25 czerwca 2013

I. "It makes no difference who we are..."

Nie sądziłam, że napiszę tak szybko, ale chciałam szybko naskrobać coś swojego, poza tym wraz z wakacjami przyszła do mnie wena i mogłabym teraz nie robić nic innego, jak wymyślać ciąg dalszy ;)
Księżniczce Mroku bardzo dziękuję za komentarz - miło wiedzieć, że ktoś tu w ogóle zajrzy x)
Pozdrawiam i życzę miłego czytania - enjoy ;)


~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ostatni raz sprawdziłam, czy wszystko mam, po czym zapieczętowałam plecak w małym zwoju, który wrzuciłam do kieszeni spodenek. Misja z Uchihą… no poważnie? Jak ja niby miałam się dogadać z kimś takim, jak on? Wróć: Jak ja się miałam przy kimś takim skoncentrować, do diaska? 

Poczochrałam włosy i westchnęłam zrezygnowana. Zachowywałam się jak jakaś smarkata nastolatka…

- Gotowa? – Hidan pojawił się tuż obok mnie dosłownie znikąd. 

- Taa… I pełna entuzjazmu – odparłam zgryźliwie. – Mam nadzieję, że nie informowałeś nikogo z tej bandy przygłupów o naszej… relacji? – Uśmiechnął się szeroko, po czym puścił mi oczko.


- Skarbie, nie ośmieliłbym się. – Spojrzałam na niego spode łba. No naprawdę, to, że byłam jego przyjaciółką, jedyną, nawiasem mówiąc, nie znaczyło jeszcze, że może to wykorzystywać i bawić się moim kosztem. Cóż, z drugiej strony i tak traktował mnie z przymrużeniem oka. Jeszcze mnie nie zgwałcił, choć niewątpliwie należałam do osobników płci żeńskiej. 

- Skarbuj mi tak dalej, a nie ręczę za siebie – warknęłam, na co wyszczerzył się jeszcze bardziej. 

- Jesteś gotowa? – Kur… następny, który pojawia się jak jakaś zjawa! 

Uchiha wpatrywał się we mnie beznamiętnie, co tylko bardziej mnie zirytowało. Nie byłam  paszczuchem, wręcz przeciwnie, a na nim nie robiłam żadnego wrażenia, mimo tych przeklętych krótkich spodenek, które z reguły leżały na dnie szafy, i stosunkowo obcisłej bluzki, z której tłumaczyłam się wygodą. A ten… palant patrzył na mnie tak samo, jak na Hidana, choć każdy inny facet na jego miejscu już dawno trzymał się za gacie. 

Szarowłosy widocznie bezproblemowo odgadnął moje myśli, bo odkaszlnął znacząco. 

- Ja spadam, pogadamy po powrocie – rzucił mi drwiące spojrzenie, a we mnie aż się zagotowało. Wątpił w moje umiejętności? Jeszcze się przeliczy… 

Przeniosłam wzrok na bruneta, na którego twarzy nadal nie było żadnych emocji. Czułam się po części, jakbym patrzyła w lustro. Czy ja też wyglądałam tak nieprzystępnie, gdy chciałam, aby wszyscy zostawili mnie w spokoju? Nie powiem, aby mi się to podobało. 

- Gotowa – mruknęłam pod nosem, po czym zawlokłam się za nim do wyjścia z siedziby. Szybko złożył pieczęcie, a głaz zasłaniający przejście odsunął się cicho. Słońce nieprzyjemnie raziło moje oczy i od razu zrobiło mi się ciepło. Nienawidziłam tak wysokich temperatur, zwłaszcza, że w wiosce, z której pochodziłam, nigdy takich nie było. Dziękowałam swojej próżności za mój ubiór i łaskę Lidera, w której to nie kazał mi jeszcze chodzić w tych ich paskudnych płaszczykach, z niedowierzaniem natomiast wpatrywałam się w Uchihę, w ogóle niezrażonego panującym upałem. Góra lodowa i tyle. Wiedziałam, że droga do Suny z minuty na minutę będzie coraz gorsza, a to nie napawało mnie zbytnim entuzjazmem i moją jedyną nadzieją stała się rozmowa z moim nowym partnerem, który w ostentacyjny wręcz sposób unikał spoglądania w moją stronę, co powoli zaczęło doprowadzać mnie do szału. 

