim. "Po pierwsze zrobisz sobie przerwę od Sasori’ego. Irytujecie mnie, gdy jesteście we dwójkę" Taki tatuś zazdrosny o córunię. ^^ Świetne, jak wszystko, co piszesz. :D
Mam nadzieję, że wena Cię teraz dopadła i nie pozwala odejść od komputera. ;) Pisz szybko kolejny rozdział, bo z ogromnym zniecierpliwieniem czekam na wspólną misję Misy i Itachiego. :)
Buziaki! :*
Obiecuję, że nie będziecie musieli długo czekać ;)
UsuńHidan to jak zawsze Hidan, jego się nie ogarnie, sama nie jestem w stanie tego zrobić xD Myślę, że pijana nie będzie, wszystko zależy do tego, jaką kto ma głowę i ja (nie)stety nie jestem osobą, która odpada po dwóch piwach, nie mam więc pojęcia, jak opisywać takie upojenia xD To, co tu tworzę, to czysta abstrakcja xP
Hahaha, też mi się tak skojarzyło! x)
Pozdrowionka :D ^^
Wstałam sobie wczesnym rankiem, brutalnie obudzona przez jakiegoś jebanego koguta, który ośmielił mnie obudzić na wakacjach. Ale jednocześnie jestem mu wdzięczna, bo znalazłam czas na przeczytanie rozdziału. A był świetny! :D
OdpowiedzUsuńMisa i Sasori... ja nie wiem jak to się skończy, serio, moze dla niego to nie jest jakaś znacząca więź, no, ale Misami to w końcu dziewczyna... A laski potrafią wpaść w emocjonalne gówno ;__; (podobno xD).
Nadal nie wiem czy wolę Sasoriego czy Itachiego, rujnujesz mi życie ;c Ale teraz ta misja z Itachim, ja mam nadzieję że coś się wydarzy ^^ A, i pornola wcale z tego nie robisz, bo w opisywaniu takich całowanek-macanek jesteś świetna, gratuluję ;3
Chociaż teraz się martwię, że wyskoczysz z czymś dziwnym, typu, że to Itachi jest tym szpiegiem i współpracuje z Harami. Nie róóób tego! ;c
Hidan i Misa, jak ja uwielbiam ich przyjaźń <3 to jest po prostu tak naturalne, że aż cieszy. Nawet to pijaństwo i nieodpowiedzialność :D
Ostatnia scena mega urocza i zabawna, zimny prysznic i krzyki dziewczyny... ja sie już boję co będzie na misji i jestem MEGA CIEKAWA! Pisz dalej, mam nadzieję, że rozdział pojawi się już jutro :D
Pozdrawiam cieplutko ;3
Ja również nie wiem, którego z nich wolę (w tym opowiadaniu przynajmniej xD), ale mam co do nich plany, nie mam jednak pojęcia, co do zakończenia x)
UsuńCo do moich opisów macanek itp. - wezmę to za komplement, choć chyba nie świadczy to o mnie najlepiej xD
Nic nie powiem, co do dalszego ciągu, nie ma bata >:D
Hidan I Misami we dwójkę są moją ulubioną parką, nie mogę ich nie lubić. Kojarzą mi się z rozpuszczonym rodzeństwem x)
Również pozdrawiam! ^^