- A więc, może powiesz mi, co nieco o tej waszej organizacji? Wiem, czym się zajmujecie, nie mam natomiast pojęcia o jej składzie. Znam jedynie Hidana – rzuciłam niby obojętnie, chcąc wymusić jakąkolwiek reakcję.

- I wygląda na to, że jesteście ze sobą całkiem blisko, radziłbym ci jego zapytać. – Wylewny, nie ma co. Do tego ten irytująco chłodny ton głosu. 

- Niestety, jego tu nie ma, zatem jestem zmuszona pytać ciebie. – Chce rozmawiać jakimś patetycznym językiem, proszę bardzo, też tak potrafię. 

Zerknął na mnie przelotnie i chyba po raz pierwszy dostrzegłam w jego oczach zniecierpliwienie. Oj tak, teraz to mi nadepnął na odcisk. Uważał, że nie warto nawet wymienić ze mną paru zdań? Niedoczekanie jego…

- Mnie również nie uśmiecha się ta misja, ale mogłabyś stać się choć trochę użyteczna i po prostu zamilknąć. – Zdębiałam. Najzwyczajniej w świecie mnie zamurowało na taką bezczelność. Właśnie dlatego nie lubiłam przebywać wśród innych ludzi. Byli, tak samo nieprzyzwoicie jak ja, zadufani w sobie. Uchiha nie Uchiha, lekceważyć mnie nie będzie. 

Momentalnie znalazłam się tuż przed nim, zmuszając do gwałtownego zatrzymania się tak, że o mało na mnie nie wpadł. Zrobiłam dodatkowy krok w jego stronę, po czym podparłam rękę na biodrze i zmrużyłam oczy. 

- Wyjaśnijmy sobie coś, panie Jaki-To-Ja-Nie-Wspaniały – wycedziłam. – Możesz sobie myśleć, co tylko chcesz i nie obchodzi mnie, co sobie ubździłeś na mój temat, ale nie pozwolę traktować się w tak protekcjonalny sposób. Nie jestem od ciebie gorsza, pod żadnym względem, więc radziłabym ci się pięć razy zastanowić, zanim ponownie odezwiesz się do mnie w ten sposób. – Uśmiechnęłam się najbardziej uroczo, jak tylko umiałam, wkładając w swoje słowa tyle jadu, na ile było mnie stać. Ku mojej zwiększającej wściekłości przez jego twarz przemknął jakby cień rozbawienia. W następnej sekundzie pochylił się tak, że jego twarz znalazła się centymetry przed moją. Mogłam sobie być wkurzona, ale i tak przełknęłam ślinę. Czy on musiał tak wyglądać?! W dodatku takie zachowanie po prostu do niego nie pasowało. 

- Taka wyniosła gadka jest nie w twoim stylu – wyszeptał mi do ucha, a po całym moim ciele przeszedł gwałtowny dreszcz, gdy otworzyłam szerzej oczy nie wierząc w to, co słyszę. Jego chłodny oddech połaskotał mój policzek i odebrał stabilność w kolanach, mimo to zacisnęłam zęby i prychnęłam cicho, chcąc nadać sobie, chociaż trochę, wiarygodności i starając się nie rzucić pierdol się, jak to z reguły zwykłam robić. Chwilę później jego dłoń przesunęła się wzdłuż mojej talii i zahaczyła o krawędź spodenek. Z most ust niemal wydostało się westchnienie, które jednak szybko powstrzymałam, z efektem nieco marnym, ale zawsze jakimś. – Choćbyś nie wiadomo jak kulturalna chciała być, już sam twój ubiór kłóci się ze słowami. – O mało na zawał nie zeszłam, a on odsunął się spokojnie z tą samą, pokerową miną, co kilka minut wcześniej. Opanowałam chęć pokazania mu języka jak pięciolatka i przeklinając w duchu własne reakcje na jego bliskość, minęłam go z wysoko podniesioną głową. Żartów mu się zachciało, jak wiadomo, że Uchiha nie mają poczucia humoru! Sadyzm w czystej postaci…  

W całym moim dwudziestoczteroletnim życiu nie spotkałam faceta tak bezczelnego i całkowicie na mnie obojętnego, a co wyprowadzało mnie z równowagi jeszcze bardziej to fakt, że był on trzy lata młodszym, zapatrzonym w siebie, obrzydliwie przystojnym smarkaczem. Nie było mowy, abym tak to zostawiła, zamierzałam zemścić się okrutnie i wyciągnąć z niego jakiekolwiek, choćby i negatywne, uczucia. 

Dalsza droga mijała nam w całkowitej ciszy, za co byłam tym razem dozgonnie wdzięczna, jednak, gdy nadszedł wieczór moje nogi ogłosiły bunt. 

- Przerwa – zarządziłam tonem nieznoszącym sprzeciwu, na co jedynie na mnie zerknął, po czym bez słowa zatrzymał się przy jednym z drzew i pod nim rozłożył, nie kwapiąc się nawet, aby pomyśleć o jakimś ognisku lub czymkolwiek innym, co mogłoby nas uchronić przed zamarznięciem. No przecież nagrzaliśmy się w dzień, co z tego, że w nocy ledwo można tu wytrzymać. – Jak prawdziwy mężczyzna – rzuciłam złośliwie, po czym oddaliłam się w poszukiwaniu czegoś na opał. Nie zamierzałam siedzieć jak jakiś jaskiniowiec.

Z reguły czułam się w tego typu sytuacjach bardzo swobodnie, w końcu przez cały życie mogłam polegać jedynie na samej sobie, a jednak w pewnym momencie poczułam zaniepokojenie. Przede wszystkim byłam w tym miejscu po raz pierwszy, nie miałam, więc żadnego rozeznania w terenie, podobnie jak w umiejętnościach żyjących tu ninja. Dlatego też w momencie, gdy zlokalizowałam niedaleko siebie nieznaną chakrę zareagowałam instynktownie, wyszarpując katanę z pochwy doczepionej na plecach i odskoczyłam w tył, aby już po chwili stanąć z dwojgiem shinobi z oddziału ANBU wioski piasku. Przeczucie nigdy mnie jeszcze nie zwiodło i wiedziałam, że będą tylko niepotrzebnym mi problemem. Ich dowództwo miało za kilka godzin znaleźć ich martwych, co z pewnością zwiększy liczbę ninja chroniących Kazekage i nawet zwyczajny rekonesans stanie się kłopotliwy. Uchihy oczywiście nigdzie nie było, jakże by inaczej, jednak nawet mi to odpowiadało. Nie uśmiechało mi się pokazywać mu którejkolwiek z moich technik, przynajmniej jeszcze nie teraz. Zastanawiało mnie natomiast, dlaczego wykryli nas tak szybko. No chyba, że był to pomysł Lidera, żeby sprawdzić, czy się nadaję. Jeśli tak, to nie mogłam go przecież zawieść… 

Uśmiechnęłam się kącikiem ust, gdy pierwszy shinobi zaatakował. Jak głupim trzeba było być, aby od tak rzucać się na wroga? Bez problemu uniknęłam kunai, który leciał w moją stronę, a następnie sparowałam jego cios i przechylając głowę lekko w bok zgięłam nogi w kolanach, po czym wykonałam szybko obrót zakończony kopnięciem, które idealnie trafiło pod jego żebra. Nie chcąc, by odzyskał równowagę mocniej zacisnęłam dłoń na rękojeści katany, po czy nakierowałam ją w jego stronę, gdy tuż przede mną pojawił się drugi shinobi, a siła jego uderzenia odrzuciła mnie mocno w tył. Szybko wykonałam salto i wylądowałam miękko na nogach. Przełożyłam dłoń do prawej ręki dokładnie w tej samej chwili, gdy znaleźli się po obu moich stronach. Nie byłam mistrzynią w taijutsu, mimo to pasował mi ich styl walki, bo unikając kolejnych ciosów stwierdziłam, że są oni do bólu przewidywalni. Kucnęłam, po czym podcięłam jednemu z nich nogi, drugiego udało mi się drasnąć lekko kataną, co dawało mi wystarczającą przewagę, abym mogła utwierdzić się w przekonaniu, że jednak wygram bez większych problemów. Jakby na potwierdzenie moich przypuszczeń członek ANBU wyprowadził w moją stronę najzwyczajniejszy, prosty cios, który zatrzymałam, zaciskając dłoń na jego pięści, po czym lekko zgięłam ją w nadgarstku. Natychmiast uklęknął, a ja przejechałam ostrzem po jego szyi, szybko odskakując, bo drugi zdążył już podnieść się z ziemi i w miejsce, w którym przed momentem stałam, wbiło się kilka shuriken. Odeszła mi ochota na dalszą walkę. Wbrew pozorom nie lubiłam zabijać. Nie podobało mi się decydowanie o cudzym życiu, co jednak miałam poradzić, gdy to mnie chcieli za wszelką cenę wysłać na drugą stronę? 

Przymknęłam na sekundę oczy, a gdy je otworzyłam, zdążyły już przybrać krwistoczerwoną barwę. Skierowałam rękę w stronę zdezorientowanego shinobi i pstryknęłam palcami. Czarny dym, przypominający bardziej lekką mgiełkę otoczył go, a gdy zacisnęłam dłoń w pięść oplotła go jeszcze szczelniej odbierając dopływ powietrza i powoli niszcząc jego wnętrze. Powoli się do niego zbliżyłam,

- Wybacz. To nie tak, że coś do ciebie mam – stwierdziłam, widząc jak wypluwa krew i czując jej słodki zapach, który sprawił, że z trudem nad sobą zapanowałam. – Chisetsuna-sama wydaje się być zadowolona – mruknęłam, przymykając powieki.

- Misami? – Momentalnie oprzytomniałam, mgiełka rozwiała się, a shinobi padł martwy u moich stóp. Odwróciłam się przodem do Uchihy, który wyłonił się zza drzewa. Miałam nadzieję, że dopiero, co dotarł i nie widział mojej chwili słabości. 

Nic jednak nie mogłam na to poradzić. Istota, z którą zawarłam kontrakt, czyli Chisetsuna-sama, była boginią krwi i to właśnie jej najbardziej łaknęła. Jako jedna z jej kontrahentek miałam spory problem, aby panować nad jej żądzą, która niestety pojawiała się również u mnie. Nie podobały mi się takie zamiany w krwiopijcę, nic jednak nie mogłam na to poradzić. 

- Już skończyłam – powiedziałam spokojnie ignorując jego świdrujące spojrzenie. Aha, czyli jednak patrzył… 

- Rozsądniej będzie natychmiast ruszyć w dalszą drogę. Zbieraj się. – Ta jest, Panie i Władco… 

Oblizałam suche usta i przełknęłam ślinę. Byłam w jeszcze gorszym humorze niż poprzednio, co zmusiło mnie do wyciągnięcia papierosa i szybkiego odpalenia go. Zaciągnęłam się, czując chwilową ulgę, doszczętnie zniszczoną przez Uchihę, który dosłownie wyrwał mi peta z ust. 

- Nie przy mnie – zakomenderował lodowatym tonem, a ja prychnęłam jak rozjuszona kotka. No i jak ja się niby miałam uspokoić?! Moralizator się znalazł, kurna. 

- Jak tam chcesz. W zamian stawiasz flaszkę jak zrobimy postój. – Spojrzał na mnie wzrokiem, który jednoznacznie dał mi do zrozumienia, że stawiać to ja sobie sama mogę i to bynajmniej nie flaszki. No przecież ja z nim nie wytrzymam!  

I choć ponownie szliśmy w milczeniu, to kilkakrotnie dostrzegłam na sobie jego badawczy wzrok, co wcale mi nie pochlebiało. Niestety. Kiedy w końcu nie mogłam tego wytrzymać, wypuściłam głośno powietrze z ust.

- No pytaj. Widzę, że chcesz wiedzieć, a Lider cię raczej nie oświeci – powiedziałam, ku własnemu zdziwieniu, normalnym tonem. 

- Co to było za jutsu? – Wylewny jak zawsze. 

- To jednak z technik mojej… jakby to nazwać… O, na pewno wiesz, że Hidan czci Pana Jashina, prawda? – Widziałam, jak z trudem opanował grymas i próbując się nie roześmiać, kontynuowałam. – Chisetsuna-sama to bogini krwi, z którą jako dziecko zawarłam kontrakt, tak jak każda Opiekunka z mojego klanu. Nie powiem, że wyznajemy coś w stylu religii, ale jesteśmy z nią w pewien sposób związani, a gdy używamy jej mocy, to te pragnienia, które kierowały nią za życia, przechodzą na nas. Cóż, była dość okrutną kobietą, więc czasem wygląda to nieprzyjemnie, jest to jednak cena, jaką płacimy za jej pomoc. Technika, którą podglądałeś nie racząc mi pomóc, to jedna z najbardziej podstawowych, bo nie wpływa na nasze ciała. Inne, bardziej zaawansowane wymagają pewnych… ulepszeń. – Choć jego mina wyrażała jedynie obojętność, to wiedziałam, że słuchał mnie bardzo uważnie i analizował każde moje słowo. Byłam niemal całkowicie pewna, że będzie dokopywał się do moich rodzinnych akt, łatwiej było więc wszystko mu powiedzieć. – Chcesz wiedzieć coś jeszcze? – Zanim znowu mnie zirytujesz, gnojku?   

Ugryzłam się w język, nie chcąc wyjść na większą zołzę, niż byłam w rzeczywistości, choć znowu miałam przeczucie, że doskonale wie, o czym myślę.

5 komentarzy:

  1. Jestem pod ogromnym wrażeniem. W porównaniu do wasurete-shimatta, na którym już pisałaś naprawdę dobrze, to jest po prostu świetne! Twoje umiejętności zdecydowanie się poprawiły, piszesz z taką lekkością, że naprawdę Ci tego zazdroszczę. Odniosłam wrażenie, że każde słowo, każdy, pojedynczy ruch Masami, Itachiego czy kogoś innego, był wcześniej dogłębnie przemyślany i zaplanowany. Nic tutaj nie jest napisane w przypływie chwili, tylko wszystko jest idealnie dograne. Naprawdę, kawał dobrej roboty. :) Tak jakby narodziła się nowa Kagamine, zdecydowanie lepiej pisząca. ;) Choć tak jak mówię, Twój poprzedni blog również był bardzo dobry. :)
    Wiesz, co jeszcze w Tobie uwielbiam? Że piszesz poprawnie, nie robisz błędów, tylko piszesz jak profesjonalistka. Niestety obecnie jest to rzadkość, bo co druga osoba cierpi na dysleksję i inne dys. Głupie wymówki. Kiedyś było całkiem inaczej. Rodzice mi mówili, że nikt nie miał żadnych tego typu schorzeń a jak się nie mógł nauczyć pisać poprawnie, to klęczał na grochu. Nie mówię, że to było super poprawne, ale przynajmniej młodzież umiała pisać bez większych błędów i była mądra... Ale wracając do Ciebie, to właśnie dlatego, że nie robisz błędów, jesteś naprawdę wyjątkowa. Nie zamarnuj swojego talentu, dokończ proszę bloga i kto wie, może kiedyś zdecydujesz się napisać książkę? Z takim talentem i regularnym pisaniem i poprawianiem swoich umiejętności, myślę, że byłaby to świetna powieść. ;)
    Mam nadzieję, że szybko napiszesz nowy rozdział, bo ja jestem niecierpliwą dziewczynką. :)
    Aha, i jeszcze jedno pytanko z mojej strony. To jest ta nowa historia, o której wspomniałaś na wasurete-shimatta? Czy będzie jeszcze jedna? Bo przecież na tamtym blogu zmieniłaś szablon i napisałaś, że niedługo pojawi się prolog więc się zastanawiam. ^^ Prowadzenie dwóch blogów naraz to trudne zadanie, wierz mi (wiem co mówię, hihi), ale myślę, że sobie poradzisz. :) A czytanie dwóch różnych historii wychodzących spod Twoich palców, mmm, cudo! ^^
    Przesyłam moc weny i tysiące buziaków, które mają zmotywować do pisania! :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff... cieszę się bardzo, że Ci się spodobało! Nie spodziewałam się aż tak pozytywnej reakcji :) Zamierzenie tej historii jest jedno - po wasurete-shimatta chcę odpocząć od tego nieco przygnębiającego tematu. Rin była dla mnie postacią, jakiej dotychczas nigdy nie wykreowałam - zagubiona, czasem niezdecydowana i potrzebująca pomocy. Pisanie z jej perspektywy było dla mnie momentami naprawdę trudne, ale potrzebowałam się wypróbować także w takich klimatach :) Dlatego tutaj dramatów żadnych nie przewiduję, a przynajmniej nie w tak skumulowanej wersji ;)
      Zgadzam się całkowicie - te wszystkie dys. to tylko kolejny sposób, żeby nic nie robić, wszystko da się opanować, jeśli się tylko chce. Tacy ludzie wykorzystują wolny czas na pierdoły, zamiast się ogarnąć... A przynajmniej ci, których miałam nieszczęście poznać x) Osobiście czytam rozdział pięć razy, zanim go opublikuję i staram się robić jak najmniej błędów - dobrze, że się udaje :D
      Nowy rozdział już się pisze ;) Pojawi się w najbliższym czasie... dzisiaj może jeszcze nie, ale obiecuję, że w tym tygodniu :)
      Nie, to nie jest ta historia, ta jest inna :) Na W-S powstanie inna, która jest w trakcie tworzenia. Pomysł na nią dręczył mnie już od jakiegoś czasu i nie mogę pozwolić mu się zmarnować. W wakacje mam stosunkowo dużo czasu, do tego wróciła do mnie wena, więc nie powinno być większych problemów z prowadzeniem blogów, a przynajmniej takowych nie przewiduję ;)
      Dziękuję Ci, że czytasz to, co mi się tam w głowie wytworzy i mam nadzieję, że uda mi się sprostać Twoim oczekiwaniom ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ojej, czyli nastawiam się na pozytywną historię. :D I dobrze, bo sama ostatnio mam ochotę pisać same smutne, nie wiem z czego to wynika. Mam nadzieję, że Twoje opowiadanie doda mi trochę weny i uda mi się dokończyć waikyoku. Dlatego pisz pisz i bądż moją motywacją. :>
      Co do oczekiwań, to mam tylko jedno: dokończ tę historię. Nie mogę oczekiwać niczego innego, bo to jest Twoja fabuła i ma mnie zaskakiwać. Wierzę, że tak będzie. ;D Chyba, że jeszcze mogę oczekiwać poprawności językowej, ale o to akurat się nie martwię. ;)
      Skoro mówisz, że w tym tygodniu pojawi się coś nowego, to będę zaglądać codziennie. Pewnie nawet kilka razy dziennie. ;)

      Usuń
  2. No więc, co by tu napisać. Genialna notka, która tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że twój styl pisania jest wspaniały, lekki i przejrzysty. Jak dla mnie zawsze było dobrze, chociaż może faktycznie w porównaniu z początkami na poprzednim blogu jest lepiej?
    Co do samego rozdziału. Itachi, wielka, przystojna góra lodowa, jak zwykle okazuje totalną obojętność. Wydawałoby się,że nic nie zauważa,a tu niespodzianka, ponieważ zwrócił uwagę na strój Misami. Z racji tego, iż znasz mnie bardzo dobrze, pewnie domyślasz się jakie zdanie spodobało mi się najbardziej... ;) 'A ten… palant patrzył na mnie tak samo, jak na Hidana, choć każdy inny facet na jego miejscu już dawno trzymał się za gacie.' Taa, o to dokładnie chodzi. ^.^
    Bardzo spodobała mi się technika używana przez główną bohaterkę, jest taka niecodzienna. Ciekawe jak wyglądają te dalsze 'ulepszenia'.
    No cóż nie wiem, co napisać więcej (tak to jest jak się najpierw obgada z Tobą wszystko, a potem jest się zmuszanym do komentowania -,-) Na pewno to, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i rozwinięcia historii w wiadomym kierunku :*
    No i ogólnie dużo weny i tego wszystkiego, co się życzy młodemu pisarzowi ;)
    Emma

    OdpowiedzUsuń
  3. Uprzejmie informuję, że zamówienie zostało wykonane.

    Pozdrawiam,
    Shirosaaki
    [acnollogia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń